Przyszłość. Nasz świat opanował niewidzialny wróg. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich na pozór niezmienione życie. W ciele Melanie jednej z ostatnich dzikich istot ludzkich zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Wertuje ona myśli Melanie w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa jej coraz to nowe wspomnienia ukochanego mężczyzny, Jareda, który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć.
Tak, mam kryzys czytelniczy. Mam rozpoczętych
kilka książek a nie mogę skupić się na jednej. Jako, że głośno o filmie „Intruz”
postanowiłam sobie powtórzyć książkę. Czytałam ją z cztery lata temu.
Zapomniałam szczegóły, zapomniałam jakie emocje mi towarzyszyły, a że z filmem
mam ochotę się zapoznać, uznałam że taki „ogórkowy sezon” to dobry pretekst.
Wyciągnęłam tomiszcze z półki i zaczęłam czytać. Myli się ten kto pomyśli, że
oto przełamałam kryzys. Skądże!! „Intruza” zaczęłam przed weekendem. Czytać
skończyłam dziś.
Pamiętałam, że książka mi się
podobała, czytałam ją w środku lata, na wakacjach, w pełnym odprężeniu.
Podobała mi się saga „Zmierzch” i „Intruz” też mnie nie odrzucił. Tym razem
jednak szczególnie mnie również nie zachwycił. Miałam momenty gdy się zaczytywałam,
ale były też chwile, gdy usypiałam znudzona dłużyzną. Moim zdaniem pomysł jest
ciekawy, wykonanie może nie jest powalające, ale przeciętne – co najmniej
Pewnie znacie fabułę. Ziemia
została najechana przez Dusze, które wszczepiane w ciała ludzie przejmują
kontrolę nad swoim żywicielem. Wprawdzie
Ziemia już została zdobyta, inwazja się udała, to jednak wciąż, żyją „dzicy”
czyli ludzie bez wszczepionych Dusz, ale są w zdecydowanej mniejszości. Jedna z
nich Melanie została osaczona przez Dusze, próbuje popełnić samobójstwo, aby
nie dać sobie wszczepić pasożyta, jednak zostaje uratowana. Wszczepiono jej
wyjątkową duszę – Wagabudnę, która mieszkała już na wielu planetach, miała
wielu żywicieli. Ale Melanie jest silną istotą, nie daje się stłamsić przez
Wagabundę, która jednak nie ustaje. Wewnątrz ciała Melanie toczy się walka
pomiędzy Wagabundą a Melanie. Melanie podsuwa Wagabundzie różne migawki ze
swojego życia, rozbudza w niej miłość i tęsknotę, sprawia iż Dusza, pragnie
odnaleźć ludzi, nie po to, aby ich wydać na pastwę Łowców, którzy wszczepiliby
im dusze, ale aby odnaleźć ludzi których kocha Melanie. Jest tylko jedno ale,
Łowczyni przydzielona do Wagabundy zaczyna coś podejrzewać. Dostrzega sygnały
świadczące o tym iż Melanie wciąż walczy i stanowi realne zagrożenie. Łowczyni
jest odpychającą istotą, wzbudza negatywne emocje w Melanie oraz, co
dziwniejsze w Wagabundzie. To głównie strach przed Łowczynią, antypatia do
niej, w połączeniu z pragnieniem odnalezienia bliskich sprawia iż Wagabudna
ucieka, próbuje odnaleźć wolnych ludzi, ale przecież jest Duszą, z góry
wiadomo, że nie spotka się z miłym przyjęciem.
Ale może nie wszystka nadzieja stracona.
Wiele osób reaguje na samo
nazwisko autorki z alergiczną niechęcią. Na szczęście ja, wolna byłam od
uprzedzeń. I wciąż tych uprzedzeń nie nabyłam. Może „Zmierzch” nie jest
literaturą najwyższych lotów, może i styl „Intruza” wzbudza sporo do życzenia,
ale „Intruz” jest interesującą historią, dającą do myślenia. Chociaż sama nie
zaczytuję się w literaturze SF to tę książkę czytałam z autentycznym
zainteresowaniem. Podobały mi się pomysły autorki, Dusze wszczepiane do
ludzkiego ciała, zachowujące pamięć swych poprzednich wcieleń. I chociaż Dusze
występują tutaj w roli agresora, najeźdźcy to są to istoty dobre, łagodne i pragnące
pokoju. Ziemia pod ich rządami jest utopijną krainą pełną dobra, uczciwości.
Nie ma tu zawodów, są powołania, nie ma pieniędzy, ponieważ wszyscy pracują dla
wspólnego dobra. Nie ma przemocy, nie ma zła. A jednak ludzie nie są tym
zachwyceni, ponad dobra materialne pragną niezależności, wolności. Buntują się
przeciwko wszczepianiu pasożytów, wolą zginąć niż się poddać. Mało tego
Wagabunda, która lepiej niż ludzie poznała system, w pewnym momencie dostrzega
zło, przechodzi na stronę ludzi, zdradza swój gatunek.
Pozostaje też wątek romansowy.
Bardzo ładny moim zdaniem, chociaż momentami zbyt kiczowaty. Tak rzadko zdarza
mi się napisać, że romans jest kiczowaty, ale tutaj słowa które wypowiadają
bohaterowie, zamiast wzruszenia, czy poruszenia wzbudzały raczej chichot w
mojej głowie – czasami.
Aczkolwiek owe Ianowe: „Trzymałem
cię w ręce Wagabundo. Byłaś przepiękna”, jest bez wątpienia poruszające i
bardzo ładne.
Mam problem z oceną tej książki,
nie będę ukrywała, że momentami wynudziłam się strasznie, książka chwilami mnie
wręcz usypiała, ale z drugiej strony były chwile gdy – mimo ponownego czytania –
nie mogłam się oderwać i chodziłam z nosem w książce.
Teraz czeka mnie przeprawa z
filmem, który z tego co słyszałam, jest jeszcze nudniejszy.
Mam to stare, pierwsze wydanie,
które wolę zdecydowanie – zaczynam pałać antypatią do wydań filmowych. Książka
po kilku latach trzyma się wciąż świetnie, brzeg nie popękał, klej trzyma… może
mnie przeżyje ; )
Ja tez nieraz mam takie kryzysy czytelnicze, minie samo. Z autopsji wiem, ze im bardziej staram sie czytać jakaś książkę tym mniej mi ona podchodzi.
OdpowiedzUsuńOby minęło :)
UsuńTeż mam w domu te pierwsze wydanie. Filmowe mnie odrzucają ;) U mnie kryzys przyszedł wraz z pierwszymi ciepłymi dniami. Czytam jak zawsze, ale nie potrafię przysiąść do pisania.
OdpowiedzUsuńOstatnio jak widzę te książki z filmowa okładką to mnie aż wstrząsa. mam kilka, ale raczej z musu, niż z wyboru.
UsuńWolę klasyczne okałdki.
Ja się oparłam szaleństwu na Zmierzch, wdziałam tylko pierwszy (koszmarny) film. Kryzys też teraz mam, ale u mnie wynika on najczęściej (także teraz) z przeczytania się. Przez dwa dni pochłonęłam 3 książki, cienkie, po 150-200 stron, ale jednak i teraz zaczęłam Akunina i Kobiety Wojny Dwu Róż i obie mi wolno idą. Akunina to jeszcze w tramwaju poczytam i skończę, ale Gregory to pewnie kilka dni mi zejdzie. I tak właśnie jest, jak wpadnę w wir czytania to przez kilka dni się nie oderwę, a potem muszę się serialowo zrelaksować i zresetować mózg.
OdpowiedzUsuńMi i filmy i książki, mniej lub bardziej się podobały. I za "Intruzem" kiedyś szalałam. A teraz chyba dorosłam :D
UsuńJuż od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tym, czy rozejrzeć się za tym tytułem, ale jeżeli Ty się troszkę wynudziłaś to na razie sobie odpuszczę, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńMoże to wina kryzysu :P
Usuńto raczej wina kryzysu :)
Usuńale może trochę, też ksiażki :P
ja już "Intruza" próbowałam :) dosłownie próbowałam, bo przeczytałam 109 stron i utknęłam! i tak od kilku lat stoi sobie nieskończony "intruz" na półeczce :) nie ciągnie mnie wcale, a wręcz myśl że miałabym zacząć znów od początku przyprawia mnie o gęsią skórkę :)filmu jeszcze nie oglądałam... i myślałam, że może po jego obejrzeniu dam książce drugą szansę :) ale skoro podobno nudny, to nie wiem co to będzie :)
OdpowiedzUsuńfilm podobno jest dramatyczny.
UsuńJa chwilowo wróciłam do Rancza bo początek filmu mnie zdrażnił.
Nie czytałam i jakoś nie mam ochoty na razie. Pomysł na fabułę wydaje mi się niezły, ale odstrasza mnie to, że wieje nudą momentami. Może kiedyś "Intruz" wpadnie mi w ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńpomysł był fajny, moim zdaniem mogła być to REWELACYJNA ksiązka
UsuńJa też do Meyer uprzedzona nie jestem. Wręcz przeciwnie - lubię 'Zmierzch', często do niego wracam i wcale się z tym nie kryję. 'Intruz', paradoksalnie, napisany i przetłumaczony jest jednak dużo lepiej, a mnie akurat nie podszedł. Próbowałam dwa czy trzy razy i nigdy nie przekroczyłam setnej strony. Za to film obejrzę z ciekawością :)
OdpowiedzUsuńPS. Z tym sezonem ogórkowym to obie tak mamy :(
To czekam na twoją filmową recenzje :)
UsuńI życzę sobie i Tobie kopa czytelniczego
Książka zbiera doprawdy różne opinie i to samo dotyczy zresztą jej ekranizacji. Jednak mimo wszystko jestem ciekawa obu wersji tej historii. Więc pewnie kiedyś to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNie ważne, że były nudne momenty.
OdpowiedzUsuńI tak muszę przeczytać :D
Jestem w szoku że czytałaś ją po raz drugi,
OdpowiedzUsuńja przeczytałam tylko raz i raczej nie byłabym w stanie po raz kolejny, tak jak ty uważam że były bardzo nudne momenty. Pozdrawiam:)