Poznaj dalsze losy niezwykłego kota Deweya!
Magiczna historia kota Deweya, którego w mroźną noc w metalowej skrzyni na książki odnalazła i przygarnęła Vicki Myron, oczarowała tysiące czytelników na całym świecie. Dzięki tej opowieści wielu ludzi zrozumiało, że choć ich życie często jest ciężkie i dramatyczne, to nigdy nie powinni tracić optymizmu i nadziei na lepsze jutro. Wystarczy uważnie wsłuchać się w kocie mruczenie, zanurzyć rękę w mięciutkiej sierści i zrozumieć, że obok nas znajduje się prawdziwy koci skarb. Dziewięć wcieleń kota Deweya to nowe, nieznane jeszcze opowieści o niezwykłym kocie oraz jego kocich przyjaciołach, którzy odmienili życie swoich właścicieli.
Dzięki tej książce odkryjecie Deweya w każdym kocie, którego obdarzycie choćby odrobiną ciepła!
Nigdy w życiu zapewnie nie zmądrzeję. Nie ma takiej opcji.
Co mnie skłoniło do takiej refleksji? Ano lektura książki „Dziewięć wcieleń kota Deweya”. Okazało się że jestem istotą której opisy trudnego zwierzęcego życia wzruszają do łez nawet w miejscach publicznych. Dlatego przestrzegam Was! Nie czytajcie w autobusach, parkach, na przystankach! Chyba, że chcecie żeby Was za dziwaków wzięli.
Ta książka niesamowicie do mnie trafiła! Mimo, że osobiście uważam, że za dużo było prywaty, autorka owszem kochała Deweya, ale za dużo pisze o sobie. Za którymś razem zaczęło to drażnić, bo nie wzięłam książki do czytania o ludziu, miało być o kocie. O kotach. Książka napisana nie jakimś super wyrafinowanym językiem opowiada historie kotów które dla kogoś były wszystkim. Opowiada o kociej miłości opatulonej w futerko gotowej bronić ukochanego ludzika ostrymi pazurkami. Kochającej człowieka całym swym – często – poharatanym przez życie serduszkiem. To zbiorek ludzkich historii, opowieści ludzi, którzy w którymś etapie swojego życia zdecydowali przygarnąć kociaka do domu. Poczytajcie i zobaczcie jaka nagroda ich spotkała. Wiem o czym Ci ludzie piszą bo moja Mela też jest przygarnięta i gdy szlochałam nad którąś z historii, potworek wskoczył na łóżko(uprzednio wołając o tradycyjny kocyk) zaczął się Mizia a później zaglądnął mi w oczy jakby z pytaniem dlaczego płaczę jednocześnie każąc mi przestać.
Książka nie jest dla ludzi którzy nie wierzą w tak bliski kontakt zwierzęcia i człowieka, bo cała książka będzie ich denerwować, może oburzać. Dla mnie było to potwierdzeniem tego co przeżywam. Piękne i wzruszające historie. Nie ukrywam, że nie raz płakałam jak bóbr.
Polecam całym sercem wszystkim wielbicielom kotów, fanom zwierząt dla których zwierzaki to ktoś więcej niż tylko stojący niżej w drabinie ewolucji stwór.
Nie czytałam pierwszej części, ale to mi zupełnie nie przeszkadzało, pokochałam Bożonarodzeniowego Kota, Duszka i Ciasteczko, te historie szczerze wycisnęły mi łzy z oczu, dobre łzy i napełniły masą dobrej energii, dobrych uczuć i mnóstwem nadziei
Za możliwość przeczytania ksiązki dziękuję wydawnictwu Znak
Kocham zwierzęta ,ale za kotami jakoś nie przepadam , mimo to ta książka mnie intryguje i z pewnością kiedyś po nią sięgnę :-)
OdpowiedzUsuń