"Uczę się radośnie wypuszczać sprawy z rąk, mając świadomość, że człowiek nie może być wszystkim. Czynię to, czego nie mogę zwalić na kogoś innego; być po prostu Tomášem Halíkiem"
Książka Tomáša Halíka to zbiór trzynastu niezwykłych opowieści o wierze, nadziei i miłości. Próba odpowiedzi na pytania, jak ocalić siebie w czasach kryzysu, jak znaleźć sens w cierpieniu, gdzie szukać prawdy, jak żyć z wątpliwościami i jak wahać się mądrze. Obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy poszukują swojego miejsca w świecie.
"Czeski ksiądz Tomáš Halík jest jedynym księdzem, którego słucham z uwagą. Mam wrażenie, że jest to także jedyny ksiądz, którego chętnie słuchają zsekularyzowani Czesi. „Mówi tak pięknie, że nic przeciwko niemu się we mnie nie buntuje” – powiedziała mi pewna Czeszka, która jest ateistką od 78 lat.Od dawna zastanawiam się, czy ksiądz Halík na pewno wierzy w tego samego Boga, w jakiego wierzy się w Polsce." (Mariusz Szczygieł)
Leży przede mną
książka tak mądra, że obawiam się że braknie mi słów by ją opisać. A
jednocześnie czuję, że muszę o niej coś powiedzieć. Chcę ją Wam polecić.
Myślałam, że mam zakładek indeksujących do końca życia – tak pisałam na FB –
ale zaczęłam czytać Halika i tam, na każdej stronie znajdowałam zdanie, które
chciałabym przytoczyć i zapamiętać, jeszcze raz przemyśleć.
Niezwykle, że
tak niepozorne, cienkie książeczki, mogą tak dotknąć naszego jestestwa, naszej
duszy i wiary.
Intrygujący
tytuł… „Hurra, nie jestem Bogiem!”, my chcemy być bogami, z tego odwiecznego
pragnienia zrodził się grzech pierworodny… jesteśmy jak dzieci, które chcą mieć
władzę, być źródłem praw i zasad, po dziecięcemu oceniamy świat, chcemy
zmieścić świat w źrenicy naszego oka, a wszystkie ogniskowe mają się skupiać na
nas. Jak dzieci nie rozumiemy konsekwencji takiego myślenia… Ileż razy
chcieliśmy móc działać wbrew prawo, chcieliśmy odwrócić czas, przywrócić komuś
życie, wiedzieć wszystko?
Gdy nie możemy
czegoś zrobić, zabija nas poczucie bezradności. Nie ma chyba gorszego uczucia
niż bezsilność, ona wyniszcza od środka, jakby ktoś wlał do środka kwas
siarkowy w który wszystko spala. Smutek można wypłakać, gniew wykrzyczeć, z bezsilności
– często pogrążamy się w katatonii, bo brakuje już łez, krzyk więźnie w gardle.
Halik pokazuje nam drugą stronę medalu, dopełnienie tego stanu rzeczy, bo
zwykle ta nasza bezsilność budzi w nas poczucie winy i frustrację, a Halik
pisze:
„Uczę
się radośnie wypuszczać sprawy z rąk, mając świadomość, że człowiek nie może
być wszystkim.”
Motto tej
książki, nie jest wyrwane z kontekstu, Autor wskazuje nam możliwość:
„Jeżeli
odważymy się wypuścić z rąk lejce, które i tak niczym nie kierują, za które
jednak stale jesteśmy ciągnięci – przez swoje lęki i zadufanie, przez swoją
śmieszną, a przy tym niebezpieczną megalomanię, głupotę i pychę – jeśli zrezygnujemy
ze złudnej funkcji władców wszechświata, poczujemy wielką ulgę. Pokora i prawda
wyzwalają i uzdrawiają.”
Skoro
rezygnujemy z roli reżysera świata, co w takim razie nam pozostaje. Często, gdy
ponosimy jakąś porażkę słyszymy „Stało się, bo musiało się tak stać. Widocznie
tak było zapisane.” To tania pociecha, jeżeli nie jest podbudowana wiarą i
nadzieją, jeżeli uznajemy nad sobą tylko chaos, a zdarzenia które nas spotykają
są tylko wypadkowymi działających sił, wtedy my ludzie, jesteśmy jak puzzle
wiezione w pudełku, wozem po wybojach... zwykle w takich wypadkach my chcemy
nad tym chaosem zapanować. Bierzemy na barki rolę Boga, wchodzimy w Jego buty,
ciężar przygina nas do ziemi, jak Atlasa.
„Jeżeli
jednak jestem przekonany z całą mocą swej wiary, że Bóg istnieje i wykonuje
swój zawód dobrze, jakaż wtedy ulga, że nie muszę po amatorsku dublować tej
roli, że nie muszę być Bogiem!”
Uwierzyć… to tak
łatwo powiedzieć… Halik w swojej książce
mądrze i pięknie pisze i o wierze i ateizmie. Pada bardzo ważne zdanie, w
kontekście naszej wiary i wynikających z jej niedoskonałości samobiczowań i
umartwień:
„To,
że nasze serce nie jest niezachwiane, znaczy również, że nie jest z kamienia:
to, że nasza wiara nie jest niezachwiana, może znaczyć po prostu, że jest żywa.”
„Wiara
i wątpliwości nie są po prostu przeciwieństwami, jak to się wydaje przy
powierzchownym i zewnętrznym spojrzeniu. To dwie równoległe odpowiedzi na
dwuznaczność Bożej obecności w świecie, na paradoks bliskości i oddalenia,
intymności i nieprzeniknioności.”
Wątpienie jest
siostrą wiary. Halik przypomina, że nigdy nie słyszy się Boga cały czas,
wszyscy doświadczamy „Milczenia Boga”, skoro sam Chrystus go doświadczył?
Właśnie w tym milczeniu najbardziej próbuje się nasza wiara, nigdy nie mamy
zagwarantowanego tryumfu po wsze czasy, wiara jest walką, tak jak jest drogą.
Wiara jest pytaniem, często bez odpowiedzi, ale ten brak odpowiedzi jest cechą
nieodłączną od wiary… wiara dająca odpowiedzi raz na zawsze, nie jest naszą
wiarą, nie tutaj na ziemi.
„Albowiem
religia, która na jakimkolwiek etapie swojej historii przyjmuje stan, w jakim
się obecnie znajduje, za skończony i doskonały, pozbawia sama siebie czegoś,
czego chrześcijaństwo pozbawić się nigdy nie może: eschatologicznej nadziei(…)”
„Wiara nie jest ostatecznym zwycięstwem,
jest raczej stałą walką ze zwątpieniem.”
W kontekście
wiary pojawia się, zwykle przywoływana przy takich okazjach postać Tomasza
Apostoła, słynnego niedowiarka. Duże wrażenie zrobiła na mnie interpretacja
Halika, nowa interpretacja tego fragmentu Pisma Świętego, które często znamy na
pamięć:
„
Słowa Jezusa skierowane do Tomasza, który dotknął Jego ran: [Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym], są zwykle odczytywane: odłóż wątpliwości
i uwierz. Na progu sierocińca w Madrasie przyszedł mi do głowy inny sens tych
słów: weź na siebie krzyż swoich wątpliwości i naśladuj mnie. Miejscem, w
którym się ze mną, na przekór wszystkim swym wątpliwościom, zawsze spotkasz,
nie będzie raj pewności, lecz rany świata. Ponieważ to są moje rany.”
Przyznam Wam
się, że ta książka jest mi rewolucją. Od razu powiem, że nie mam jakiejś
wypasionej biblioteczki teologicznej, w tym, w moim domu przoduje Tatuś,
robiący konkurencję Bibliotece Diecezjalnej. Ciężko mi się czyta o wierze, bo
ciężko mi się o tym mówi. Długo myślałam, że entuzjastyczne spędy, spotkania
podczas których rozmawiamy o wierze o Bogu, krzyczymy, śpiewamy i jesteśmy
jakby na haju są nie dla mnie, bo coś z moją wiarą jest nie tak. Ks. Halik
pokazał mi, że niekoniecznie. A gdy ubrał w słowa, wszystkie moje myśli,
podskakiwałam z radości „jeee jestem normalna”. Lubię czytać Hołownię, lubię
św. Augustyna, lubię czytać i rozważać to co ktoś pisze o wierze w której się
wychowałam, ale którą wciąż odkrywam. Niestety pochodzę ze wsi, tutaj nie da
się uprawiać proponowanego przez Hołownię Churchingu, czyli szukania kościoła w
którym ksiądz mówi najlepsze dla nas kazania. Nie chodzi o to, by było krótko,
ale żeby dotykały naszej duszy. Niestety na wakacjach odszedł z mojej parafii
Ksiądz, który w zwięzłych kazaniach potrafił zmusić mnie do całoniedzielnej
refleksji… teraz – przynajmniej na razie – zostały mi książki i sporadyczne
kazania Biskupa.
Halik powiedział
mi wiele rzeczy po raz pierwszy. Zwrócił mi uwagę na sprawy, których albo nie
dostrzegałam, albo nie uważałam za ważne rozważania.
Tak jak już
pisałam, dla mnie to rewolucja, książka do wielokrotnych głębokich przemyśleń,
rozważań… Mam nadzieję, że pierwsza z Halik-biblioteki, jaką chce mieć na
półce. Książka ta dotyka i teologii i filozofii i jest po prostu zachwycająca.
Polecam… i
przepraszam oraz podziwiam tych co wytrwali : )
„Jedynie
w świetle wiary i nadziei możemy w całym świecie zobaczyć także dobre dzieło
Boże, mimo całego lamentu, kakofonii ludzkiego zła i przemocy, usłyszeć również
Boże: „I było to dobre”, które zostało wypowiedziane na początku i ma zabrzmieć
także na końcu.”
Kurcze, mam ją na półce i ciągle o niej myślę, ale jakoś zawsze inna książka wchodzi mi z drogę gdy już mam się za nią zabrać! A potrzebuję tej lektury bardzo! :)
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo, położyłam w dobrym miejscu, ale ciągle brałam coś innego, aż w końcu po kilku dniach noszenia w plecaku połknęłam.
UsuńRzeczywiście, Twoja recenzja oddaje natłok bogactwa myśli, które należałoby przekazać, a.... nie da się :) Pocieszę Cię, że ja także podchodziłam do recenzji tego zbioru - nie dałam rady - zbyt DUŻO, żeby pomieścić.
OdpowiedzUsuńTę książkę mam akurat obok siebie i często do niej wracam. Bardzo mnie wzruszyło stwierdzenie (naprawdę miałam łzy w oczach pod koniec czytania Twojej rec. T_T ), że ta lektura jest dla Ciebie rewolucją. Widzisz - miałam z Halikiem coś podobnego. Chyba żadna książka o tematyce wiary nie przemówiła do mnie tak mocno i tak radykalnie inaczej. Bardziej działały na mnie tylko kazania i wykłady mojego wikariusza, który odszedł z naszej parafii w zeszłym roku, tak więc borykam się teraz z pustynią duchową, na kazaniach triwia i banalia, że aż uszy bolą... :(( Zresztą - jak już wielu osobom - polecam Ci wykład właśnie mojego ulubionego księdza, o moim ulubionym Haliku - czyż może być piękniej?? :) W wolnej chwili, bo długi :)
http://www.itbielsko.edu.pl/wyklady_audio/ [pierwszy z góry]
Pozdrawiam! :)
Ja lubię Hołownię, ale to jednak nie ten kaliber.
UsuńBardzo lubię Hellera, On też dotyka Istoty.
Nie da się oddać tej książki bo trzeba byłoby zacytować całą...
Jest rewolucją, niestety mam "szczęście" do kiepskich kaznodziejów, rzadko trafia mi się kazanie poruszające, a nie takie które mnie uśpi, lub zirytuje... a takie książki w zaciszu pokoju trafiają tam gdzie trzeba.
Powinna być jakaś szkoła kazań... Mój ksiądz odszedł niedawno, więc podzielam Twój smutek.
A wykładów posłucham!! I pamiętam pokazywałaś na FB książki tego księdza, a na blogu cytowałaś, więc jak zdobędę gdzieś to nabędę. :))
A i ogromne DZIĘKUJĘ!! :*
Usuń:-) ;*
Usuńniełatwo się pisze o takich książkach, ale cieszy każda recenzja, bo to książka którą warto polecać...
OdpowiedzUsuńu mnie krąży w ramach Podaj dalej książkę
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2013/08/hurra-nie-jestem-bogiem-ks-tomas-halik.html
Oooo super!!! Udostępnię na FB, może komuś się uda :))
Usuń