Czy można dostać drugą szansę i rozpocząć wszystko od nowa?
James Kier zginął w wypadku. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało.
On sam dowiedział się o własnej śmierci z gazet. Pomyłkę szybko wyjaśniono, ale błąd popełniony przez dziennikarza ucieszył wszystkich znajomych Jamesa.
Nic dziwnego.
Nie był kandydatem na najlepszego przyjaciela.
Bezwzględny szef. Rekin biznesu wyznający zasadę - po trupach do celu. Mąż, który zostawia umierającą żonę. Ojciec znienawidzony przez syna.
Czy można zacząć wszystko od nowa?
Wynagrodzić popełnione krzywdy?
Przebaczyć innym i sobie?
„Stokrotki w śniegu” to piękna, wzruszająca opowieść o sile miłości i nadziei. O tym, że najważniejsza w życiu jest rodzina. Że tylko kochając i będąc kochanym, można odnaleźć własną drogę w życiu.
Był okres, że recenzje ‘Stokrotek
w śniegu” pojawiały się niemalże na każdym blogu. Coś mnie ciągnęło do tej
książki, ciekawy tytuł? Intrygująca
okładka? Nie uległam modzie, ale gdy rozpoczęłam pierwsza po studiach pracę za
pierwszą wypłatę kupiłam miedzy innymi „Stokrotki w śniegu”. Półtora roku
przeleżały na półce. I nadszedł ich czas. Dobry czas, bo to książka do czytania
w Święta, rozgrzewa, daje nadzieję i wyciska oczyszczające łzy.
James jest zimnym draniem,
sukinsynem, który bez mrugnięcia okiem pozbawia ludzi dorobku życia. Bo jego kiedyś też pozbawiono marzeń. Niedługo przed świętami przeżywa ciekawe
wydarzenie, otóż w eter idzie wieść, że zginął. W Internecie pojawiają się niesympatyczne
komentarze, broni go tylko jedna osoba. James uświadamia sobie jak jałowe było
jego życie. Nikt po nim nie płacze, narzeczona świętuje z jego kartą kredytową,
„przyjaciele” i wrogowie jednoczą się w tańcu radości, że ten drań poniósł
karę. Pod wpływem tego zdarzenia coś w Jamesie pęka. Uświadamia sobie, że Ci którzy
wypisywali paskudne zdania na jego temat, mają rację, faktycznie odbierał
ludziom wszystko, bez mrugnięcia okiem, porzucił żonę a w dzień gdy wracała z pierwszej
chemii(rak trzustki) przysłał jej papiery rozwodowe. Syn nie chce z nim mieć
nic wspólnego, nie chce go nawet na swoim ślubie. Jedyną osobą, która wierzy,
że w Jamesie wciąż drzemie dobro, jest jego już prawie była żona – Sara. Sara
wciąż pamięta mężczyznę, którego kochała. Dobrego, troskliwego, który chciał
pracować z trudną młodzieżą. Sara wie, że James po prostu gdzieś się pogubił i
go nie skreśla.
Ta książka to współczesna „Opowieść wigilijna historia poprawy, odnajdywania swego człowieczeństwa. Opowieść o tym
jak łatwo jest kogoś skrzywdzić, ale jak niewspółmiernie trudniej jest
zadośćuczynić, czasami to naprawienie krzywdy jest już niemożliwe, czy jednak w
związku z tym niemożliwe jest oczyszczenie i spokój sumienia? Czy nie można
przerwać spirali zła?
Pracownica Jamesa przygotowuje mu
listę osób które skrzywdził, te pięć osób to pięć historii dramatu jednostki,
straconych marzeń, łez i cierpienia. To wzruszający obraz tego jak może wyglądać
naprawienie szkody. Ja możemy się przeliczyć w oczekiwaniach, jak ciężko będzie
zaleczyć rany które zadaliśmy. Ale czy „trudno” jest tożsame z „niemożliwe”?
Każdy z Nas w tym mijającym roku
upadł. Zapewne zrobiliśmy coś z czego nie jesteśmy dumni. Może skrzywdziliśmy
osobę, która Nas kochała, może nie wykorzystaliśmy szansy na czynienie dobra.
Ta książka przypomina o tym, że „póki życia, póty nadziei” wykorzystajmy czas
który nam dano. No i pamiętajmy, że miłość jest cierpliwa i że wybacza!!
Osobiście się przy tej książce
okropnie popłakałam, łzy kapały kiej grochy. Ale to dobre łzy były!
W życiu bym nie sięgnął po taką książkę, gdybym przypadkiem się na nią natknął, ale po Twojej recenzji... - kto wie? ;-) Pozdrawiam serdecznie i Wesołych Świąt życzę :)
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać tę książkę w okresie przedświątecznym, ale mi się nie udało. Jeszcze to nadrobię Wesołych świąt.
OdpowiedzUsuń