Jeden z najpiękniejszych romansów w historii i literaturze polskiej. Wszystko zaczęło się od niezwykłego spotkania, gdy młodziutka pani Walewska wyjechała pod Warszawę, by powitać wielkiego cesarza Francuzów, który miał przynieść wolność państwu polskiemu. Wychowana w jego kulcie, do końca życia nie straciła wiary w gwiazdę Napoleona. Do związku z nim pchała ją cała śmietanka towarzyska Warszawy, łącznie z patriotami, którzy wierzyli, że Napoleon zakochany więcej uczyni dla Polski, niż Napoleon – polityk. I rzeczywiście Napoleon zakochał się, żadnej jego pozamałżeński związek nie trwał tak długo jak ten z Marią. A on stał się dla niej miłością życia.
Książka „Pani Walewska” zaintrygowała mnie jak tylko dowiedziałam się o jej istnieniu. Moje pragnienie przeczytania natychmiast maksimum sięgnęło po przeczytaniu Trylogii o Józefinie. Chciałam zobaczyć drugą stronę medalu, wysłuchać drugiej strony. Jak to było.
Uwielbiam powieści historyczne, żałuję że tak Malo dobrych książek reprezentujących ten gatunek się u nas wydaje. Cenię sobie polskie tradycje w tej dziedzinie. My Polacy ładnie umiemy pisać o historii, subtelnie, chociaż subiektywnie często. Ale przecież taka a nie inna wersja historii bywa często kwestią interpretacji.
W naszą dobrą polską tradycję świetnie wpisuje się książka Wacława Gąsiorowskiego opowiadająca o losach Marii Walewskiej i jej związku z Napoleonem.
Historiia Marii, dla mnie mimo wszystko jest smutnym, przez życie napisanym scenariuszem. Młodę dziewczę z powodów finansowych zostaje wydane za mąz za starca, co samo w sobie budzi mój sprzeciw gorący. Ale takie czasy ktoś powie. Czasy czasami, ale normalne to nie jest.
Książka rozpoczyna się od opisu życia Marii przy boku swego męża starca, który jak to Panowie w pewnym wieku, marudny jest, pretensje do żony ma o to, że deszcz pada, a garbaty ma dzieci proste. Zasypuje ją deszczem żądań i pretensji. A ona znosi to ze stoickim spokojem. Zdaje się, że ledwo żyć zaczęła, już to życie pożegnała i rozpoczęła wegetację. Jej życie odmienia się gdy, wraz z przyjaciółką folgują swej ogromnej chęci zobaczenia osławionego boga wojny – napoleona, który ma zbawcą Narodu być i w tym celu przybywa do Warszawy w laurowym wieńcu zwycięstwa, z niezaspokojonym –wciąż- apetytem na kolejne wiktorie. Napoleon w tym króciutkim spotkaniu ulega jakiejś dziwnej fascynacji młoda i śliczną Polką. Można śmiało powiedzieć, ze grom w niego uderza, lub Kupidyn strzałę swą wypuszcza. I postanawia Marię zdobyć.
Wacław Gąsiorowski w swej książce opisuje historię tej przedziwnej fascynacji, wiele osób zna historię Napoleona i jego polskiej kochanki, Czyni to w sposób subtelny i bardzo ładny… takie określenie mi jedynie na myśl przechodzi. Bo to jest bardzo ładna książka. Owszem wywołała u mnie fale smutku, jak zwykle takie powieści. Zawsze się smucę gdy myślę o losie jednostek, które znalazły się na drodze machiny historii i Marii też jest mi szkoda. Mimo, a może zgłasza, dlatego że przeżyła wielką, wspaniałą przygodę.
Książka wpisuje się bardzo pozytywny nurt polskiej literatury, subtelność i realizm, brak wulgaryzmów, brak szpetoty, która pcha się do nas ze wszystkich stron. Taka książka to jak Spa dla umysłu mola książkowego. Majaczy mi po głowie jedno pytanie, dlaczego tak mało jest takich książkę własnie.
Żeby nie było za różowo, jedną rzecz skrytykuję, bo tylko do jednej przyczepić się mogę. Książka jest przepięknie wydana, klimatycznie(nie mam zastrzeżeń), ale przypisy, jako że książka traktuje o epoce napoleońskiej język francuski się pojawia, niestety nie władam tym językiem i niewiele rozumiałam, a przypisy z tłumaczeniem są na końcu książki, nawet nie rozdziału, ale książki. Mi to utrudniało czytanie. Preferuję jednak przypisy w stopce na dole strony…
Ot co : )
A książka ma idealne gabaryty na Święta. Tylko zakopać się w łóżku i dać się porwać historii. Nie będę Was zagadywać na śmierć, bo książkę po prostu polecam : ) zdecydowanie moje klimaty!
Hmmm Twoje klimaty, czyli i powinny być moje!?
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy podołałabym? Zachęcasz, przekonujesz, same plusy :)
Znając Twoje gusta spodoba się na pewno!
UsuńMyślisz?
UsuńKasiu, a pożyczysz?
oczywiście :)
UsuńSabinko to podeślij mi mejlem adres wyślę jak wymiankę będę wysylała.
UsuńMam ochotę na tę książkę. Cieszę się, że rodzimi pisarze również potrafią pisać dobre powieści historyczne. Wypatruję tej powieści :)
OdpowiedzUsuństara dobra przedwojenna szkoła.
UsuńBędę szukać, bo ja szczerze lubię polską literaturę ale tę dobrą, a bardzo łatwo się zrazić. A już powieści historyczne - również porządnie napisane - to jest to co tygryski lubią najbardziej :)
OdpowiedzUsuńna szczęście mamy jeszcze spory zapas rodzimych pisarzy piszących dobrze :)
UsuńO... A ja właśnie dostałam tę książkę" i już nie mogę się doczekać aż zacznę ją czytać. :) Po prostu uwielbiam Francję i wszystko co francuskie. A Pani Walewska niesamowicie mnie fascynuje. :) Popełniłabym grzech śmiertelny odpuszczając sobie lekturę tej ksiązki. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńA później tylko upiec "Panią Walewską" na co ja się zbieram.
UsuńZadziwiająco dobrze czyta się dziś Gasiorowskiego, a jego pani Walewska budzi współczucie i sympatię. I nawet ten okropny na początku stary mąż zostaje w drugiej części zrehabilitowany. Dla uzupełnienia warto przeczytać "Kłopoty z panią Walewską" Mariana Brandysa, choć on głownie pisze o kłopotach z uzyskaniem dokumentów na temat Walewskiej, a mniej o niej samej.
OdpowiedzUsuńZrobiłam sobie kiedyś wycieczkę do ruin pałacu Finkensteinów w Kamienńcu Suskim, gdzie Marysia i Napoleon przez 3 tygodnie z łóżka nie wychodzili podobno. Miejscowi opowiadają, że duch pani Walewskiej ukazuje się w ruinach pobliskiego zamku w Szymbarku. A wszytsko to w okolicach Iławy. Pięknie tam! Warto pojechać latem!
Mario! Dziękuję cieszę się, że są ludzie tacy jak Ty!!
Usuń