Kończy się powoli Tłusty Czwartek, czyli festiwal, napychania się :)
Wolę nie liczyć ile pączków zjadłam. :P Pocieszam się tym, że spaliłam sporo kalorii idąc po zaspach po wanilię do ciasta, a następnie młócąc masę ciasta, aby była gładka i elastyczna. Jak ciasto drożdżowe być powinno.
Co roku w porze robienia pączków myślę o Babci, której nie ma... 19 lutego, kolejny rok. Babcia robiła najlepsze pączki świata. Moja Mama pączków nie robi, raz spróbowała i trzeba było wietrzyć cały dom, a Ona do pączków już się nie dotyka. Obserwuje moje wyczyny. Gdy sama z tęsknoty za Babcinymi zaczęłam robić, doceniłam ten wysiłek. Babcia była starsza ode mnie o 62 lata, podziwiam Ją, sama ledwo ruszam prawą ręką(tą zagniatałam) a Ona przecież robiła te pączki i częściej i w większych ilościach...
To przedwojenne pokolenie to z innej gliny było ulepione, my jesteśmy miękkie wołki :P
W Tłusty Czwartek uświadamiam sobie, że się starzeję, jeszcze dziesięć lat temu, spokojnie dawałam radę zjeść ponad dwanaście babcinych pączków, jeden za drugim. Dziś pięciu nie dam rady. Na jeden raz. Starość Panie!!!
Ogólnie - powinnam mieć super humor, bo jednak cukier, glukoza poprawia humor, właściwie powinnam rżeć, a mnie łapie nostalgia i dół.
Za dużo rzeczy mi doskwiera, uciekam w te książki, żeby nie myśleć. Zagniatam ciasta, wałkuję, wykrawam i kontempluję, starając się nie myśleć o sobie, bo wpadnę w dół okrutnie. A na świecie tak pięknie.
Pokażę Wam mniej więcej gdzie mieszka Kasiek. Tutaj widzicie rzut obiektywem na moją ślepą uliczkę, gdzie mieści się moje Ossolineum in spe.
Pięknie Nas zasypało. Osobiście uwielbiam zimę, taką biała, pełną śniegu, z butami zapadającymi się w śniegu....
Czytam teraz(jak widzicie na zdjęciu "Moje życie we Francji". Niesamowicie ciepła książka. Super się czyta :))
Ja też w końcu znajdę cel i sens. Już niedługo, wszystko się ułoży, dostrzegę właściwą perspektywę, ułożę sobie wszystko w głowie i zacznę układać w realu. Przecież z życiem jest jak z puzzlami, najpierw jest bezkształtna masa, bałagan okropny, do momentu, gdy po czasie układania sobie wszystkiego, dostrzeżesz oczyma wyobraźni jak to ma wyglądać, później każdy puzzel niemal automatycznie wskakuje na miejsce i z chaosu wyłania się piękno.
Ale co jeśli w moim opakowaniu brakowało kawałka? Albo przez własną głupotę, roztargnienie zgubiłam gdzieś fragment??
Muszę kupić sobie puzzle :P
Idę odpocząć, urobiłam się jak wół. A z trzydziestu pączków, zostaje już coraz mniej. Ciekawe czy jakiś doczeka porannej kawy :P
I tak będzie Kasiek! Tak, jak piszesz pod koniec o tym celu i sensie. Życzę z całego serca :)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję :))
UsuńOby, bo chwilowo dziury nawet pączkami nie próbuję zapychać
Oddaj Kasiu swoje życie wew właściwe, Boże ręce i będzie się układało, gdyż i tak od nas w zasadzie niewiele zależy, tylko się nam tak wydaje, że tak jest. To nie swoje plany realizujemy. Coś już wiem na ten temat.Podobne zdjęcia pokazywałam na swoim blogu tyle, że na "taka sobie kronika")
OdpowiedzUsuńStaram się, ale mój zosiosamosizm jest silnym instynktem...
UsuńWidziałam zdjęcia - przepiękne!!
Jej jak pięknie biało, u mnie po śniegu już śladu nie ma ;( A szkoda bo go uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA co do pączków to na prawdę podziwiam!
Nie ma co podziwiać!! Robić trzeba :))
UsuńDziś wszystko dalej, jak polukrowane, można się zakochać :)
Chyba też poszukam tej ksiązki w bibliotece bo limit na zakupy już wyczerpałam. Ostatnio oglądalam film o bohaterce, więc ogólnie "wiem o co biega", ciekawa postać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa ją nabyłam na wyprzedaży, AŻ za 9.99 :D pod wpływem filmu właśnie.
UsuńOj, te babcie... Ja niestety jedną ze swoich musiałam pożegnać pod koniec stycznia :(, miała ponad 72 lata. Już nigdy nie zjem pyz (parowańców, bańców, jak je ona nazywała) zrobionych przez nią :(, na szczęście jako tako nauczyłam się robić podobne, więc to zawsze w jakiś sposób będzie mi o niej przypominać :). Dziś zjadłam na szczęście tylko jednego pączka - nie jestem ich jakąś szczególną wielbicielką. A tej Twojej zimy to po prostu zazdroszczę! Mimo że w styczniu, kiedy Wielkopolska miała ferie, całe bite dwa tygodnie było u nas biało. Nie lubię zimy, ale jak już jest, to niech będzie konkretna, czyli w miarę mroźna, no i biała, a nie jakieś plupry na ulicach :). Według prognoz pogody w najbliższych dniach coś tam ma w okolicach Poznania poprószyć, więc jestem ciekawa, jak będzie ;).
OdpowiedzUsuńMama mojej Mamy była ostatnią Babcią :( umarła ponad pół roku przed moją osiemnastką :/ Rodzice Taty zmarli jak miałam sześć lat a Taty Mamy nie poznałam...
UsuńWięc tradycja zanika, ale nie damy się - prawda? Trzeba ocalic co się da, nie wiem jeszcze dla kogo, ale trzeba :D
Kochana to jak będziesz w moim wieku (za te 2-3 lata:):):) to już żadnego pączka nie dasz rady zjeść:)
OdpowiedzUsuńAle coś w tym jest, ja zjadłam 1 pączka i 1 racucha+ 4 faworki w domu i padłam.
Dzisiaj dietka i na śniadanie dietetyczna owsianka.
Nie strasz mnie tak!!!!
UsuńNiestety Babcie to cudowne 'wynalazki'. Zawsze mądre, ciepłe i z dobrym jedzonkiem. Ja już niestety swoich nie mam, ale babcie mojego męża są fantastyczne i zastępują mi własne. I to właśnie jedna z nich smaży pączki:)
OdpowiedzUsuńMasz chociaż mężowe Babcie, u mnie bida na całego. :(
UsuńI ja, co roku w karnawale, a zwłaszcza w okolicach dnia babci, wspominam swoją ukochaną babcie i jej pączki...Zawsze robiła całe sterty pączków właśnie na dzień babci! Odkąd odeszła, nikt już w mojej rodzinie nie robi pączków:( 20 lutego minie już wiele lat bez niej...A tęskno wciąż...
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twoją nostalgię. I życzę, żeby wszystko się poukładało, a puzzle okazały się kompletne!
Zima piękna, uwielbiam taką! W mieście rzadko jest tak cudnie zaśnieżone...
Dzięki, takie zrozumienie wiele znaczy, sprawia że nie czuję sie jak totalna dziwaczka :(
UsuńNie dziękuję :*
Ja moich babć ani dziadków nie znam lub nie pamiętam. A Ty Kasiu co to za dołowanie załączasz? Tęsknota za babcią - rozumiem, brak kogoś bliskiego zawsze doskwiera i niczym nie da się tego braku zrekompensować. Ale widzę, że to wierzchołek góry lodowej. Nie kontempluj, nie wałkuj, bo z tego nigdy nie wychodzi nic dobrego. Coś o tym wiem. A puzzle są zawsze kompletne, tylko niektórzy dostają w życie w 20 prostych kawałkach, a inni - w tysiącu drobnych. Uszy do góry!
OdpowiedzUsuńA nie miałam doła na przełomie roku, a wcześniej w okolicy urodzin i chyba nadrabiam. ;)
UsuńLubię czytać Twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńEh, też chciałabym ułożyć swoje puzzle ..
Dziękuję :)
Usuńtrzeba wierzyć, że nam się uda!!
Pączków nie lubię, w ogóle nie lubię słodyczy, więc nie mam problemu z tym czy dam rade wcisnąć w siebie więcej :D Zjadłam w czwartek jednego i nawet na niego nie miałam szczególnej ochoty :)
OdpowiedzUsuńTęsknotę za Babcią rozumiem doskonale, ja bez mojej przeżyłam ponad połowę życia już, a i tak ta tęsknota jest ciągle ta sama...
Takie tęsknoty na które nic nie można poradzić są bolesne. W moim przypadku działa upieczenie czegoś, lub kupienie książki
Usuń