Od początku byłam
przeciwna rozbijaniu Hobbita na trzy filmy, wydawało mi się to sztucznym
zabiegiem mającym na celu, li i jedynie wyciągnięcie kasy od widza. Wiadom,
wielbiciele Tolkiena tak kochają Mistrza, są również tak odosobnieni, że pójdą
na wszystko. Wielbiciele epickich scen pójdą zaś tym bardziej na wszystko. Nie
podzielałam zachwytów nad jedynką, moje opinie o dwójce też były pełne rezerwy,
zaś trójka… jedni się zachwycali, inni byli oszczędni w pochwałach. W końcu i
ja miałam okazję przekonać, jak wygląda sławne kinowe wydarzenie 2014 roku. Bitwa pięciu Armii. Już sam tytuł jest
mocny.
Chyba najmocniejszy. Co
zapamiętam z tej części, świetnego Ryśka. Richard Armitage pokazuje, że jest
genialnym aktorem. Świetna jest piosenka, śpiewana przez Pippina i… no niewiele
więcej miłych słów mogę napisać.
Film zaczyna się tam,
gdzie skończyła się dwójka. Smok się zeźlił, poleciał niszczyć Miasto na
Jeziorze. Krótki jest jego żywot, bo uśmiercony jest w sposób… no niegodny.
Podstawka łuku… bida. Tymczasem wieść o zgładzeniu smoka rozchodzi się po
Śródziemiu szybciej niż ploty na wsi, pod Samotną Górę ściągają zastępy złych…
a Thorin wariuje, jak dziad i ojciec. Bilbo się pląta. Jedyny interesujący
wątek to ten z Dol Guldur, zresztą umówmy się, on intrygował od pierwszej
części i chociaż takie rozwiązanie nieco kłóci się z logiką Władcy Pierścieni jest naprawdę
interesujące.
Jackson próbuje uczynić
to czego nie da rady Salomon i Franek Szwajcarski, mianowicie chce nalać z
próżnego i dodatkowo przebić bitwę na Polach Pelennoru. Niestety, jakkolwiek
bitwy w Powrocie króla były
wspaniałe, powodowały dreszcze, wbijały w fotel, tak niestety tutaj mamy
puściznę. Abstrahuję już od armii elfów, która jest tak nienaturalna, że
przypomina raczej ukradziony kadr z Transofrersów(zresztą tych scen a`la Transformers jest więcej). Jackson gubi
się w swojej wizji, sam nie wie czego chce, wątki są pociachane, niespójne,
dziwne to wszystko.
Poruszona już w
niezliczonej ilości recenzji kwestia praw… coś co jak u Schrodingera, sprawdza
się w fizyce kwantowej w normalnej fizyce jest absurdem, najwyraźniej
zainspirowało Jacksona i film jest śmieszny i sztuczny jak bollywood, tylko, że
tam to jest pastisz, tutaj – śmiertelna powaga.
Film dla miłośników
nowoczesnych filmów, ja jestem za konserwatywna. Najlepszy w tym wszystkim jest
teledysk promujący film i piosenka Pippina
Też lubię Richarda Armitage :)
OdpowiedzUsuńKasia, a Thranduil Ci się nie podobał? No weź...
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji Bilba - mnie osobiście się jego postać podobała. Ja to widzę tak, że on niby jest z tymi krasnoludami, ale bardziej dlatego, że się zobowiązał niż dlatego, że popiera ich w 100%. To przecież hobbit, istotka lubiąca spokój, dobre jedzonko i relaks na ławeczce przed norką (z dobrą fajeczką w komplecie). Tymczasem idzie w świat, przeżywa wiele niebezpieczeństw i często musi działać wbrew sobie. I to jego niezdecydowanie, jak to określiłaś "plątanie się" jest dla mnie wiarygodne. Bardziej niż jego kreacja w książce gdzie po prostu rzuca wszystko i pędzi na złamanie karku i wręcz ze śpiewem na ustach za krasnoludami i jest wręcz bardziej "krasnoludzki" niż Thorin i spółka.
A Rysiek w trzeciej części udowadnia, że ma nie tylko ładną buźkę, ale jest świetnym aktorem. Miodzio :)
Wszystkie trzy filmy uważam za rewelacyjne ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż, widać, że cały ten Hobbit robiony tylko dla kasy. Szkoda :(
OdpowiedzUsuńMnie też trzecia część rozczarowała. Najśmieszniej wypadł Legolas. Zatrzymujące się kamienie, nagły brak strzał i to rzuconego do niego "Legolasie, matka cię kochała". Mnie się tylko śmiać chciało w takich scenach, a nie takiego efektu się spodziewałam.
OdpowiedzUsuńNie żebym się czepiała, ale Legolas dostał cudowny kołczan, w którym nigdy nie brakło strzał, dopiero znacznie później, od Galadrieli. Tak, że tu miał jeszcze zwyczajny...
UsuńEeee. Ja byłam rozczarowana. Tak naprawdę to znakomicie zostało ukazane tylko szaleństwo Thorina, trochę pojechali po bandzie z Galadrielą (do tej pory jestem pod wrażeniem) - generalnie wizualnie - miodzio, ale fabularnie... pustka... No, ale czegóż chcieć od filmu rozdmuchanego niepotrzebnie do trzech części?
OdpowiedzUsuńUwielbiam kino, kocham filmy amerykańskie, brytyjskie, francuskie, wielkie produkcje, dzieła niszowe, kino tzw. artystyczne, wszelką wszelakość. :) A filmy Jacksona podobały mi się obłędnie. Tolkien jest moim ukochanym pisarzem. Ja też początkowo byłam zadziwiona dzieleniem małej książeczki na trzy wielkie filmy, ale już po pierwszej części byłam zachwycona - im więcej, tym lepiej. Odpowiada mi po prostu ta poetyka, lubię rozmach, śródziemną muzykę, plenery, efekty, aktorów, wszystko. Nie potrafię ocenić, która część była najsłabsza, chyba pierwsza, choć scena walki Thorina z Azogiem była boska. W czasie "Bitwy..." siedziałam wbita w fotel. Co z tego, że to, co robi Legolas jest śmieszne, skoro świetnie wygląda, bawi wykorzystaniem efektów specjalnych, a mój syn był wniebowzięty? Co z tego, że miłość między krasnoludem a elfem jest śmieszna, skoro Tauriel nad zwłokami Kiliego wypada tak bardzo wzruszająco? Itp., itd. Jedyne, czego tak naprawdę się czepiam, jest scena walki w Dol Guldur, bo mimo iż upiory wyglądają cudownie, to Galadriela jest okropna, a cała scena jakaś taka... żałosna - o wiele bardziej śmiesznie to wygląda, niż wszystkie popisy Legolasa razem wzięte. Thorin - genialna postać. Thranduil - gdyby nie Thorin, skradłby cały film, jego miny doprowadzają mnie do łez ze śmiechu. Bard - rewelacyjny casting. Bilbo - cóż, lepszego już być nie mogło. Kiedyś myślałam, że jestem tolkienowym purystą, teraz już mam to gdzieś - filmy powstały na podstawie książki, a nie są wierną adaptacją i tego się trzymam. Traktuję je osobno. I za każdym razem, gdy je oglądam, cudownie się bawię.
OdpowiedzUsuńWedług mnie stworzenie aż 3 części ekranizacji tej książki było sporym błędem. To już nie ten sam klimat co we "Władcy Pierścieni". Sceny się dłużą, akcja nie postępuje zbyt wartko. Pierwsza część - totalna nuda, w drugiej już lepiej (chodzi mi o końcówkę), a trzecia najlepsza z wszystkich trzeba, ale też nie powala. Jestem fanką fantasy i twórczości Tolkiena, jednak ta ekranizacja to dla mnie kompletna porażka. Film zrobiony na siłę, byle tylko zarobić.
OdpowiedzUsuń