Marianna i pułkownik Brandon.
Jedna z par opisana w powieści Rozważna i romantyczna. Wiem, że wiele osób zarzuci mi, że to emanacja mojej fascynacji Alanem Rickmanem. Zaiste, najpierw widziałam ekranizację i co mam owijać w bawełnę, zakochałam się. Chociaż moim zdaniem sama historia też jest warta uwagi. Tak naprawdę ciągle mam wątpliwości o to czy ten happy end był możliwy i zupełny. Ale posłuchajcie…
Mariannie umiera Ojciec, Ona i jej Rodzina(Matka i Siostry) zostają praktycznie bez grosza przy duszy. O ile wcześniej opływały w zbytki, o tyle teraz będą musiały oszczędzać każdy grosz. Zmuszone są porzucić rodzinny dom i zamieszkać w innym hrabstwie w wiejskim domku.
Któremu do luksusowej willi nieco brakuje.
Niemalże od razu po przybyciu, Marianna wpada w oko, podstarzałemu(jej zdaniem Pułkownikowi). Ale Marianna jest romantyczką w pełnym tego słowa znaczeniu. Marzy o wielkiej miłości, do przystojnego młodzieńca, na białym koniu, który będzie recytował jej wiersze, będzie piękny jak heros. I musowo musi uczucie, porazić ją niczym grom z jasnego nieba. Półśrodków Marianna nie uznaje.
Rodzina Pułkownika. Pułkownik był młodszym synem, a panna była dosyć majętna, aby wzmocnić pozycję rodziny postanowiono, że panna ma poślubić starszego brata pułkownika(tzn. wtedy on nie był pułkownikiem) Nasz nieszczęsny Brandon niesamowicie to przeżył i zaciągnął się do wojska. Panna niestety szczęścia też nie zaznała, starszy Brandon źle ją traktował, wiec uciekła od niego i jak się możemy domyślać zajęła się nierządem.
Niestety! Facet nie miał szczęścia. Na drodze Marianny staje Willoughby w którym dziewczyna zakochuje się bez pamięci, gdyż jest ucieleśnieniem jej marzeń. Wszystko wskazuje na to, że chłopak odwzajemnia to uczucie i nic nie stoi na przeszkodzie aby się w przyszłości pobrali. Ale o dziwo! Pewnego dnia Willoughby zrywa kontakt z Marianną. Dziewczyna nie wie co się dzieje. Wykorzystuje pierwszą okazję, aby wyrwać się do Londynu i tam wypytać ukochanego co to wszystko znaczy. W Londynie dowiaduje się, że mężczyzna którego kochała i z którym wiązały się wszystkie jej nadzieje, zaręczył się bardzo majętną dziewczyną. A Marianna jest przecież bez grosza.
Dlaczego tak się stało? Otóż Willoughby okazał się szują, uwiódł inną dziewczynę i zrobił jej dziecko. Dziewczyną tą okazała się córka ukochanej Brandona, o całym zajściu dowiedziała się ciotka Willoughby`ego i jak można się domyślać nie była zachwycona. A to ona miała mu zostawić po śmierci majątek. Mężczyzna postawił na miłość do pieniędzy.
Jak możemy się domyślać Marianna przeżyła załamanie. W efekcie zapadła na zdrowiu i była bliska śmierci. Przez cały okres choroby i rekonwalescencji Brandon jest obok, dyskretny i wspierający. Marianna powoli wyrzuca ze swego serca mężczyznę który ją zranił, modyfikuje też swoje podejście do życia, dostrzega, że przez to że była nazbyt egzaltowaną doznała wielkiego cierpienia. W końcu wychodzi za Brandona.
I mamy happy end.
Ja długo nie wierzyłam, że ten związek mógł mieć perspektywy, zwłaszcza ze autorka opisała ten związek Marianny, jako kompromis z jej strony. Nie wątpiłam, ani przez chwilę w siłę uczuć pułkownika, w to że on był szczęśliwy. Ale miałam wątpliwości, czy dla Marianny to nie było li i jedynie małżeństwo z rozsądku, ze starszym mężczyzną, który dawał jej pozycję, bezpieczeństwo i opiekę. Owszem, widać zbieżność zainteresowań, ale to nie zastąpi uczucia. Marianna jest irytującą postacią, jest egocentryczna, egzaltowana i goni za księżycem, czy zadowoli się oddaną miłością Brandona? Czy nie będzie wzdychała za innym życiem, przy boku młodego romantyka któremu fiu-bździu w głowie? Czy nie będzie taką Barbarą z Nocy i dni? Która ma pod dachem skarb, ale wzdycha bo jej wiecznie źle?
Ciągle nie mogę dojść do zadowalającego wniosku. Czasami myślę, że po trudnych przejściach złamanego serca, nieco wytrzeźwiała i naprawiła swoje błędy. Innym razem znowu zastanawiam się czy to przejście na stronę rozwagi, nie jest chwilowe, czy to nie słomiany zapał, który gdy zgaśnie sprawi iż znów wróci stara „dobra” Marianna. Marianna, która unieszczęśliwi Pułkownika, który – dla Boga na pewno na to nie zasługuje.
A co Wy myślicie na ten temat? Bardzo mnie to intryguje, czy tylko ja mam tak małą wiarę w Brandonów, czy może coś źle założyłam, źle zinterpretowałam.
Czekam na Wasz głos!
Twarda jesteś, że nie odpuszczasz, ale bardzo dobrze, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu. Z przyjemnością wpis przeczytałam i czekam na kolejny odcinek:)
OdpowiedzUsuńTrzeba być konsekwentnym :)
UsuńCzytając Twój post uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi twórczości pani Austen. Naprawdę, tak dawno nie miałam okazji sięgnąć po żadną powieść jej pióra, że czuję "Austenowy głód".
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się żeby ze strony Marianny wybór Pułkownika był jedynie wyborem drogi na skróty czy poszukiwaniem bezpieczeństwa. Nie jestem idealistką, nie wierzę, żeby nagle zapałała do niego gorącym uczuciem opartym na fascynacji drugą osobą. Ale miłość oparta na wzajemnym zaufaniu i wsparciu jest uczuciem o stokroć bardziej wartościowym, a ktoś kto doświadczył tego co ona nie może tego nie docenić.
Austenowski głód jest straszny, ale do zaspokojenia ;)
UsuńMam nadzieję, że Marianna doceniła Brandona, bo inaczej w zaświatach stłukę ją na kwaśne jabłko :P
"Rozważną i romantyczną" czytałam tak dawno temu, że niewiele pamiętam. Teraz zdałam sobie sprawy, że nie widziałam ekranizacji. Chyba wiem, co sobie włączę w piątkowy wieczór :)
OdpowiedzUsuńTa z Rickmanem jest z 1995 jest też w miarę świeży mini-serial. Z 2008 chyba. też fajny, wizualnie - piękny!
Usuń