Halderd. Potężna niczym król. Tajemnicza i nieprzenikniona jak magiczne znaki ryte w kamieniu i kości. Wyniosła w swojej samotności i cierpieniu. Przewodziła mężczyznom, kierowała ich losem, prowadziła do zwycięstwa, ale i do zguby. Wybrała jednego i temu ofiarowała własne życie. Dla niego stała się potężną władczynią i przeszła przez krew na spotkanie z nowym Bogiem. Halderd – milcząca, wypełniona czekaniem na Niemożliwe, zamknięta w swoich myślach, w huku wewnętrznej walki. Wielokrotnie czyniąca ofiarę z własnego życia dla tych, których wybrała, pokochała.
Bardzo niedawno miałam okazję dzielić się z Wami refleksjami, a raczej zachwytami nad „Sagą Sigrun” pierwszą częścią Północnej drogi. Dziś czas na drugi tom. I kolejna część zachwytów, bo powoli zamieniam się w wyznawcę Elżbiety Cherezińskiej, pewnie Was to dziwi, na pewno tych którzy nie mieli do czynienia z tą autorką. Kto czytał ten rozumie. Jestem przekonana.
„Ja jestem Halderd” to historia kobiety, która przewija się przez pierwszy tom. Ziemie jej męża i męża Sigrun sąsiadują ze sobą. Halderd pojawia się w powieści, ona i jej rodzina pojawiają się w grodzie Sigrun. Halderd jawi się jako kobieta dzielna, silna najpierw idealna żona Pana Północy, później jako wdowa żelazną ręką zarządzająca spuściznę po mężu. Tymczasem my możemy się przekonać jak to było naprawdę, ile przyszło jej za tą siłę zapłacić. Jaką ceną opłaciła honor rodzenia synów, czyli wypełnienie swojego podstawowego obowiązku. Ona i Sigrun wychodzą z podobnego punktu, jednak Fortuna prowadzi je zupełnie innymi ścieżkami. Zdaje się że jedna dostaje wszystko, a druga musi kroczyć cierniowym traktem. Halderd pochodzi z bardzo zubożałej rodziny, pewne wydarzenia niemalże uniemożliwiają jej korzystny mariaż, jej stryj musi ją wziąć pod skrzydła i wystawić na małżeński rynek, stara się o nią dwóch mężczyzn, dwóch Panów Północy Helgi i Regin. Ten drugi zostanie, jak wiemy z pierwszej części mężem Sigrun. Na pewno pojawi się refleksja co by się stało gdyby to Regin wygrał ten wyścig, jak wtedy potoczyłyby się losy Północy, losy samej Halderd? To pozostaje tylko w sferze naszych domysłów. Los chciał inaczej, jeden wybór pociąga za sobą ciąg różnych zdarzeń, których siłą sprawczą często będzie Halderd postępująca według rad wieszczki z bagien. Ale nie potrafiłabym tak pięknie o tym napisać, poczytajcie co wymyśliła autorka.
Elżbieta Cherezińska kolejny raz udowodniła, że pisać umie i to świetnie. Ta część jest na pewno inna niż „Saga Sigrun” bo inne są losy kobiety z perspektywy której słyszymy opowieść o życiu na surowej Połnocy. Kolejny raz widzimy to życie z perspektywy kobiety, która zostaje w domu i czeka na mężczyzn, aż wrócą z wojny, ich losy są jej losami. Działania mężczyzn kształtują historię, kobiety powinny być bierne, rodzić dzieci, tylko powinny, bo zdarzają się kobiety mocne jak stal, niezłomne.
Za oknem wichura i ołowiane niebo, tym bliższa była mi opowieść która toczy się wśród fiordów, pogoda jest wprost idealna na lekturę tej książki, chociaż autorka pisze tak świetnie, wręcz przenosi nas na mroźną Północ, że pewnie wczuwałabym się jednakowo gdyby lipcowe Słońce stało w zenicie. Magia słowa!
Tak jak przy pierwszej części zostałam wystawiona na pastwę burzliwych emocji i szalejących myśli, bo autorka wystawia swoją bohaterkę na wiele prób, każe jej podejmować wiele wyborów. Halderd kocha, chociaż kochać nie powinna, wydaje się w pewnym momencie że jej kobiecość umarła, nim zdołała się narodzić, że do końca życia będzie wiodła życie szare i suche, jak umierające drzewo. Miłość, pożądanie nie pozwala dokonywać jednak racjonalnych wyborów, nawet kiedy chcemy ze wszystkich sil nad nimi zapanować bo zdajemy sobie sprawę do jakiej katastrofy może to prowadzić. Zdaje sobie z tego sprawę również Halderd, bo ostrzegła ją Urd, ale Halderd padnie ofiarą przekonania, że posiadła tajemnice przyszłości i przeznaczenia, tak jak Makbet, bo przeznaczenie jest kapryśne i nie da się rozstawiać po kątach, nie ścierpi ani przeszkadzania ale również nie lubi pomocy.
Resztkami silnej woli staram się panować, aby teraz natychmiast nie chwycić za tom trzeci, nie wiem jak długo mi się uda powstrzymywać, bo ta trzecia powieść zapowiada się również świetnie.
Kto czytał pierwszy tom sięgnie z pewnością po drugi. Kto jeszcze „Sagi” nie czytał, powinien szybko nadrobić
Muszę koniecznie sięgnąć po pierwszy tom i po tą część również. Wydaje sie naprawdę ciekawe.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam pierwszą część i - jakkolwiek pewnie jest to dla Ciebie zaskoczeniem - wcale jakoś nie mam specjalnej ochoty na drugą. Jakoś mi ta Sigrun tak bardzo bardzo Krystyną pachnie, że ojej. No, ale tak zachęcająco piszesz...
OdpowiedzUsuńNie lubię bardzo Krystyny, bardzo, bardzo. Obawiałam się że to będzie coś w ten deseń, ale mi sie podobało bardzo. Może akurat druga część się bardziej Ci spodoba. Bohaterka jest zdecydowanie nie-Krystynowata
Usuń