Jakim człowiekiem może stać się kobieta, silnie poturbowana przez wojnę, która wyrzekła się
wszystkiego dla miłości?
Kalina prawie nie zna własnej matki – Marianna nigdy nie pozwoliła, by ktokolwiek, włącznie z córką, poznał jej przeszłość i zrozumiał życiowe motywacje. Dlatego Kalina, choć jest już dorosłą kobietą, nadal w głębi serca pozostaje małym, skrzywdzonym dzieckiem. Zagubionym, samotnym i niepewnym swojego miejsca w świecie.Już nie ma sielskiego dworu wśród rozkołysanych, mazowieckich pól, a niezwykłą atmosferę ostatniego, przedwojennego lata zatarła w pamięci późniejsza zawierucha. Marianna jest zagubiona w nowej, siermiężnej rzeczywistości i nie potrafi uporać się z noszoną w sercu tajemnicą.Ale los nie pozwoli jej być biernym obserwatorem życia. Kalina staje się żoną, matką… ale dopiero gdy na jej drodze staje Maciej, musi się rozliczyć sama ze sobą.
„Upalne lato Kaliny” pewnymi watkami nawiązuje do „Upalnego lata Marianny” (choć książka jest odrębną całością).Tym razem autorka przenosi czytelnika w sugestywnie naszkicowany świat końca lat sześćdziesiątych.
Oczekiwałam lekkiej lektury na
upalne dni… dostałam kolejnego kaca książkowego. Miało być lekko i przyjemnie,
było intensywnie, szykujcie się na kolejną beznadziejną recenzję, bo takiej
dobrej książki nie umiem opisać dobrze. Będzie znowu usiłowanie nieudolne – to karne
mnie chyba prześladuje.
|
początek lektury przy kawie |
Nie czytałam – jeszcze!!- „Upalnego
lata Marianny”, ale „Upalne lato Kaliny” przemówiło do mnie w kilka chwil.
Widziałam, że książka gości na wielu blogach, więc odłożyłam ją, aby nabrała
mocy urzędowej. „Wytrzymałam” tydzień. A i tak za długo. Odebrałam tę książkę jako bardzo mocną
opowieść o życiu. Skłoniła i skłania mnie do refleksji.
Kalina to córka Marianny – znanej
z poprzedniej książki „Upalne lato Marianny”. W tej książce poznajemy w jaki
sposób losy Marianny wywarły wpływ na los jej córki. Marianna, żyjąc tylko
własnym życiem, własnymi potrzebami, zaniedbała najbliższą rodzinę, skrzywdzona
na początku dorosłego życie ni potrafiła dać córce miłości, nie potrafiła być
matką. Kalina z tego powodu jest poharatana uczuciowo, dodatkowo okres liceum
sprawił, że straciła wiarę w Boga i straciła zaufanie do mężczyzn. Kalina tak jak jej matka nie potrafi kochać.
Pod koniec lat sześćdziesiątych, nieco tylko po dwudziestce, gdy życie się
zaczyna, gdy okulary są różowe, ona wychodzi za mąż za około dwie dekady
starszego wykładowcę uniwersytetu, historyka, który kocha Kalinę, chce z nią
być, ale nade wszystko kocha swoją historię, swoje szpargały. On przeżył wojnę,
doświadczył tego zmierzchu bogów, tragedia wojny odcisnęła na nim piętno,
Kalina urodziła się już po wojnie, w rodzinie szlacheckiej, wywłaszczonej, ale której
jako-tako się wiodło. Ona jest młoda, powinna szaleć, on chce tylko siedzieć w
książkach. Katalizatorem, który
doprowadza do ich ślubu jest ciąża. Dziecko które pojawia się na świecie cieszy
Jerzego, ale nie wzbudza żadnych uczuć w Kalinie, która korzysta z okazji i
zostawia córeczkę w rodzinnym domu pod okiem swej dawnej piastunki, pod
pretekstem kończenia studiów i pisania pracy. Ostatnim akordem wolności, nim
będzie musiała zmierzyć się z wychowaniem córki jest wyjazd z mężem i z
przyjaciółmi do Zakopanego. Jerzy będzie pracował, Kalina pozna góry. I być
może wszystko pozostałoby po staremu, gdyby nie spotkanie Maćka – przyjaciela,
Basi – z którą Kalina i jej mąż jadą w góry. Młody, pełen życia chłopak,
którego życie również nie było sielanką, ale niemalże rówieśnik Kaliny z
bezpośredniością graniczącą niekiedy z bezczelnością uświadamia jej, jakie nieszczęśliwe, puste i
jałowe życie wybrała. Może i spotkanie Maćka nic by nie zmieniło, bo Basia
uprzedziła przyjaciółkę jakim jest on lekkoduchem i bawidamkiem, jak skacze z
kwiatka na kwiatek. Ale rozmowa Kaliny z właścicielką pensjonatu, uświadamia
jej co w życiu jest ważne, jak szybko mija czas, i jak w tym kontekście ważne
jest owo słynne carpe diem. Może i to
wszystko nie zdołałoby popchnąć Kaliny na nowe tory, gdyby nie Gabrysia, jej
dawna piastunka, nie postanowiła przerwać milczenia i nie opowiedziała jej historii
życia i dramatu Marianny. Historia matki stała się iskrą na prochu… A jak to
się skończyło? Czy książki się kończą? A może trwają w nas, jako alternatywne
byty?
Zwykle staram się fabułę streścić
w kilku zdaniach, hmmm dziś mi nie wyszło za bardzo, a starałam się
|
Z nadmiaru emocji emocji musiałam coś upiec ;] |
napisać
tylko o rzeczach najważniejszych, starałam się nie spolerować, chyba mi się
udało. : ) Siła tej książki nie tkwi w konkretnych wydarzeniach, których
zdradzenie mogłoby zepsuć przyjemność lektury. Właściwie to zastanawiam się,
jakim cudem ta książka tak mnie skopała. Czytając ją, ogarniał mnie przejmujący
smutek, pomimo górskich szczytów, potęgi Tatr, wśród których rozgrywa się akcja.
Przebiegały mi mrówki wzdłuż kręgosłupa, ogarniała mnie pustka i ten smutek…
Naprawdę rzadko zdarza się, abym książkę odbierała tak mocno. Nawet teraz po odłożeniu książki(jeszcze nie
na półkę) czuję taki bezdech, jakbym dostała pięścią w brzuch.
Piękny, staranny język, celne i
mądre zdania, które trafiają w serce, przynajmniej w moje, uderzyły w pewne
podstawy mojej filozofii, mojego sposobu na życie i na pewno nimi zachwiały,
czy je zburzą?
Sam pomysł w gruncie rzeczy jest
zlepkiem pomysłów oklepanych i znanych, ale tak zebrany do kupy jest czymś
nowym i bardzo, bardzo dobrym. Jestem pod wielkim wrażeniem tej książki oraz
stylu autorki, która znajduje drogę do duszy czytelnika i gra na niej, jak
tylko chce.
Czytałam "Upalne lato Marianny" i byłam zachwycona,zwłaszcza, że bardzo lubię atmosferę lat trzydziestych.
OdpowiedzUsuńTę książkę też kiedyś na pewno przeczytam. :)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Muszę przeto "Upalne lato Marianny" przeczytać, ciekawe jak odbiorę, bo Marianny nie polubiłam z tej książki.
UsuńPrzyznam, że nie spodziewałam się, że ta książka może wywołać takie emocje. Czytałam recenzje na kilku blogach i nabrałam ochoty, ale po Twojej opinii wiem, że muszę przygotować się na coś mocniejszego niż myślałam. Najpierw jednak "Upalne lato Marianny".
OdpowiedzUsuńA wiesz jaki dla mnie to był zaskok?? Ja się spodziewałam, letniego romansidła a tutaj taki szok.
UsuńNa razie mam inne plany czytelnicze, ale skoro tak zachwalacie :D
OdpowiedzUsuńE tam, nieudolne i beznadziejne;) Ja tam lubię Twoje teksty, bo są właśnie takie Twoje, osobiste, a te mnie najbardziej przekonują:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Mam jednak wrażenie, że jak czytam dobrą książkę to co bym o niej nie napisała i tak będzie beznadziejnie.
UsuńSłyszałam o tej książce, ale jakoś się zniechęciłam... Po Twojej recenzji nabrałam ochoty na przeczytanie tej książki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: im-bookworm.blogspot.com
Mam nadzieję, że jak przeczytasz, nie będziesz na mnie zła. Co tam nadzieja. Raczej pewna jestem
UsuńAż takie emocje książka wyzwala? To musze przygotowa się na dobrą poruszającą lekturę. A wypieki cudne:) przepis poproszę.
OdpowiedzUsuńNa mnie wywarła ogromne wrażenie. Nie spodziewałam się tak silnych emocji.
UsuńPrzepis muszę wklepać :) jak będę pamiętała - jeszcze dziś wieczorem.
Zawsze mnie zastanawia co wpływa na to, że książka trafia do serca i umysłu czytelnika- czasem są to jak napisałaś celne i mądre zdania, coś co niby jest nam znane, ale za pośrednictwem całości zmienia sposób patrzenia na świat.
OdpowiedzUsuńZagadka literatury chyba :) Dlaczego jedna książka porusza, wstrząsa, a druga - niby podoba nie pozostawia takiego śladu w duszy. Może to kwestia momentu? Na razie jeszcze szukam odpowiedzi.
UsuńDo koniecznego przeczytania. Słyszałam już o niej, bardzo lubię takie smutne książki.
OdpowiedzUsuńsmutne książki rządzą. Wolę popłakać. Ze śmiechem na książce mam problem.
UsuńKasiu, sięgaj szybko po "Upalne lato Marianny"! Mnie ta lektura zachwyciła, kradnąc moje serce. Jak tylko skończę książkę, którą właśnie czytam, to sięgam po "Upalne lato Kaliny", gdyż już tęsknię za bohaterami...
OdpowiedzUsuńNie kuś, nie kuś. Oj jak mnie korci!!
UsuńZostawiłam wcześniej komentarz, ale albo zniknął, albo w innym miejscu go napisałam. ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie powtórzę, że książkę mam na dużej uwadze, bo lubię smutne, depresyjne powieści.
Pozdrawiam.
Do spamu trafił, ale odratowałam biedaka(komentarz).
UsuńSzukam kolejnej depresyjnej książki...