Czytam ja sobie
Annę Kareninę – wciąż!! – i tak rozmyślam o miłości. W kontekstach literackich
oczywiście. Ponieważ w głowie mam wiele par książkowych, których losy śledziłam
z zapartym tchem, ze łzami w oczach. Postanowiłam o tym napisać. Jako, że ciężko
byłoby zmieścić to w jednej notce, uznałam, że będę Was co tydzień katować
wybraną historią miłosną… Będzie to okazją do wspomnień, do przypomnienia sobie
konkretnej książki. Same plusy.
To takie moje
nowe pisanie pod hasłem „Amor vincit
omnia”
Na początek mój
wybór padł na Michała i Basię
Wołodyjowskich.
No trochę
Sienkiewiczowi to nie wyszło. Powieść ku pokrzepieniu serc pisana, sprawiła, że
wylałam hektolitry łez i popadłam w stan przygnębienia. Popadam zresztą za
każdym razem.
Jerzy Michał
Wołodyjowski przewija się przez wszystkie części Trylogii. W oczy rzuca się
jego mikra postura, talent do szabelki oraz wyróżniająca się kochliwość
bohatera. Najczęściej kocha się w Anusi Borzobohatej-Krasieńskiej, ale afektem zapalał
się również do Heleny, którą jednak Sienkiewicz Skrzetuskiemu przeznaczył,
Oleńka Billewiczówna także nie była mu obojętna, ale tutaj również mu nie
wyszło. W końcu litościwy los, jako nagrodę za wierną służbę Ojczyźnie sprawia,
że będzie mógł poślubić Anusię, niestety Michałek stojąc już u bram raju, traci
szansę na szczęście. Anusia umiera. Zrozpaczony wojak udaje się do klasztoru
Kamedułów, aby modlitwą, nie szablą świat ratować. Ma dosyć życia, jest rozżalony.
Tyle razy spotkał go zawód, ile można?
Ale Onufry
Zagłoba nie próżnuje, używa jednego ze swych licznych konceptów aby Michała
wyciągnąć z klasztoru, wiedząc, że sytuacja polityczna zagra na poczuciu obowiązku
Wołodyjowskiego i ten już do klasztoru nie wróci.
I faktycznie
Michałowi odechciewa się powrotów gdy na jego drodze przewrotny los stawia dwie
panny, będące pod opieką jego siostry. Do zranionego serca rycerza najbardziej
przypada Krzysia, czyli panna Krystyna Drohojowska, panna pełna wewnętrznej powagi,
spokoju a przy okazji posągowo piękna. To milcząc w jej towarzystwie najlepiej
spędza czas. Wszystko wskazuje na to, że Krzysia odwzajemnia jego uczucia.
Zgadza się na zaręczyny, ale nalega na utrzymywanie ich w sekrecie. Chwilowo.
Małemu Rycerzowi umyka, że do nieprzytomności zakochana jest w nim Baśka.
Baśka, do której przezwisko nadane przez Zagłobę – Hajduczek – doskonale pasuje,
bo Basia jest taką chlopaciarą, od
używania igły woli machanie szabelką, od siedzenia z rączkami w małdrzyk woli
jazdę konną. Jest idealną żoną rycerza rubieży. Ale Michał tego nie widzi. Woli
eteryczną, zjawiskową Krzysię – mimozę.
I kto wie,
jakby to się skończyło, gdyby nie fakt, że Krzysia zapałała afektem(z
wzajemnością) do przyjaciela Michałka Ketlinga. Aby nie powodować sporów między
przyjaciółmi Krzysia oznajmia Michałowi, że wybiera się do zakonu. Jak możecie
się spodziewać Michał u bram niebios nie stoi. Przeciwnie znów ma pretensje do
losu. Może też wylądowałby w klasztorze,
gdyby nie Basia, która przejrzała, jako jedyna całą sytuację. Nieludzko
współczuje Michałkowi i w żalu wykrzykuje mu, że Krzysia idzie do klasztoru bo
Ketlinga pokochała. Michał wybiega szukać przyjaciela. Wszyscy są przerażeni,
że dojdzie do pojedynku i wyczekują umyślnego, który przybędzie z wiadomością,
że Ketling usieczon. Nic takiego się jednak nie dzieje. Michał może posturę ma
mikrą, ale serce ogromne, nie chce stawać miłości na drodze.
I nie byłoby
happy endu, gdyby nie charakterek Basi. Michał idąc do swojego pokoju natyka
się na Basię spazmującą. Okazuje się, że dziewczyna płacze nad dolą Michałka i
nad głupotą Krzysi. Bo przecież Pan
Michał najwspanialszy jest, i dziewczyna nie może zrozumieć jak przyjaciółka
mogła wybrać jakiegoś Ketlinga.
I wtedy Małemu
Rycerzowi klapki z oczu spadają. Wreszcie!
Mały Rycerz i Baśka
pobierają się, docelowo mają zamieszkać na Wschodnich Rubieżach… Michał przygotowuje
warownie – Chreptiów do którego sprowadza się Basia z Zagłobą. Żyją sobie
sielankowo. Jedyną plamą na słońcu jest brak progenitury. Ale nie tracą nadziei.
Baśka jest ukochana komendantowi załogi, żołnierze niemalże całują ziemię po
której stąpa. Zwłaszcza taki jeden z Lipków, niejaki Mellechowicz, który okaże
się Azją Tuhaj-bajowiczem. Basia w swej
dziecięcej niemalże wierze w ludzkośc pragnie zeswatać Azję z Ewką, która
silnie kocha Azję. Obie nie zdają sobie sprawy ze straszliwej prawdy i z tego
ku jakiej tragedii obie dążą.
Azja pożąda
dwóch rzeczy władzy hetmańskiej i Baśki. Gdy dowiaduje się, że nie dostanie
buławy. Umyśla sobie porwać Basie i ujść na Wschód tam przyłączyć swój oddział Lipków
do chana. Basia mu to ułatwia, wierząc że pomaga Ewie i Azji w połączeniu się
wbrew woli ojca Ewy – Starego Nowowiejskiego. Niestety gdy Azja odkrywa karty,
w dosyć przemyślanym momencie. Baśka jest daleko od domu, okolica obstawiona
jest ludźmi Azji. Kobieta ma dwie drogi, albo da się pohańbić, albo zginie.
Wybiera ucieczkę, czyli pewna śmierć. Silnie rani Azję i ucieka, przez śniegi z
dwoma, jeno końmi. I tu następuje przejmujący opis ucieczki Basi, jednocześnie
będący pięknym opisem jej miłości. Baśka nie wierzy w powodzenie swoich planów,
nie wierzy, że bez prowiantu, bez odpoczynku uda jej się przez wrogie ziemie
dotrzeć do Chreptiowa, jednak za wszelką cenę brnie do przodu, aby tylko skonać
nieco bliżej miłości swojego życia. A przeciw sobie ma cały świat, zimę, przyrodę,
wrogo nastawionych ludzi. Jednego konia pożerają jej wilki, drugi topi się w
rzece. Pozostaje jej, wykończonej brnąć przez śniegi. Gdy już jest u kresu sił,
tak że nie może postawić już kroku, czując że umiera słyszy skrzypienie żurawia
w warowni chreptiowskiej. Szczęśliwie dotarła do domu.
Po takiej
eskapadzie jednak poważnie zapada na zdrowiu, wiele dni będzie toczyć się walka
o jej życie. Ale wyjdzie z tego. I już czytelnik ma nadzieję na szczęśliwe
zakończenie. Ale nie, oczywiście że nie! Bo w literaturze, jak w życiu, już się
wydaje że wychodzimy na prostą a tu bach! Musi się coś spieprzyć.
Powiem Wam
szczerze, że Sienkiewicz podpadł mi silnie. Do dziś mu nie mogę wybaczyć, że wymyślił ten
Kamieniec i umyślił sobie, że wyśle tam Michałka. Jak On mógł? No powiedzcie,
jak on mógł? A Kmicica trzeba było usiec, albo niechby i Skrzetuskiego,
naprodukował się dzieciów, produkcją niemalże taśmową. A Helena głupia była
Bohuna nie wybierając, a Olenka to mnie irytowała, a Basia. To przecież Basia
jest najfajniejszą postacią Trylogii, a złośliwy Sienkiewicz, ani dzieciątka
jej nie dał, ani „żyli długo i szczęśliwie” kanalia wredna.
Gdyby ktoś nie
wiedział dlaczego bluzgam na Naszego Noblistę to wyjaśniam. Henryk Ś oskarżony
jest o to, że uczynił Małego Rycerza dowódcą obrony Kamieńca, obleganego przez
Turków. Jako, że Michał W, był niezwykle honorowy, przysiągł przed ołtarzem, że
prędzej zginie, niż białą szmatę na znak poddania wywiesi nad murami. Obrona
szła im całkiem nieźle, ale mieszczaństwo przeraziło się, że wysadzona zostanie
twierdza i postanowili się poddać. Michał nie miał nic do gadania. Przeczuwał Mały
Rycerz, że żyw z zamku nie wyjdzie i ostatniej nocy, gdy Basia go odwiedziła,
jak dziecku tłumaczył jej, że zginąć to żołnierska dola, że Basia ma sobie
powiedzieć, ze „nic to”, że ma się nie obawiać, tylko myśleć o tym, że On na
nią w lepszym świecie czeka.
Od tej rozmowy
spazmuję, dla odmiany ja już na potęgę. Tylko za każdym razem, gdy czytam
książkę, mam nadzieję, że tym razem Michał nie zginie, że dopisano nowe kartki,
że to była nieszczęśliwa pomyłka…
To jedna z
moich ulubionych par , zobaczycie, że
nie jedyna.
Każdorazowo
bardzo przeżywam tę książkę, jednocześnie przywraca mnie ona do pionu. Dlatego co
najmniej raz w roku ją czytam. Piękny język i naprawdę dobra historia…
ponadczasowa.
Mam nadzieję,
że w lepszym świecie Michałka i Baśkę spotka zasłużona nagroda. Próbowałam
wprawdzie czytać kontynuację, ale jakoś nie mam do niej serca…
W zależności od
wieku i stanu umysłu można z tej historii wysnuć różne wnioski. Ja za każdym
razem odkrywam coś nowego, dostrzegam kolejne detale, które poruszają jakieś
tkliwe struny mego serca… I wiem, że
możecie mnie nazwać nudziarą(bo kto czyta Sienkiewicza), głupią naiwną
sentymentalistką(kto dostaje spazmów czytając tak starą historię), a ja gwiżdżę
na to :p Bo któż jest bez wad.
Ha! I tak to
będzie wyglądało :P już myślę nad parą na przyszłą środę.
Zapraszam do
dyskusji. Co myślicie o tych bohaterach. Czy czytaliście, jakie uczucia w Was wzbudzili,
może ktoś się wynudził i uważa że moja ekscytacja jest bezzasadna?
Wolne wnioski,
votum separatum – bardzo mile widziane!
Nie jesteś sama :D Taka była też i moja reakcja na ten Kamieniec ;(((( Bo ja po "Pana Wołodyjowskiego" sięgnęłam z własnej nieprzymuszonej woli na studiach (a przyznam, że ekranizację oglądałam dawno, jeszcze jako dziecko i końcówki nie pamiętałam) i byłam ogromnie zawiedziona. Też liczyłam, że mój wypożyczony z biblioteki egzemplarz po prostu nie posiada kilku ostatnich stron. Bo to nie może być prawdą, że po tylu perypetiach Mały Rycerz po prostu umiera...... (Choć śmierć dla ojczyzny nie jest śmiercią "po prostu", to poświęcenie i świadectwo miłości).
OdpowiedzUsuńAle Michał nie do konca umiera za Ojczyznę, jego śmierć jest przejawem honoru i to w takiej postaci w jakiej My, żyjący na początku XXI wieku nie znamy.
UsuńMiałam przeczytać na konkurs, ale jak to bywa z lekturami - skończyło się na filmie. Tą parę jednak świetnie zapamiętałam - są inni, oryginalni. Ich historia strasznie mnie wzruszyła.
OdpowiedzUsuńwww.recenzje-cherry.blogspot.com
To książka jest jeszcze lepsza!
UsuńPodpisuję się pod tym oskarżeniem, trylogię uwielbiam i czytałam wielokrotnie to ze Sienkiewicz taki los Małemu Rycerzowi zgotował w głowie mi się nie mieści.Bezsensowny koniec...i nie przyjmuję go do wiadomości.
OdpowiedzUsuńI słuszna postawa!! Ludzie nie umierają, jak długo żyją w naszej pamięci, a skoro w Naszych umysłach Michał żyje... :P
UsuńDokładnie! Ryczę zawsze i przy książce i przy filmie.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że czytając kiedyś miałam wrażenie, że w tym związku na początku to Baśka nosiła spodnie. Pan Michał może i wojakiem był najlepszym, ale w sprawach uczuciowych był niesamowicie zagubiony. Irytowało mnie, że kocha się w mdłej Krzysi, a Baśki nie dostrzega!
Zapytam przy okazji: o jakiej kontynuacji wspominasz? I pozwolę sobie polecić coś co, jeżeli do gustu nie przypadnie, to zostanie pewnie za profanacje uznane czyli: "Rycerzy Trzech" kabaretu Elity :)
Bo Facety durne są....
UsuńKontynuację o tytule "W ręku Boga" czy coś w ten deseń.
Akurat tej książki nie czytałam.
OdpowiedzUsuńAle sam pomysł uważam za bardzo fajny :)
A dziękuję :)
UsuńA książkę polecam :)
Ryczę jak dzieciak, ilekroć czytam tę książkę lub oglądam film. Uwielbiam! Choć za każdym razem mam ochotę zatłuc naszego Henia - Noblistę ;)
OdpowiedzUsuń"Pana Wołodyjowskiego" lubię najbardziej z całej Trylogii. W Michale kocham się na śmierć i życie (głupi Sienkiewicz, jak on mógł brutal jeden!?), ale Basi nigdy nie zazdrościłam, bo ją też kocham. :D To jedni z moich ulubionych bohaterów, jedna z moich ulubionych par.Kiedyś umiałam całe filmowe kwestie Baśki. :D I właśnie, tak mi szkoda jest Michałka i Basi...
I co Ty za bzdury wypisujesz?! Nudziarą?! Ja też czytam Sienkiewicza, a co! I lubię strasznie, choć "Krzyżacy" byli nie do przebrnięcia.
Ale Trylogią ekscytuję się strasznie. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! ("Quo Vadis" też jest świetne ;))
Pomysł na cykl bardzo mi się podoba. W końcu jestem, jak to się mówi, niepoprawną romantyczką. :D Będę zaglądać. I bardzo dobry wybór na początek! :))
Siostro!! Też nie przebrnęłam przez Krzyżaków, ale koleżanka ostatnio mi tak opowiadała, że chyba sięgnę. A Nudziarami jesteśmy :P powiedz komuś kto jest trendi, że pasjonujesz się taką Trylogią. Wyzieje Cię na maksa :P
UsuńTo będę kontynuować. Już mam pomysł na kolejną parę. Tym razem nieco bardziej współczesną :P
E tam, ludziska tylko dziwne oczy robią, że mi się chciało czytać te "flaki" :D Co niektórzy pukają się w głowę, gdy się zachwycam Michałkiem. Ale mi z tym dobrze :P A jeśli to jest nudziarstwo, to ja je lubię, ot co! :D I już zacieram łapki, bo niedługo będziemy omawiać "Potop", he he. (Tak, tak, młoda koza ze mnie. :D)
UsuńA z tą siostrą to wiesz... Trochę się zawstydziłam, że ja Ci chciałam Szymusia odbić, a Ty mnie siostrą nazywasz...
Staroświecko ma być!
(Ale i tak czekam :D).
Szymusia nikt mi nie odbije, więc taka wspaniałomyślna jestem :P
Usuńmłodość jest zaletą :P :D mogę zazdrościć :D
A co ty masz przeciwko Kminicowi i Oleńce?! PO prawdzie ta Oleńka to taka marudna, ale się opamiętała, ale Kmicic...! No to ho ho! I Kmicica nie można uśmiercać. Ale zgadzam się, Sienkiewicz to miał naprawdę źle w głowie, że uśmiercił Takiego Wołodyjowskiego!!! Dobrze, że chociaż trochę czasu ze swoją Basieńką...
OdpowiedzUsuń"Potop" czytałam minimum trzy razy, ale zawsze przed oczami miałam M. Braunek jako Oleńkę. I ten film zrobił krzywdę mojemu spojrzeniu na Potop, nie wątpię, ze to dobra książka może być, ale u mnie coś nie pykło.
UsuńI mów mi wuju :P
Mnie też, zupełnie ją sobie inaczej wyobrażałam. Też mów mi wuju!
UsuńWuju!! to jest odwieczny problem z ekranizacjami :P
UsuńWuj tumult uczyni!
UsuńDlatego zwykle czytam tylko książki. Taka Justyna Orzelska tez była jakaś niedorobiona w filmie. Sam film ok, tylko ona jakaś taka nie taka... A książka świetna...! "Nad Niemnem", znaczy się .
Bardzo ciekawy pomysł, z chęcią będę śledziła, jednak dzisiejszą parą nie jetem zainteresowana bo cóż.. książek nie czytałam!
OdpowiedzUsuńTo będę gorąco namawiać na "Pana Wołodyjowskiego"
Usuńbuhahaha! :D zanim zjechałam na resztę postu WIEDZIAŁAM, którą parę opiszesz jako pierwszą :D :D :D
OdpowiedzUsuńbuhahaha! Nie będę tego teraz czytać, zostawię sobie na jutro, jak będę wypoczęta i wyspana. Mały relaks w przerwie w pracy z tym tekstem dobrze mi zrobi ;)
:-))
Za dobrze mnie znasz po prostu :P
UsuńNiczego do dyskusji nie wniosę, bo niestety nie mam zdania. Za to pochwalę pomysł i za kilka dni zajrzę po jeszcze. :) Może wtedy się wypowiem.
OdpowiedzUsuńOby, mam nadzieję, że z czasem nadrobisz Pana Wołodyjowskiego i podzielisz się opinią
UsuńPomysł fantastyczny, czekam na kolejną środę ;) Tym razem się nie wypowiem, bo książek nie czytałam. Sienkiewicza kojarzę wyłącznie z lekturami szkolnymi, które były cieżkie do przebrnięcia. "W pustyni i w puszczy" było w porządku, co do "Krzyżaków" to tylko pamiętam, jak w szkole po omówienu lektury zaczęli do mnie mówić Jagienka zamiast Jagna ;), "Quo vadis) bardzo mi się podobało, do "Potopu" przymierzałam się dwa razy (i dwa razy przeczytałam tylko pierwszy tom). Trzeba by jednak wrócić do klasyki :)
OdpowiedzUsuńZ Sienkiewiczem to jest tak, że albo wychodzi mu utwór, który porywa wszystkich, albo taki, który jest mocno kontrowersyjny i budzi dyskusję.
UsuńWitaj, zapraszam Cię do zabawy Liebster Blog
OdpowiedzUsuńDziękuję :) już się biorę :)
UsuńPodpisuję się pod wszystkim co o Małym Rycerzu napisałaś. Nigdy nie mogłam pogodzić się z jego śmiercią i też uważam za wielką niesprawiedliwość, że jak już sobie wreszcie żonę znalazł to tak krótko mogli być ze sobą.
OdpowiedzUsuńBaśka według mnie to najlepsza postać kobieca Trylogii. A drugą jest Anusia, choć jej wiele miejsca Sienkiewicz nie poświęcił. Mnie jakoś tak z Baśką mocno się kojarzy.
Co do Heleny - też nie rozumiem jak można było wybrać takiego Skrzetuskiego mając pod bokiem Bohuna.
A Oleńka to całkiem inna historia. Początkowo jej nie lubiłam i to oczywiście przez rolę pani Braunek. Jednak kiedy czytałam Potop to za trzecim czy czwartym razem stwierdziłam, że Sienkiewicz stworzył całkiem sympatyczną postać - na pewno ciekawszą niż Helena czy Krzysia.
A Pan Wołodyjowski to moja ulubiona część Trylogii - choć przyznaję, że nieraz kończę jej lekturę po oświadczynach Baśki - coby sobie nad zakończeniem nie płakać. Jeśli dotrwam do końca to zawsze ryczę. Na filmie także.
A pomysł Twój naprawdę świetny. Już się nie mogę doczekać kolejnej pary. Ciekawe czy to będzie para mi znana. I oczywiście życzę wytrwałości.
Jakoś mi umknął ten wpis - a po prostu muszę stanąć w obronie Sienkiewicza, bo nie on wymyślił takie losy dla Michałka i Basi, a samo życie...
OdpowiedzUsuńJerzy Michał Wołodyjowski i jego żona to postacie autentyczne (chociaż pani Wołodyjowska miała w rzeczywistości na imię Krystyna ale nazwisko panieńskie się zgadza) i ich losy opisane w Trylogii w 90% są prawdziwe... Wołodyjowski faktycznie zginął w Kamieńcu, chociaż nie była to śmierć bohaterska a zupełnie przypadkowa - bodajże trafiony spadającym kawałkiem muru. Jeszcze dodam, że dla swojej żony był czwartym z kolei małżonkiem, a po jego śmierci pani Krystyna jeszcze raz wstąpiła w związki małżeńskie;)
I mnie cały czas wychodzi, że Sienkiewicz zrobił co mógł, żeby z przeciętnego oficera i kolekcjonerki mężów stworzyć jedną z najwspanialszych par w naszej literaturze:)
Wiedziałam o tym :) ale Sienkiewicz nie był znowu tak wierny historii i nawet losy pierwowzoru nie zmniejszają mojego żalu :P
UsuńGdzie się dało to historię naginał, ale tu już nie było jak - wtedy nie było mody na wampiry czy insze duchy;)
UsuńAle zgadzam się z Tobą, że szkoda takiego pięknego uczucia. I podobnie jak Ty, chociaż już czytałam nie wiem ile razy, i oglądałam też nie wiem ile - to jak słyszę czy czytam to "nic to, Baśka..." to ryczę jak bóbr:(
Nic to, jest już kultowe. To zwrot, który wszedł do słownika Polaków.
UsuńNormalnie możesz dostać Złote Usta i malachitową papugę, wybronić diabła, ale Sienkiewicz - chociaż ma uroczą Panią Adwokat, gdybym to ja była Sędzią, nie uciekłby przed surową karą :P