Co myślicie o dziewczynie, która idzie do łóżka z narzeczonym najlepszej przyjaciółki? Czy granica między tym, co dobre i złe, naprawdę jest wyraźna? Rachel uważa się za racjonalistkę, która w każdej sytuacji postępuje właściwie. W przeciwieństwie do jej przebojowej przyjaciółki Darcy, nie zawsze lojalnej. Jedna noc sprawia, że role się odwracają. Po przyjęciu z okazji swoich trzydziestych urodzin Rachel budzi się u boku narzeczonego Darcy. Początkowo chce jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie, ale zakochuje się i brnie w kłopoty. Tymczasem data ślubu Darcy i Deksa jest coraz bliższa..
No właśnie co pomyślicie o takiej dziewczynie, która przespała się z narzeczonym najlepszej przyjaciółki?! Każda z nas pewnie wyzwie ją od najgorszych, zapewne słusznie – In tenere – bo gdy zdradza przyjaciel to niesamowity ból, niesamowita podłość. Rodzina nas zawodzi(i najlepiej wychodzi się z nią na zdjęciach, a i to nie zawsze), mąż może nas porzucić, ale przyjaciel, może dlatego że to zwykle jest świadomy wybór, trwa przy nas, kocha, wspiera. We wrześniu opisywałam wam wrażenia po oglądnięciu filmu „Pożyczony narzeczony” który jest luźną ekranizacją tej książki.
Dziś czas na książkę. Moje pierwsze zetkniecie z Giffin.
Rachel i Darcy są przyjaciółkami od ZAWSZE, akcja zaczyna się gdy Darcy urządza przyjecie z okazji 30-tych urodzin Rache, po przyjęciu(z którego Darcy wychodzi wcześniej) Rachel ląduje w łóżku z Dexem, narzeczonym Darcy. I wokół tego wątku będzie kręciła się książka. Rachel ma ogromne wyrzuty sumienia, próbuje jednocześnie samą siebie przekonać że Darcy przecież nie zawsze była lojalna. I tak w retrospekcjach poznamy wiele historii pokazujących jaką egoistką jest Darcy. Dziwię się że Rachel wytrzymała z nią tyle lat. Darcy jest egocentryczna, kapryśna jak smarkula, despotyczna, właściwie nie można jej przypisać żadnej pozytywnej cechy. Rachel też nie jest za fajną osóbką, nie ma wcale energii życiowej, płynie z prądem, mimo że jest prawniczką w dużej korporacji nie ma żadnej siły przebicia przypisywanej prawnikom. Wybrała ten zawód bo jest prymuską a nie lubi widoku krwi. Ot tyle… Zaczyna się od wyrzutów sumienia, jedna noc, którą można usprawiedliwiać od biedy alkoholem. Jedna noc Rachel i Dexa i 7 lat Dexa i Darcy, ślub za kilka miesięcy, dwukaratowy pierścionek zaręczynowy. Można było puścić noc w niepamięć… Ale tak się nie dzieje, Rachel i Dex brną dalej w patową sytuację, która nie ma prawa skończyć się dobrze(bo się może skończyć źle). A jak się skonczy? Czy ktoś może wyjść z twarzą? Czy będzie można mówić o szczęśliwym zakończeniu? Ci co czytali już wiedzą, tym którzy mają książkę przed sobą nie zepsuję zabawy :P
Ta książka to czytadło, tak się nastawiłam na lekką książkę na przyjemny wieczór, a jednak moim zdaniem można też sięgnąć głębiej, postawić sobie pytanie o naturę przyjaźni o to czym jest prawdziwa przyjaźń. Rachel można potępić za zdradę przyjaciółki, wtedy i tylko wtedy jeśli to co łączyło ich to przyjaźni, w innym wypadku potępienie musi wypłynąć z innego motywu. No właśnie! Czy Darcy i Rachel były przyjaciółkami? Czy przyjaźń polega na tym, że racje, zachcianki TYLKO jednej(zawsze tej samej) osoby są na wierzchu, czy przyjaźń polega na okłamywaniu się w celu pognębienia i dogryzienia tej drugiej osobie? Dla mnie to co łączy Rachel i Darcy jest patologiczną więzią, Darcy musi mieć swoją widownię przed którą odgrywa szoł, dla której jest piękna, najważniejsza, a Rachel boi się ją zawieść, zwłaszcza że matka Rachel zdaje się kochać Darcy bardziej.
Przy okazji filmu wspomniałam, że chociaż Darcy mnie wkurza to jednak nie usprawiedliwiam Rachel i książka to zmieniła, zgłębiła problem tu już nie jest wszystko tak oczywiste, chociaż można wciąż mieć duuuużo pretensji do Rachel, która jest tak bierna, że to aż boli i poźniej ma pretensje do calego świata, ze jest jej źle w życiu… w sumie to mogłabym się z nią utożsamiać… co uświadamia mi jakim wkurzającym typem jestem.
Naprawdę nie spodziewałam się że tak szybko przeczytam i że tyle mi się przemyśleń urodzi. Zaraz zabieram się za „Coś niebieskiego”. Według opisu będzie więcej o Darcy, ciekawa jestem co siedzi w głowie takim dziewczynom… naprawdę szczerze jestem zainteresowana.
Polecam tej garstce osób, które jeszcze są sceptyczne wobec Giffin tak jak ja byłam. Książkę kupiłam w wydaniu kieszonkowym, co było o tyle pozytywne, że gdyby mi się nie podobała nie żałowałabym masy pieniędzy, ale niestety strasznie niewygodnie się czyta, zwłaszcza jak ktoś ma fetysz gładkiego grzbietu.
Czytałam tę powieść kilka lat temu i aż dziwiłam się sobie, skąd we mnie tyle empatii w stosunku do Rachel :)
OdpowiedzUsuńOd początku kibicowałam jej oraz Dexowi i myślę, że w gruncie rzeczy się nie pomyliłam - Darcy dostała w końcu za swoje.
Film jeszcze przede mną. Podobnie, jak druga część.
Rachel jest w gruncie rzeczy fajną kobietką, poprzez kontrast jeszcze fajniejszą jak się czyta "Coś niebieskiego" i widzi głęboką ;] osobowość Darcy...
UsuńMuszę przeczytać! Już tyle czytałam opinii pozytywnych że trudno odmówić :P
OdpowiedzUsuńTak jak dziewczyny piszą lekkie czytadło na mily wieczór
UsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę - całkiem dobra, ale nie wywarła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Po prostu dobra historia na poczytanie w wolny wieczór :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ale nie codziennie trzeba czytać arcydziela z głębią :D
UsuńJak dla mnie książka "Coś pożyczonego" złą nie jest. Do ambitnych ona nie należy ale dla relaksu przyjemnie się ją czyta. Jednak druga część 'tej historii' "Coś niebieskiego" to było dla mnie jedno duże nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńTo ja kończę pieczenie i zastanawiam się czy zaczynać czytać dzisiaj czy odprężyć się przy Powrocie Króla...
UsuńCzytałam jakiś czas temu i Darcy też mnie wkurzała. Za "Coś niebieskiego" się nie zabierałam, bo właśnie nie polubiłam Darcy i odpuściłam tę część.
OdpowiedzUsuńSiłą rozpędu kupiłam dwie części wiec i druga pójdzie :D Ale jak na razie Darcy jest tylko bardziej irytująca ;/
UsuńOglądałam film i mi się... podobał. Nie wiem jednak, czy sięgnę po książkę, bo takie opowieści są właśnie dla mnie jedynie materiałem na film. No ale, kto wie?
OdpowiedzUsuńI też zawsze kibicowałam Rachel!
A jak przypominam sobie film to ksiażka nabiera wielu walorów, jest lepsza i glębsza... ale to w sumie nic nowego ;)
UsuńCzytałam tę książkę z podobny nastawieniem i przyznam, że obie bohaterki mnie denerwowały. Jednak w ostatecznym rozrachunku chyba bardziej polubiłam Darcy po przeczytaniu drugiej części historii.
OdpowiedzUsuńO! ciekawe czy u mnie tak się skończy też... na razie Darcy jest tak wkurzająca że szok...
UsuńNie czytałam jeszcze, choć mam ogromną ochotę zapoznać się z twórczością pani Giffin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mi dużo osób polecało i jak byłam w księgarni nie bylo nic innego wiec wzięłam :D
UsuńCzytałam wszystkie książki Giffin i polecam je na wieczory,gdy wszystko czego chcemy to relaks :)
OdpowiedzUsuńU mnie z dnia na dzień wiecej takich wieczorów jest :D
UsuńMnie ta część również się podobała ( chociaż film na jej podstawie to jakaś totalna porażka! ). Druga część, "coś niebieskiego", niby pokazuje prawdziwą Darcy, ale jakoś mało przekonująca jest ta przemiana....
OdpowiedzUsuńFilm jest chyba na motywach, bo zmienili tyle, że to nawet nie godne jest miana ekranizacji :(
UsuńNa razie jestem na początku "Czegoś niebieskiego" i Darcy tylko irytuje :P
Oj tam niewygodnie się czyta, ja przeczytałam jej trzy książki w wydaniu kieszonkowym i wszystkie nadal mają gładkie grzbiety ;p
OdpowiedzUsuńCo do samych książek - bardzo je lubię, oczywiście popłakałam się przy nich nie raz i nie dwa. "Coś niebieskiego" jest chyba jeszcze lepsze niż "Coś pożyczonego". Czekam na recenzję :)
Moje też mają gładkie, ale wiesz ile się nastresuję ;)
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do zabawy: http://tworczosci.blogspot.com/2012/01/tag-nasze-ulubione-seriale-d.html
Pozdrawiam, Marta :)
Tak jak w przypadku Jodi Picoult, przeczytałam tylko jedna książkę tej autorki, która bardzo mi się podobała, ale do innych nie jestem jakoś szczególnie przeczytana. Pisze fajnie i szybko się ją czyta, ale niestety nie pasuje mi fabuła. W "Coś pożyczonego" jest znośna, ale po przewertowaniu "Coś niebieskiego" odeszła mi ochota na ta lekturę. Zdecydowanie tez jak dla mnie odpada "Siedem lat później" mniej więcej wiem o co chodzi i nie zachwyca mnie ta perspektywa.
OdpowiedzUsuńA dlaczego fabuła Ci nie leży w niebieskim? Nie żebym twierdziła, że jest rewelacyjna, ale ona akurat aż tak mi nie przeszkadzała... po Giffin siegnę jeszcze przy okazji jak coś kieszonkowego złapię bo szkoda mi ciężkiej kasy wydawać.
Usuń