Zmierzch
Habsburgów Lotaryńskich to mój konik. Zaczęło się właśnie od Sisi. Czytałam jej
biografię i marzyłam o zbeletryzowanej biografii. Wydawnictwo Harper Collins,
spełniło to marzenie i chociaż pierwszą książkę o młodziutkiej cesarzowej
przegapiłam, to druga już wpadła w moje
łapki. Miałam bardzo mieszane uczucia, bo ja nie przepadam za Sisi, jest tak
chimeryczna, rozkapryszona i nieodpowiedzialna, że zastanawiałam się, jak
przeczytam książkę o bohaterce z którą się nie zgadzam i nie akceptuję jej zachowania.
Gdy za oknem szalała wichura, wzięłam słoik grzanego piwa(Sisi była Bawarką i
lubiła piwo) i udałam się w podróż w czasie.
Sisi jest od piętnastu lat żoną Franciszka Józefa, cesarza Austro-Węgier. Kiedyś naiwna i nieśmiała, teraz to pewna swych racji i wyborów kobieta, matka następcy tronu. Poddani ją kochają, krytycy i wrogowie niechętnie przyznają, że sprawdziła się w roli cesarzowej. Jednak jej rosnące wpływy są dla wielu solą w oku. A chociaż w Wiedniu szampan leje się strumieniami i co wieczór rozbrzmiewają melodyjne walce, dwór Habsburgów to przede wszystkim pole bitwy – o władzę i majątek. Wielu marzy, by coraz bardziej niezależna cesarzowa popełniła taki błąd, który na zawsze odsunie ją od tronu.
Minęło
kilkanaście lat, gdy Sisi jako piętnastolatka splotła swoje losy z losami
cesarza Franciszka Józefa. Po młodzieńczej miłości idealnej nie został nawet
ślad. Sisi też wydoroślała, odsunęła się od męża, wywalczyła sobie
niezależność, obecnie przebywa głównie na Węgrzech i zalewa macierzyńską
miłością, jedyne dziecko które mogła wychowywać sama. Od Gizeli, najstarszej
córki dostaje dramatyczny list, wzywający ją do Wiednia, aby pomóc Rudolfowi,
dręczonemu przez nauczyciela. Sisi porzuca Węgry, jedzie do stolicy i po raz
pierwszy stawia sprawę na ostrzu noża. To będzie pierwsza i jedyna interwencja
w wychowanie syna. Bo Sisi ma jedno dziecko, tylko Waleria jest jej droga. Ma
też tylko jedno pragnienie, żyć w zgodzie z własnymi kaprysami. Ta dojrzała
kobieta prowadzi nieodpowiedzialne i kapryśne życie. I abstrahując od pewnych
detali, które były licentia poetica
to Sisi właśnie taka była. Zmienna i kapryśna jak morze, brakowało jej
konsekwencji, nie myślała o uczuciach innych. Równolegle obserwujemy brudny i
pozbawiony luksusów świat, pewnego buntownika, który w 1898 roku wyjmie z
kieszeni zaostrzony pilnik.
Nie
zgadzam się z niektórymi interpretacjami faktów autorki, ale ponieważ to jej
książka, jej ocena faktów, niezbyt mogę polemizować. Sisi pokazanej w książce
nie da się lubić, to nie jest słodka dziewuszka, która jest tłamszona przez
dwór. To rozwydrzony bachor, który jest samowolnym potworem, dbającym o swoje
kaprysy. Wkurza mnie na równi ze swoim szalonym kuzynem. Kocham Franciszka
Józefa, lubię Walerię, Sisi jest taka jak jej syn, bezmyślnie samowolna. Rani
innych, ale usprawiedliwia to lekką ręką i jeszcze robi z siebie ofiarę. Podzielam
zresztą zdanie autorki, najbardziej poruszającą postacią w tej historii jest
Franzi, wzruszają mnie te same zdania co autorkę. Trochę żałuję, że kilka
tematów potraktowano tak pobieżnie, ale też po części to rozumiem, powieść jest
pisana z punktu widzenia cesarzowej, a ona jest tak egocentryczną zołzą, że
ciężko wymagać od niej szerszej perspektywy.
Widzicie,
że ta książka wzbudziła silne emocje we mnie. Chociaż nie przypadła mi do serca
główna bohaterka, książkę przeczytałam błyskawicznie i bardzo się w nią
angażowałam, moim zdaniem jest to najlepszy dowód, że warto się za nią zabrać!
A i nie trzeba znać części pierwszej, żeby dobrze się czytało!
Och rany, mam podobne zdanie na temat Sissi. Pamiętam, jak mnie zdziwił swego czasu rozdźwięk pomiędzy tym, jak ją ukazują biografie a tym, jaki wizerunek jej kreowano. Może teraz nieco to się zmienia...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, powkurzam się pewnie też, ale widzę że lektura godna uwagi.
No to chcę przeczytać, skoro chwalisz:)
OdpowiedzUsuń