W Zachodnich Krainach o ośmiu tysiącach lat zapisanej historii widmo wojen i katastrofy nieustannie wisi nad ludźmi. Zbliża się zima, lodowate wichry wieją z północy, gdzie schroniły się wyparte przez ludzi pradawne rasy oraz starzy bogowie. Zbuntowani władcy na szczęście pokonali szalonego Smoczego Króla, Aerysa Targaryena, zasiadającego na Żelaznym Tronie Zachodnich Krain, ale tyranowi udało się zbiec, śmierć dosięgła go z ręki gwardzisty. Niestety, obalony władca pozostawił potomstwo, równie nieobliczalne jak on sam... Opuszczony tron objął Robert najznamienitszy z buntowników. Minęły już lata pokoju i oto możnowładcy zaczynają grę o tron.
Coraz mniej lubię ludzi – dochodzę do takiego wniosku. Chociaż nie do końca… lubię ludzi ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że nie mam o czym z nimi rozmawiać. Gdy nie czytają książek zwykle tematy do rozmowy kończą się błyskawicznie. A jakoś szkoda mi czasu na rozmowy o bzdurkach. Trochę się boję, że to snobizm i ze zaczynam przypominać Ojca Borejko, którego za ten snobizm właśnie nie lubię. Ale staram się wyrzut sumienia uśpić.
Pewnego dnia w pracy od słowa do słowa zeszło na seriale i książki – jakoś tak… i oto usłyszałam o ogromnych zaletach książki, którą mam od roku na półce, ale jeszcze nie miałam okazji się za nią zabrać. A przecież, podobno „Gra o tron” jest świetna!! Nie mówiąc już o serialu. Zrobiło mi się troszkę głupio i postanowiłam nadrobić. Minął tydzień a chwyciłam za książkę. W dniach bezrobocia, lub studiów zajęłaby mi ona góra dwa dni. Ale niestety, lub stety delektowałam się nią dłużej. A jest czym!!
Nadchodzi zima! Dla nas, zima się właśnie skończyła, więc jest to abstrakcją. Jednak takie słowa „Nadchodzi zima” są dewizą Starków – rodu mającego siedzibę na północy, dalej jest tylko Mur oddzielający Dziekie Plemiona od cywilizowanej części krainy Westeros. Kraina ta w pewnym sensie przypomina średniowieczną Europę. Nie kształtem, nie warunkami geograficznymi czy meteorologicznymi, ale politycznymi. Mimo iż królem jest Robert niemalże wszyscy dookoła knują jak zdobyć władzę dla siebie, przynależność rodowa ma tutaj kluczowe znaczenie.
Poznajemy kulisy i główną arenę walki o tron. Ci którym na władzy nie zależy są jedynymi aby włożyć koroną i zasiąść na żelaznym tronie, ot tragizm życia. Gdy ruszy machina wojny o tron każdy będzie musiał opowiedzieć się po którejś stronie. Neutralność nie będzie możliwa.
A zaczyna się z pozoru tak spokojnie. Ned Stark, przyjaciel króla, jego niedoszły szwagier, jest proszony przez króla o przyjęcie awansu na królewskiego Namiestnika. Ani Ned, ani jego żona nie chcą tego zaszczytu. Ale królowi się nie odmawia. Aby dodatkowo związać ze sobą dwa rody, król proponuje małżeństwo między jego następcą a najstarszą córką Neda. Wydaje się że ród Starków czeka tylko splendor i chwała… czy tak będzie rzeczywiście? Jaką rolę w tej książce ma do odegrania żona króla i jej rodzina? Wreszcie co z młodą, słodką dziewczyną sprzedaną za żonę dzikiemu władcy Dothraków? Czy transakcja się uda i jej brat jako zapłatę otrzyma tron?
Niewiadomo… na pewno nie po pierwszym tomie. Wszak czeka nas jeszcze sześć części przygód : )
O tak jest czym się delektować. Książkę się chłonie. Niemal fizycznie wchodzi się w ten świat, czuje chłodny powiew wiatru, słyszy szum morza, lub szum łanów traw. Lubię książki które porywają, przenoszą do innego świata. Owszem w tym wypadku groźnego, bezlitosnego, gdzie honor i prawość zdają się być li i jedynie wadą. Autor rzuca nas w sam środek intryg, kopania dołków, knucia spisków. Poczujemy zapach krwi, śmierć będzie nas muskała swoją szatą.
Aby być całkowicie szczerą powiem że był moment gdy moja lektura stanęła w miejscu, ale gdy się przemogłam poleciała piorunem. Jest to bowiem książka napisana z punktu widzenia kilku bohaterów, nie wszystkich lubiłam jednakowo, więc niektórych opowieści mnie nudziły. Do końca nie mogłam zapałać sympatią do pewnego karła, ale już opowieści z Muru w pewnym momencie mnie wciągnęły.
Odnoszę wrażenie, że jestem ostatnią osobą która wyrusza w magiczny świat Martina.
Nie jesteś ostatnia^^ ja jeszcze nie czytałam Gry o tron, planuje ją na wakacje, wtedy będę mogła spokojnie, powoli się nią delektować. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńa co to są wakacje? :( ehhh jak nie praca, to ksiażki, jak nie książki to nauka i takie podłe życie.
UsuńJakiś czas temu skończyłam drugi tom, chwilę przed rozpoczęciem emisji drugiego sezonu.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że książka Ci się podobała, chociaż miałam co do tego pewne wątpliwości. Wyszłam z założenia, że rzadko gościsz w fantastycznym świecie, chociaż w pierwszym tomie prawdziwej fantastyki jest tyle, co nic.
Śmiało sięgaj po następne tomy, czekam na ich recenzje! :)
Zazdroszczę czytania książki :) Ja na razie jestem na etapie serialu ale planuje kiedyś przeczytać albo nawet uzbroić się w całą serię. Studia mnie czytelniczo dobijają ^^
UsuńAnia, ja lubię fantastykę. Fakt nie jestem jakimś fanem wielkim, ale lubię. Dlatego nie wzdrygałam się przed książką ze względu na gatunek :P/
UsuńZ "Filarami ziemi" miałam podobny dylemat, książka pokaźnych rozmiarów, czasu brak a serial mnie kusił. Ale nie złamałam się. Najpierw musi być ksiązka.
jak można nie pałać sympatią do pewnego karła? ta postać jest niesamowita, zobaczysz z resztą w drugiej części, jak strzela młodego gnoja joffreya w gębę i stara się naprawić jego błędy (ciężkie zadanie).
OdpowiedzUsuńjedyne co wkurza mnie u martina to: Littlefinger ubrany był w fioletowy wams w zielone pasy, ciemne spodnie i wygodne buty, na szyję założył złoty naszyjnik i bla bla bla bla, tak jakby ubiór (składający się w większości przypadków z takich samych części, różniących się jedynie kolorem i wyszytym herbem) był niezwykle ważną rzeczą, którą należy opisać bardzo szczegółowo (to oczywiście może być zaletą, no ale ile można) oraz... soczyste mięso, którego tłuszcz KAŻDEMU spływa po brodzie (czy to Lady Stark, czy Tyrion, czy Ned, czy Robert i tak wszyscy mają brody umazane jedzeniem... ZAWSZE)
ale pomijając te drobnostki, uwielbiam. baaardzo uwielbiam.
Karzeł mnie wkurza. Ale może zmienię zdanie.
UsuńCo do opisów, każdy autor ma swojego bzika :P
No ładnie, nie dość, że nie oglądałam serialu, to jeszcze nie czytałam książki. No, to pewnie będę naj-naj-ostatniejsza;)
OdpowiedzUsuńszybko nadrabiamy :)
UsuńHm czuję się jak kompletna ignorantka- bo ani książki nie czytałam ani serialu nie widziałam... Chyba pora żeby to nadrobić- zwłaszcza, że po przeczytaniu Twojej recenzji widzę iż warto:)
OdpowiedzUsuńSerial jest świetnie zrobiony, chociaż książka bije go na glowę!!
Usuńtomiszcze leży na półce i czeka... ja też z tych ostatnich;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjeszcze nie najostatniejsza :)
UsuńNiedawno skończyłam i jestem zakochna w twórczości MARTINA.Nie ukrywam ,że się na poczatku lektury gubiłam, ale dałam radę. Kolejne powieści przede mną. A już myslałam ,że Tolkien to już była fantastyka przez duże F. Fajny blog, rozgoszczę się zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńDo Tolkiena nie porównuję bo Tolkien jest poza wszelkim porownaniem :)
UsuńJesteś przedostatnią, ostanią jestem ja antyfanka sc-fi w każdej postaci, ale walczę ze sobą, u mnie też od dłuższego czasu stoi na półce...
OdpowiedzUsuńAle jak mawiam do oporu ostatni będą pierwszymi
UsuńJa też opierałam się "Grze o tron" i tym podobnych, ale wymazałam ten czas z pamięci ;) Polecam Ci "Władców dinozaurów", w podobnym klimacie, powinna Ci się spodobać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kaja