W przeciągu jednego tygodnia w Sztokholmie zostaje zastrzelonych dwóch biznesmenów. Zanim z zimną krwią publicznie wykonano na nich wyrok, obaj byli szantażowani. Zabójca zdaje się nie popełniać żadnych błędów. Behawiorysta Alex King, początkowo wezwany przez policję w roli świadka, szybko wplątuje się w wydarzenia związane ze śledztwem.
Do spółki z komisarzem Gabrielem Hellmarkiem oraz panią inspektor Niną Mander, próbuje rozwikłać tę niezwykłą zagadkę. Wszystko wskazuje bowiem na to, że policja ma do czynienia z zupełnie nowym graczem w sztokholmskim świecie przestępczym.
THOMAS ERIKSON – behawiorysta, trener, specjalista w zakresie coachingu liderów. Mieszka pod Sztokholmem z partnerką życiową oraz piątką dzieci.
Złudzenie to jego debiutancka powieść.
Mało jest miejsc, które posiadają
tak pełen grozy klimat, jak państwa skandynawskie. Polski czytelnik, myśląc
Skandynawia, widzi fiordy, lód skąpany w poświacie zorzy polarne, dużo nocy.
Ogólnie opada nas klimat, będący kwintesencją mroku. Trudno o lepszy pakiet
startowy, wyjściowy do czytania powieści, która właśnie ma wzbudzić w nas
dreszczyk emocji, niepokoju.
Dałam się uwieść kolejnej
powieści z lodowej Skandynawii, czy polski rynek już się nasycił kryminałami
oraz thrillerami z Północy? Posłuchajcie…
Alex jest behawiorystą, pracuje,
jako trener do wynajęcia, szkoli pracowników dużych korporacji. Na jednym z
jego wykładów – sala pełna ludzi – niemalże na jego oczach zostaje zastrzelony
mężczyzna. Śledztwo, w początkowej fazie, wykazuje, że tak naprawdę
podejrzanych może być bardzo wielu. Zamordowany nie był, bowiem dobrym
człowiekiem, przeciwnie, był bezwzględny, przez jego politykę wielu ludzi
straciło pracę i w rezultacie odebrało sobie życie. Tylko, że ta zbrodnia jest
zbyt perfekcyjna, jak na zwykłą zemstę. Kolejne dni, rzucają więcej cienia na
tajemnicę morderstwa. Ofiara dostała kilka anonimów „namawiających” na zakup dożywotniej
ochrony, za kilkadziesiąt milionów. Bez zbędnych słów, bez rozbudowanej
argumentacji: zapłać, inaczej nie będziemy mogli Cię ochronić. Ofiara nie
zapłaciła.
Kolejna osoba dostaje taki list,
w tym przypadku, jednak adresat pojmuje powagę sytuacji i udaje się na policję.
Czy zdoła ocalić życie?
Tymczasem brat komisarz, który
prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa i anonimów dostaje przedziwne zlecenie.
Doskonale płatne, ale nie do końca współgra to z jego etyką. Jednak po podpisaniu umowy nie ma szans na
negocjację warunków. Frederik musi wywiązać się ze swoich zobowiązań, co
okazuje się być grą o śmierć i życie.
Dodatkowo akcja powieści przerywana
jest, co jakiś czas zapiskami, najpierw dziewczynki, później nastolatki,
jeszcze później kobiety. Kobiety z problemami psychicznymi, Zaburzenia te,
według mnie, miały źródło w tym, że ojciec, na podziwie, którego zależało jej
bardziej niż na czymkolwiek, lekceważył ją, ponieważ była dziewczyną.
Postanowiła udowodnić, że może być doskonała, z dążenia do doskonałości
uczyniła cel. Tylko, kim jest ta, w
gruncie rzeczy nieszczęśliwa istota? Czy poznajemy lepiej, w ten sposób Ninę,
policjantkę, która z Alexem, komisarzem Hellmarkiem próbuje rozwikłać tajemnicę
zabójstwa? Czy może jest to enigmatyczna Zabójczyni? Ciekawe czy dacie się wciągnąć
w układanie hipotez i zgadywanki?
Ciężko jest napisać obszerny
kryminał i przez ponad pięćset stron utrzymywać uwagę czytelnika, wyłącznie na
książce, ciężko sprawić, żeby fabuła niepodzielnie panowała w myślach, żeby
luźniejsze strumienie świadomości nie wędrowały gdzieś, tam. Trudne zadanie,
aby przez tyle stron czytelnika nie znudzić. Tutaj Autorowi nie do końca się
udało, przynajmniej w moim przypadku, około strony nr 300 myśli mi zaczęły
uciekać, zaczęłam się nudzić, jasne bliżej końca znowu wróciła ciekawość i
czytałam z uwagą skupioną na książce w całości. Ale czuję niedosyt, że jednak
były te strony, gdy czytałam, bo czytałam, oczami, ale nie do końca sercem. Na pewno
w idealnym kryminale nie powinno tak być.
Pierwsze, co mi się skojarzyło z
tą powieścią, przez te wstawki z dziennika nieznanej osoby to książka „
Krzyk podwodą”, być może pamiętacie moją recenzję sprzed kilku miesięcy. Byłam
zachwycona „Krzykiem”. Czytało mi się go błyskawicznie, całym sercem, książka
mniej obszerna, ale bardziej wyrazista. Tutaj czułam pewne rozwodnienie.
Nie zrozumcie mnie źle, „Złudzenie”
było fajną przygodą, po której mam jeszcze większy apetyt na książki ze
Skandynawii. Bardzo zaciekawiły mnie te wstawki behawiorystyczne, co mnie
dziwi, gdyż osobiście jestem sceptyczna, wobec takiego diagnozowania, Autor
jednak zajmuje się zawodowo, tym co Alex, bohater przez niego stworzony, wiec wie,
o czym pisze. Na pewno daje to do myślenia.
Mam spory problem z oceną tej
książki, myślałam o tym pól nocy dzisiaj. Strasznie ciężko wydać mi osąd. Nie
żałuję czasu spędzonego na lekturze. Uważam, że ta książka to świetna rozrywka
na długie, chłodne, jesienne wieczory, ale mogłaby być w pewnym momencie nieco
bardziej skondensowana. Emocje są, ale troszkę za mało jak na taką objętość.
Spróbujcie i oceńcie;)
To teraz mam wątpliwości.. Wszędzie tę książkę zachwalano, a tutaj niespodzianka. To rozwodnienie treści, mniej emocji niż sugeruje objętość powieści.. Noo i chyba poczekam aż się pojawi w bibliotece ;) Dzięki, bo mam argument (sama dla siebie żeby było zabawniej), żeby nie kupować ;)
OdpowiedzUsuńNo to jest moje subiektywne odczucie. Nie jestem zachwycona na 100%% po prostu
Usuń"w przeciągu"?! Czy to jest opis z obwoluty książki? Chyba się pójdę powiesić z rozpaczy, że polski język jest już językiem obcym nawet dla ludzi, którzy się nim "zawodowo" zajmują...
OdpowiedzUsuńTaki opis ktoś wkleił na portalu Lubimy czytać z którego zawsze, no zwykle przeklejam, więc nawet się nie wgłębiałam. Ale widzę, że na merlinie jest taki sam... a ja książkę mam jako praebooka więc nie wiem jak to się skończyło.
UsuńNa moim wydaniu, które dostałam do recenzji, mam "W ciągu jednego...", więc już dobrze :)
UsuńZ klawiatury mi wyjęłaś poszłam do po książkę sprawdzić. i mam tak samo :)
UsuńCzytałam i pozytywnie wspominam. Dałam jej co prawda 4/6, bo jednak czegoś mi w niej zabrakło, ale ogólnie można przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, ze da się przeczytać i to nawet bez zgrzytania zębami :) czego o wielu ksiażkach nie można napisać :P
UsuńJak wszystko pójdzie zgodnie z planem to dostanę tę książkę do recenzji, więc niedługo przekonam się czy mnie, zagorzałej fance skandynawskich morderstw, będzie się podobać ta historia czy też nie.
OdpowiedzUsuńto jesteś specjalistka w tym gatunku :P Ze mnie szaraczek raczkujący, więc moje opinie średnio miarodajne
UsuńŻadna tam specjalistka ze mnie, czytałam trochę takich powieści, ale za specjalistkę się nie uważam. Poza tym opinia kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z kryminałem skandynawskim może być cenniejsza ze względu na świeże spojrzenie na przykład :)
UsuńWg mnie kryminały ze Skandynawii są już troszkę przereklamowane. Wydawnictwa, biorąc pod uwagę boom na takie powieści, tłumaczą i publikują obojętnie co, ważny jest tylko skandynawski autor... Trochę mi się to nie podoba i zniechęca do czytania tego typu powieści. Na razie poprzestanę na "Millennium", potem ewentualnie skuszę się na Lizę Marklund :)
OdpowiedzUsuńJeśli boomowi towarzyszy strategia, staranny wybór, to nie mam nic przeciwko. Dzięki takim boomom w Polsce ukazało się wiele świetnych ksiażek, których normalnie nie mielibyśmy szans poznać.
UsuńJestem takiego samego zdania. Poza tym mam wrażenie, że nasz rynek powoli otwiera się na pisarzy innych niż angielscy czy amerykańscy.
UsuńCóż, ale nikt nikogo nie zmusza, by te książki czytał, a przecież oczywistym jest, że im większy wybór na rynku, tym lepiej. Ja nie narzekam na ten nadmiar skandynawskiej literatury :)
OdpowiedzUsuń