Niezwykła opowieść o pierwszej miłości rozkwitającej w czasach wojny.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej między Lenką, młodą studentką Akademii Sztuk Pięknych, a Josefem, studentem medycyny, rodzi się uczucie. Z nadzieją na lepszą przyszłość młodzi biorą ślub, by zaledwie kilka dni później patrzeć, jak ich marzenia rozpadają się w proch. Podobnie jak wiele innych osób, świeżo poślubionych małżonków rozdziela wojna.
Po latach Josef, teraz ceniony lekarz położnik, wciąż pamięta o żonie, która wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi zginęła podczas wojny. Jednak Lence udało się przetrwać w nazistowskim obozie w Terezinie dzięki niezwykłemu malarskiemu talentowi oraz pamięci o mężu, którego, jak sądzi, już nigdy nie będzie jej dane zobaczyć. Dopiero przypadkowe spotkanie kilkadziesiąt lat później w oddalonym tysiące kilometrów od rodzinnej Pragi Nowym Jorku uświadamia im, że oboje otrzymali od losu jeszcze jedną szansę.
Od przepychu spokojnego życia w przedwojennej Pradze po okropności okupowanej przez nazistów Europy, powieść odsłania przed czytelnikiem siłę pierwszej miłości, niezłomność ludzkiego ducha i potęgę pamięci.
Jako , że naprawdę dawno nie
chorowałam, przyszedł i na mnie czas. Przesadziłam chyba z kościołowaniem się i
dodatkowo zapomniałam, że absolutnie nie wolno mi całować Krucyfiksu w Wielki
Piątek. Ktoś mi sprzedał jakiegoś zarazka. Więc leżę i
umieram… pogoda za oknem sprzyja, co zerknę w okno – żyć się odechciewa.
Leżąc w łóżku sięgnęłam po
ebooka. Nie wiem dlaczego chciałam się tak pognębić i wybrałam „Wojenną
narzeczoną”. Może dlatego, że mimo dużych emocji, jakie z sobą niosą, lubię
takie powieści z wojną w tle. A „Wojenna narzeczona” jest doskonałym przykładem
książki, która dosłownie uderza w człowieka.
Książka opowiada historię Josefa
i Lenki, dwójki praskich Żydów. Ona pochodzi z zamożnej rodziny, jej Ojciec
jest właścicielem fabryki produkującej, wysokiej jakości szkło. Dziewczyna
dorasta otoczona dostatkiem i miłością. Jej rodzicie kochają się bardzo mocno,
a czas i problemy nie zmieniają ich miłości. Lenka od małego lubi malować, więc
rozpoczyna studia na Akademii Sztuk Pięknych, wojna się zbliża, widmo
Holocaustu powoli nadciąga, ale młoda dziewczyna nie zdaje sobie z tego sprawy.
Cieszy się ostatnimi latami beztroski i odnajduje miłość. Miłością Lenki jest
Josef, brat jej przyjaciółki. Josef studiuje medycynę, ale jak większość
chłopców w jego wieku wykazuje się spora beztroską, co irytuje jego ojca –
doskonałego położnika, dla którego medycyna i zawód lekarza jest świętością.
Po raz pierwszy spotykamy Lenkę i
Josefa, gdy oboje mają dobrze po osiemdziesiątce, jej wnuczka i jego wnuk się
pobierają. Josef dostrzega w gronie weselników znajomą postać… Po ponad
pięćdziesięciu latach, dwie cząstki jednej duszy spotykają się, oboje byli
przekonani, że to drugie nie żyje. Mimo to, a także mimo powtórnych małżeństw,
całe życie tęsknili za sobą. Nie płakali, nie użalali się nad sobą. Tęsknota była
cicha i była skowytem ich duszy, a jednak na przekór czasom i tęsknocie zdołali
ułożyć sobie życie, ale nie chcieli i nie mogli zapomnieć.
Jak to się stało, że dwójka osób
tak bardzo kochających, rozdzieliła się? Oczywiście winę za to ponosi wojna i
chore idee Hitlera. Autorka luźno traktuje chronologię, skacze sobie po
okresach życia bohaterów. Powieść nie jest jednak chaotyczna, tworzy logiczną,
całość. To bardzo poruszająca książka, jak zresztą każda, dobrze napisana
powieść z holokaustem w tle. Dzięki tej książce mogłam znowu odwiedzić obóz w
Terezinie, który poznałam już w „Dzienniku Helgi”. Tym razem widzimy to miejsce
oczami dorosłej kobiety. Kobiety, która już tak wiele straciła, ale trwa wojna
i wciąż stracić może jeszcze więcej. Widzimy głód, śmierć, terror. Obserwujemy
delegację Czerwonego Krzyża i przygotowania Niemców, którzy przemieniają
Terezin w wioskę potiomkinowską, a obserwatorzy nabierają się na to, lub udają,
że się nabierają. Ostatnia nadzieja gaśnie.
Wprawdzie Lenka, dzięki talentowi
plastycznemu ma bezpieczną pozycję, ale tylko do czasu. Jej oczami poznamy nie
tylko koszmar Terezina, ale także przeżyjemy transport do Auschwitz i morderczą
ucieczkę przed Sowietami w ostatnim stadium wojny.
A co wtedy dzieje się z Josefem,
który w ostatniej chwili ucieka z Czechosłowacji, najpierw do Anglii, a później
do Stanów Zjednoczonych, cudem przeżywszy katastrofę morską? Będziemy mogli
obserwować jego życie. Młodego człowieka, który stracił wszystko, ukochaną,
rodzinę i próbuje na nowo zacząć żyć. Zobaczymy, jak z opóźnieniem dotrą do
niego nauki jego ojca, jak sam uczyni z medycyny swoją religię, jak założy
rodzinę i będzie próbował żyć z ziejącą w sercu raną.
To bardzo poruszająca książka,
oczywiście nie obyło się bez popłakania. Bo to jest książka o smutku i o
ludzkiej, niewyobrażalnej tragedii. Chyba bez strachu i bez silniejszych uczuć,
będzie czytała ją tylko osoba, która nigdy nikogo nie kochała. W innym przypadku
wyobraźnia podsuwająca nam świadomość, że mogłoby coś tak okrutnego spotkać
naszych bliskich, tych których kochamy, nie tylko męża, czy chłopaka, ale Mamę,
Tatę, rodzeństwo, dosłownie odbiera oddech. Jakby ktoś uderzył nas z całych sił
w brzuch. Dlatego napisałam, że ta książka, po prostu uderza człowieka.
„Wojenna narzeczona”, to nie jest
kolejna banalna historia miłosna, historia słodka, mimo kropel goryczy. Jest to
raczej gorzka opowieść o utracie i życiu w nieludzkich czasach, gdy
człowieczeństwo odchodziło do lamusa, a rządziło „prawo silniejszego”.
Zdecydowanie nie jest to lekka i przyjemna lektura, ale czyta się ją bardzo
dobrze, chociaż trzeba robić przerwy, żeby odpocząć od natłoku myśli i huraganu
uczuć.
Polecam!
Jestem w trakcie lektury tej książki i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba ta smutna, melancholijna historia.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że ta książka by mi się spodobała. Zaciekawiłaś mnie swoją recenzją, myślę, że postaram się zdobyć tą pozycję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie!
Brzmi dobrze, nawet bardzo dobrze. Lubię tego typu emocje w książkach i filmach. Powrotu do zdrowia życzę, lepiej chorować jak taka pogoda za oknem, przynajmniej nie ma żalu, że traci się piękne, ciepłe dni na leżeniu w łóżku :)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, zeby nie zapeszyć. Okazało się, że wirus jakiś podstępny mnie dopadł.
UsuńŻyczę owocnych poszukiwań książki :)
Czy to ta Alison Richman od "Zakochanej modelki"? Jeśli tak, to jestem podwójnie zaciekawiona, bo wspomniana powieść bardzo mi się podobała. Fabuła z wojną w tle prawie zawsze jest poruszająca i dająca do myślenia, ale nie ważne ile podobnych historii już znam, zawsze mam ochotę na kolejną.
OdpowiedzUsuńZ tego co widziałam to ta sama :)
Usuń