Jakiś czas temu, zupełnie przypadkiem zetknęłam się z serią Dearest okazało się, że ta porywająca powieść jest pierwszą z cyklu a ja będę mogła cierpliwie wyczekiwać premiery kolejnych tomów. Z tego co pamiętam, tom drugi również mi się podobał, dlatego, gdy dowiedziałam się, że wychodzi tom trzeci to od razu chciałam czytać. Bardzo cieszyłam się, że książka doszła przed świętami, to miała być wisienka na torcie świętowania, oddanie się lenistwu w świątyni nieróbstwa z romansem, który porywa. Szkoda, tylko że mnie uśpił i to ze trzy razy.
Finałowy tom romantycznej serii Dearest dla fanek New adult!
Madeline ma jedno postanowienie – już nigdy nie umówi się ze sportowcem. Nie po tym, jak przyłapała swojego faceta na zdradzie.
Razem ze spakowanymi kartonami i złamanym sercem ląduje u przyjaciółki ze studiów. Na szczęście może rzucić się w wir pracy, aby zapomnieć o tym, co było. Jednak w najmniej spodziewanym momencie pojawia się on.
Darren to nowy zawodnik NFL i gorąca gwiazda amerykańskiego futbolu. Kiedy odkrywa, że jego sąsiadka ma nową współlokatorkę, liczy na przyjaźń… z bonusami. Czy Madeline złamie dla niego swoje postanowienie?
Madeline to dziewczyna która właśnie zaczyna pracę, chciała być dziennikarką, marzy o zmienianiu świata. Tymczasem początek jej kariery zlewa się w jedno ze zdradą jej chłopaka. Wraca sobie dziewczyna z pracy i okazuje się, że chłopak z którym planowała dalsze życie bzyka inną. Postanawia, że już nigdy nie będzie spotykać się ze sportowcem bo to buce i zdrajcy. Ten sam dzień dla gwiazdy futbolu Derena jest początkiem poważnej kariery, ale z drugiej strony jest końcem jego wieloletniego związku. Madeline ma prowadzić z Derenem wywiad, pech chce, że chłopak jest jej sąsiadem i momentalnie zaczynają czuć do siebie chemię. Brzmi znajom? No to nie czekajcie na niespodziankę. Lex Martin opuściła się ogromnie. O ile dwa poprzednie tomy pomimo przewidywalności serii z gatunku new adult miały w sobie urok, tak finał serii był po prostu nudny.
Zasiadłam do lektury z mega dobrymi oczekiwaniami. Ta seria wywoływała we mnie masę dobrych skojarzeń, już przez sam fakt, że tłumaczem jest Agnieszka Kalus, którą tak cenię w internetowym świecie. Niestety nijakiej treści nie uratuje wirtuoz sztuki przekładania na polski. Bohaterowie za szybko idą do łóżka, za szybko i bez logiki dzieje się w tej książce wszystko. Nudne i bez szału, zero motylków. No szkoda.
Szkoda, że książka tak słaba. Mnie zawsze przykro kiedy autor w kolejnych tomach swojego cyklu "dołuje"...
OdpowiedzUsuńO rajciu, nie wiedziałam, że Agnieszka jest tłumaczem. :) Mnie do tej serii kompletnie nie ciągnie i widzę, iż niewiele stracę.
OdpowiedzUsuń