Jürgen Thorwald, autor Stulecia chirurgów oraz Stulecia detektywów, bada jedną z najbardziej tajemniczych i podstępnych chorób w dziejach: hemofilię.
Według powszechnie panującej opinii choroba ta charakteryzuje się szczególnym przebiegiem procesu dziedziczenia. Zapadają na nią jedynie męscy członkowie rodziny. Kobiety natomiast są nosicielkami choroby, same jednak nie ujawniają jej symptomów. Najsłynniejszą nosicielką tej rzadkiej przypadłości była królowa Anglii Wiktoria. To ona nieświadomie poprzez mariaże swych dzieci przyczyniła się do rozpowszechnienia jej na europejskich dworach.
Bohaterami Krwi królów są trzej książęta, a zarazem trzy najbardziej znane przypadki hemofilii w Europie. Losy wydziedziczonego następcy tronu hiszpańskiego Alfonsa, księcia pruskiego Waldemara, walczącego o życie podczas ostatnich dni II wojny światowej, oraz carewicza Aleksego, leczonego przez demonicznego Rasputina, układają się we wstrząsającą kronikę wydarzeń, które w dużym stopniu zaważyły na losach Europy przełomu XIX i XX wieku.
Hemofilia jest jedną z
najrzadszych chorób. Mnie jednak fascynowała. Nie pamiętam czasów gdy nie
wiedziałam co to jest hemofilia. Nie wiem czy tak wcześnie Rodzice zaszczepili
we mnie historycznego bakcyla, a może to wiedza z poprzednich wcieleń?
Wiedziałam, że najbardziej znanym hemofilikiem był carewicz Aleksy, syn
ostatniego cara Rosji Mikołaja II. Hemofilia nazywana była chorobą królów,
objawiała się brakiem właściwego krzepnięcia krwi, choremu na każdym kroku
groziło wykrwawienie się. Chorowali na nią przedstawiciele wielkich dynastii
Europy, tylko mężczyźni.
Jurgen Thorwald opisuje trzech
hemofilików – Alfonsa, syna króla Hiszpanii Alfonsa XIII, który był zmuszony
uciekać z Madrytu owładniętego rewolucją, Waldemara właściciela majątku
Żabkowice Śląskie, będący bratankiem cesarza Wilhelma II i siostrzeńcem carycy
Aleksandry. Trzecim – ostatnim bohaterem powieści jest nieszczęsny carewicz
Aleksy.
Autor przyjmuje bardzo ciekawą
konwencję, opisuje życie chorych mężczyzn. Przy Alfonsie to on sam opowiada o
historii swojej rodziny, obawie matki co do wyboru żony przez syna. Opowiada o
zdiagnozowaniu u niego hemofilii, ciągłym lęku o jego życie. Życie w złotej klatce, choroba która
uniemożliwiła mu normalne życie, która przyczyniła się do pogorszenia nastrojowo
społecznych i w oczach bliskich a także ludu uczyniła z niego nieodpowiedniego
następcę tronu. Ten opis, życia młodego człowieka jest bardzo poruszający, może
dlatego iż Autor uczynił go bardzo osobistym, nie dowiadujemy się o tym
wszystkim od świadków, osób które coś słyszały, coś widziały, poznajemy relację
bezpośrednią. Niemalże przysłuchujemy się rozmowie. Dzięki temu rozdziałowi poznajemy,
dosyć pobieżnie, schyłek monarchii przed wojną domową i dramat jej
poszczególnych członków. Alfons umarł mając 31 lat. Akurat wszedł w wiek w
którym śmiertelność hemofilików w związku ze procesami biologicznymi była
bardzo mała, tylko około 8%(co w porównaniu z 58% śmiertelności w wieku od
narodzin do dwudziestego roku życia, wydaje się znikomym odsetkiem).
Waldemar Hohenzollern nie musiał
umrzeć, gdyby nie wojenna zawierucha, paniczna niechęć w stosunku do Niemców,
którzy rozpoczęli II wojnę światową, przeprowadzony by transfuzję i stary książę
przeżyłby. Waldemar dobiegał sześćdziesiątki, nie zabił go okres dzieciństwa,
nie pokonały go upadki, skaleczenia, jako jeden z nielicznych
hemofilików dożył tak sędziwego wieku, wiązało się to z tym, że tak jak Alfons,
dożył czasów gdy odkryto zbawienną moc transfuzji krwi od zdrowych osób,
posiadających właściwą grupę krwi. Takie transfuzje często ratowały mu życie.
Niewiele brakło, a tym razem również by je uratowały. Waldemar jest
przedstawicielem dynastii Hohenzollerów, o której niewiele się mówi w
kontekście hemofilii. Jest więc Waldemar ciekawostką, nie tylko ze względu na
dynastię z jakiej się wywodzi, ale również ze względu na wiek którego
dożył. Jego brat zmarł również, w młodym
wieku z powodu hemofilii.
Wreszcie ostatni bohater książki,
syn Mikołaja II i Alicji Heskiej – Aleksy. Długo wyczekiwany następca tronu,
wymodlony cud, chłopiec który miał ocalić Rosję. Prawda o jego przypadłości
wyszła na jaw, najwcześniej(z wszystkich bohaterów), wkrótce po narodzinach dał
o sobie znać krwotok z pępka, wtedy cienie podejrzenia zawitały na dwór, razem
z nimi rozpacz i strach na dobre rozgościły się przy kołysce małego. Rozpoczęła
się szalona walka o życie carewicza, toczona w tajemnicy. To z powodu chorego
carewicza na dworze pojawił się Rasputin, będący ostatnim szarlatanem, który
starał się dochrapać synekury za pomocą swoich szemranych umiejętności. Jednak
w jakiś sposób pomagał chłopcu, tamował jego krwotoki i uśmierzał ból. Autor
używając logicznych argumentów, próbuje wyjaśnić fenomen cudów Rasputina.
Czytając opis zmagań Aleksego z chorobą, niejednokrotnie się wzruszymy. Jak
pełne udręk było jego życie, jak doskwierać musiała ta złota klatka mająca
chronić jego zdrowie i życie, przy całej dojrzałości, był przecież zwykłym chłopcem,
który chciał się bawić, dokazywać, czy wreszcie jeździć na rowerku. Jego koniec
jest najokrutniejszy… ale o tym przecież wiecie.
Wreszcie na sam koniec mamy
rozdział poświęcony hemofilii od pierwszych wzmianek na temat choroby jej
przebiegu, objawów, dywagacji na temat tego skąd u Wiktorii gen odpowiadający
za hemofilię. Pewnie wielu z Was obawia się iż książka będzie niestrawialna ze względu
na terminologię medyczną. Nic bardziej błędnego Autor w bardzo przystępny
sposób tłumaczy, zarówno rzeczy tak oczywiste jak krzyżówki Mendla w kontekście
hemofilii(czy możliwe jest aby kobieta zachorowała na hemofilię), jak również
opis procesu krzepnięcia krwi i zaburzeń wywołanych hemofilią będzie
zrozumiały.
Nie objawiam jakichś szalonych fascynacji
medycyną, jednak bardzo mnie ujęła ta książka, każda czynność przerywająca
lekturę była bardzo niemile widziana. Czyta się bardzo szybko, porusza,
dostarcza wielu nowych informacji o tym jak ciężkie było życie człowieka z
hemofilią kiedyś, rzeczy błahe, potknięcie, przeciągniecie się przez sen,
wypadanie mleczaków, stanowiły zagrożenie życia, jakby człowiek był z kruchej
porcelany.
Tak, ta ksiazka to doskonaly mariaz historii z medycyna. Bardzo dobrze napisana i wspaniale sie czyta.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Stulecie detywów" Thorwalda. Świetna jest po prostu. Jedna z moich książek roku, a tak długo przeleżała na półce. W bibliotece mam jest też "Stulecie chirurgów". Musze wreszcie wypozyczyć i przeczytać. Na tą też mam chętkę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie o wpływie choroby Aleksego na sytuację na dworze rosyjskim pisze też Robert K. Massie w ksiązce "Mikołaj i Aleksandra"
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=23097
Na pewno poszukam innych książek Autora :)
UsuńMi nie trzeba niczego tłumaczyć odnośnie tej choroby. Mój mąż jest hemofilikiem, z grupą A, czyli ma najostrzejszą z trzech wersji tej choroby. Jednakże z tym da się żyć. Moja rodzina jest tego najlepszym dowodem :)
OdpowiedzUsuńTo dużo zdrowie życzę :) czytałam właśnie, że da się funkcjonować normalnie, są leki, jest leczenie
Usuńnie ma leków...
Usuńmożna podawać jedynie czynnik krzepliwości w momencie, kiedy czuje się zbliżający wylew.
jednakże nie we wszystkich miastach jest go tak łatwo dostać, a żeby już to zrobić, to jest tyle biurokracji... że głowa boli
dodatkowo co 2 lata musi mój mąż jeździć na komisję do ZUSu w Grudziądzu i udowadniać, że jest chory, aby mu na kolejne 2 lata przedłużyli rentę... socjalną! i weź wyżyj za nie całe 580zł na rękę..
pisząc o lekach miałam włąśnie to na myśli. Ja mam astmę, biore środki, które tego nie leczą, tylko pomagają żyć.
UsuńJa mam podobnie z pulmonologiem, mam raz w roku jechać po zaświadczenie, że nie jestem I osobą która wyzdrowiała z astmy i że nie chcę naciagnąć NFZtu na leki :/
Chore to wszystko :(
no tak wygląda nasza służba zdrowia
Usuńzamiast pomagać, szkodzą jeszcze bardziej
mój mąż hemofilik, ja mam zdiagnozowaną nerwicę i też muszę brać leki, żeby "normalnie" funkcjonować :/ a weź powiedz w towarzystwie, że masz nerwicę, to każdy się śmieje, no bo przecież wszyscy się denerwujemy, że to normalne... pojęcia nie mają o czym mówią
a tacy Ci jeszcze kłody pod nogi rzucają, zamiast pomagać spokojniej żyć, to tylko aby wszyscy lekarze i placówki medyczne dokładają więcej zmartwień -.-
Czasami mam wrażenie, że eksterminacja chorych prowadzona przez Hitlera, była bardziej humanitarna, niż to co funduje nam NFZ. Dla mnie to wszystko jest upokarzające, tłumaczenie się na każdym kroku, że nie jestem złodziejem, że nie próbuję czegoś wyłudzić :/
Usuńmasz absolutną rację :(
Usuńnic, trzeba mieć nadzieję, że może z czasem ludzie będą bardziej "ludzcy" i z większą wyrozumiałością będą podchodzić do chorych osób
Mam ogromną ochotę na wszystkie książki Thorwalda, więc i na tę ostrzę sobie zęby :)
OdpowiedzUsuńCenią się nieco, sporo jeśli popaatrzy się na objętość...
UsuńNo niestety cena jest zaporowa póki co. Może jak znajdę jakąś robotę, to zaszaleję :P
Usuń