Ile jest w stanie zrobić matka, by ochronić własne dziecko?
Jedynym marzeniem ośmioletniej Sophie Donohue jest być jak inne dziewczynki. Jej matka Janine z ociąganiem zgadza się, by córka razem z zastępem zuchów pojechała na dwudniowy biwak. Dziewczynka z wyjazdu nie wraca.
Wbrew swym pragnieniom Sophie nie jest jednak zwykłą ośmiolatką. Cierpi na rzadką chorobę, a Janine, podejmując ostatnią próbę uratowania jej życia, wpisała córkę na eksperymentalną terapię, pomimo ostrych sprzeciwów swoich rodziców i byłego męża. Bez leku Sophie długo nie przetrwa; matczyna intuicja podpowiada Janine, że jej córka żyje, ale czasu jest niewiele.
Głęboko w lasach Wirginii toczy się inny dramat. Sophie znajduje schronienie w chacie Zoe, która walczy o uratowanie własnej córki, skazanej za morderstwo. Dręczona wyrzutami sumienia, że nie poświęcała Marti czasu, kiedy ta była mała, bo bez reszty zajmowała się własną karierą aktorską, teraz przygotowała plan ucieczki córki z więzienia, któremu poważnie zagraża pojawienie się Sophie. Obie matki, Zoe i Janine, z wielką determinacją dążą do uratowania swych córek, ale może się to udać tylko jednej z nich.
Znowu książkowe plany czytelnicze
poszły spać za sprawą Blogera… wczoraj przeczytałam recenzję tej książki, a że
już kilka miesięcy leży u mnie na biurku pod stosem innych(do przeczytania jak
najszybciej), a recenzja mnie zaintrygowała, pomyślałam, jak nie teraz to
kiedy? I Sięgnęłam po książkę Diany Chamberlain, której „Prawo matki” wywarło
na mnie spore wrażenie. Ciekawa byłam czy z tą książką będzie tak samo,
zwłaszcza że do czynienia mamy znowu z tematem matczynej miłości, której jako
bezdzietna panna, tak do końca nie ogarniam… Czy była chemia między mną a tą
książką? Posłuchajcie ; )
Sophie cierpi na ciężką
niewydolność nerek żyje tylko dzięki dializom, przeszczep nerki od matki został
odrzucony, ale pojawia się nadzieja nowa ziołowa terapia która budzi sprzeciw
konwencjonalnych lekarzy i rodziny Sophie. W terapię wierzy matka ośmioletniej
dziewczynki Janine, dzięki temu leczeniu Sophie czuje się lepiej, codziennie
nie musi być dializowana, może pojechać na skautowski obóz, pojawia się jednak
problem – Sophie z tego obozu nie wraca. Rozpoczyna się walka o czas, Sophie
musi poddać się dializie, musi wziąć dawkę leku – inaczej umrze, ale gdzie
szukać dziewczynki, czy w ogóle jej szukać skoro wszystkie znaki na ziemi i
niebie wskazują, że nie mogła przeżyć.
W kryzysowej sytuacji na wierzch
wychodzą wszystkie wzajemne żale, pretensje, Janine znosi je pokornie, kocha
córkę i zrobi wszystko by ją odnaleźć i uratować, wbrew rodzinie, światu i władzom.
To nie jest jedyny wątek tej książki,
poznajemy jeszcze Zoe hollywoodzką gwiazdę filmową, która straciła męża, jej
córka jest w więzieniu, skazana niesłusznie za morderstwo. Zoe starzeje się –
co w Hollywood jest największą zbrodnią, nie daje sobie rady z życiem, które do
tej pory pełne sukcesów zamienia się w kupkę popiołu. Losy małej dziewczynki i
dojrzałej kobiety się skrzyżują.
Autorka w swojej książce porusza
wiele problemów, głównie skupia się na relacji matka-córka, będziemy mieli
okazję poznać dwa modele. Pierwszy gdy matka rezygnuje ze wszystkiego, by
zaopiekować się dzieckiem, jest w stanie góry przenosić by to dziecko ocalić,
by zapewnić mu komfort, aby żyło i było szczęśliwe. Drugi przypadek to matka,
która decyduje się na dziecko „bo wszystkie koleżanki mają” a po porodzie
oddaje córkę niańkom, posyła do szkól z internatem i nie zwraca na nie uwagi.
Jest jeszcze matka Janine – Donna która jest najwredniejszą postacią w książce,
obraża się na córkę, potrafi latami się do niej nie odzywać każąc za zły wybór.
Wydaje mi się że Chamberlain to
troszkę niższa polka niż Picoult, początkowo myślałam, to będzie ta sama
broszka. Tak jednak nie jest, Diane Chamberlain pisze dramaty rodzinne, mniej
skupia się na jakimś konkretnym problemie roztrząsając go i pozwalając nam
wyrabiać sobie opinie poprzez spoglądanie na to samo z różnych perspektyw,
Chamberlain przedstawia nam konkretną sytuację, pokazuje Nam życie konkretnej
rodziny, która znalazła się w kryzysowej sytuacji, pokazuje nam sposoby zachowania,
reagowania i jak zza sceny odkrywa nam ciemne karty historii, ludzi którzy są
na rozdrożu.
Chociaż w połowie książki byłam
zdziwiona, ze autorka ma zamiar ciągnąć tą historię przez tyle stron jeszcze,
to jednak akcja mi się nie dłużyła, wręcz przeciwnie nowe fakty, wiadomości
stale trzymały w napięciu a i skoki adrenaliny też były.
Bo naprawdę do samego końca nie wiedziałam
jak to się skończy.
Polecam książkę, jako lekturę
która zaabsorbuje Was bez reszty i nie będziecie mogli się oderwać.
Wiem już że muszę sięgnąć po
kolejne książki autorki.
Zainteresowałaś mnie tą recenzją.
OdpowiedzUsuńCiekawe... Przy Picoult zwykle dobrze się bawię. Może przyda mi się jakiś dramat rodzinny na wakacje :P
OdpowiedzUsuńtylko w wersji książkowej, jak sądzę.
UsuńMuszę przeczytać. Przekonałaś mnie swoją recenzją! :D
OdpowiedzUsuńpierwszy raz słyszę o tej książce, ale widzę, że tytuł będę musiała zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego porównania do Picoult. Wiele osób je porównuje...
OdpowiedzUsuńMam zamiar zakupić jakąś książkę tej autorki, u nas wydane są chyba ze dwie albo 3 o ile się nie mylę. Jestem ciekawa jaki to poziom, piszesz, że niższy niż Picoult, ale mam nadzieję, że jest nieźle.
OdpowiedzUsuńnie niższy - inny po prostu :)
UsuńNo to w porządku :)
UsuńTeż liczyłam, że książki Chamberlain zrekompensują mi brak książek Picoult (bo większość już przeczytałam), ale skoro mówisz, że to trochę co innego, to chyba niestety mój plan nie wypali. Ale i tak z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńspróbuj, może akurat podpasują :)
UsuńNo i jeszcze bardziej mi zaostrzyłaś apetyt na "Prawo matki", która czeka u mnie na półce :)
OdpowiedzUsuńoj u mnie też odleżała swoje...
UsuńMnie też się te książki skojarzyły z Jodi Picoult - i tak jak z Picoult, muszę sobie robić w czytaniu przerwy. Dobrze się ją czyta, ale nie wszystkie naraz. Wydaje mi się, że to właśnie wtedy wychodzą na wierzch te powtórzenia, podobne schematy etc. Ale jak się czyta - wciąga bardzo!
OdpowiedzUsuńZgadza się z Jodi tak czytałam pod rząd i musiałam przerywać... ale z Diane nie mam takiego problemu
UsuńKasiu, naprawdę zazdroszczę Ci tej lektury, bo ja teraz męczę coś bardzo "męskiego" i zastanawiam się jak mogłam się w ogóle w to wpuścić. No ale trudno, nie zostawiam książek bez przeczytania zakończenia.
OdpowiedzUsuńMi się już to zdarza..... przy niektórych nie mam siły już się męczyc.
Usuń