Był 18 marca 1896 roku. Na szczecińskim dworcu, który do dzisiaj niewiele się zmienił, wysiada z pociągu hrabina von Arnim i jej mąż. Czeka na nich powóz, którym jadą do pomorskich włości hrabiego, do wsi Nassenheide. Jest w zwyczaju, by nową szkołę otwierała żona dziedzica. Później Elizabeth idzie na samotny spacer do opuszczonego ogrodu...
Ta urocza, autobiograficzna powieść dowcipnie i z lekką ironią opisująca codzienność pomorskiej wsi spodobała się angielskim czytelnikom. Pierwszy nakład książki rozszedł się błyskawicznie, recenzje w prasie były bardzo pochlebne.
„Mała kometa na literackim niebie Londynu”- pisano. Krytycy chwalili oryginalny współczesny język, wnikliwość autorki w przedstawianiu ówczesnych obyczajów, bezkompromisowość w obronie uciskanych kobiet, od robotnic polnych poczynając, na nierozumianych damach z wyższych sfer kończąc. Wskazywano, że książka jest zarazem fascynującym pamiętnikiem namiętnej ogrodniczki, która tworzy swój mały raj wśród pomorskich kartofli, łubinu i łanów zboża... Ktoś żartował, że po tej lekturze Angielki chwytały za szpadel i biegły do ogrodu.
Urzeczona okładką i przede wszystkim zachęcona recenzjami sięgnęłam po książkę. Opowiada ona o kobiecie, która z Anglii przenosi się do Niemiec i odkrywa w jednym z majątków męża cudowny, ogród. Znajduje w nim ucieczkę od codzienności. Ogród staje się jej całym światem.
Podobno swego czasu była bestsellerem a autorka napisała kilka innych książek z którymi chętnie bym się z nimi zapoznała.
Autorka posiada bardzo lekkie pióro pisze ciekawie i z humorem, subtelnym i ironicznym o codziennym życiu, rodzinie, znajomych, przytacza wiele anegdotek i zabiera nas współczesnych czytelników w podróż w czasie do pewnego rodzaju tajemniczego ogrodu.
Książka jak najbardziej na czasie, bo teraz wszystko budzi się do życia, ogrody rozkwitają, pachnie ziemia i kwiaty zachwycają kolorami.
Cudowna lektura po cieżkiej pracy w ogrodzie, można poznać przy okazji kobietę nieprzeciętną różną od rozchichotanych kokietek, które nad domowe zacisze przedkładają bale i imprezy.
Po powieść pani Elizabeth chciałam sięgnąć już dawno, ale jakoś zawsze na drodze stanęła pozornie ciekawsza lektura. Teraz widzę, że po książkę tę muszę sięgnąć koniecznie w wakacje, najlepiej na łące i wśród śpiewu ptaków :)
OdpowiedzUsuńJa zaliczam się do grona osób, które już przeczytały tę książkę. Wspominam ją dobrze, aczkolwiek bez 'fajerwerków' - taka przyjemna lektura 8)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe. Nawet bardzo :) Okładka rewelacyjna, ma klimacik. Książka pewnie też, ale nie przekonam się jak nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też raczej bez fajerwerków, ale przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuń