Nieważne, jak dobry jesteś… to zwięzły poradnik o tym, jak w pełni wykorzystać własne możliwości – to kieszonkowa biblia dla ludzi utalentowanych, a przy tym nieśmiałych. Dzięki niej niewykonalne będzie wykonalne, a niemożliwe stanie się możliwe.
Po kilku dekadach spędzonych na szczycie branży, w której panuje niezwykle zacięta konkurencja, Paul Arden dzieli się swoimi spostrzeżeniami na rozmaite tematy: poczynając od zalet bycia wyrzuconym z pracy aż po powody, dla których często lepiej jest się mylić, niż mieć rację.
Nieważne, czy jesteś świeżo upieczonym absolwentem, prezesem firmy, czy może pracujesz na własny rachunek – ta książka jest nieocenioną pomocą dla każdego, kto pragnie odnieść sukces.
Opadła mnie gdzieś wena na
czytanie. Przy łóżko stos, który staje się coraz większy i większy, a ja nie
umiem wgryźć się w żadną historię. Nawet nowe filmy mnie nie wciągają. Ale
Przyjaciół oglądam po raz milionowy. Nie wiem, może atmosfera świąt mnie rozbija,
jutro do pracy, w środę do pracy i będę mogła być świątecznym goblinem.
Tymczasem, chciałabym Wam opowiedzieć o książce, którą podczytywałam w chwilach
bardzo dla mnie stresujących. Chociaż zwykle mam problem z tego typu „poradnikami”.
Od razu mówię, jestem tak
zacofana, że totalnie nie znam autora. Wydaje mi się, z tego co wyguglałam
pisząc recenzję, że jego główny sukces polega na wydaniu bestsellerowych
książek z radami jak osiągnąć sukces. Żeby nie było, iż to wszystko o czym
pisze w książce jest niepoparte jakimkolwiek doświadczeniem, Kasiek odnosi
wrażenie, na tyle, na ile pozwala jej znajomość języka z Albionu, iż autor jest
jednocześnie odnoszącym sukcesy pracownikiem korporacji. Kasiek pracował kiedyś
w takiej firmie, gdzie wyścig szczurów, presja i sprzedawanie duszy diabłu było
na porządku dziennym, poprawka, czy Kasiek przypadkiem wciąż nie pracuje w
takim zakładzie? Chyba każda praca w
mniejszym, lub większym stopniu wymaga od nas parcia do przodu, najczęściej po
trupach. Musimy nadążać za wymaganiami stawianymi nam przez szefa,
współpracowników i klientów. Ciągły bieg, przecież do takiej walki trzeba mieć
ogromne pokłady siły, samozaparcia i przede wszystkim przekonanie o własnej
zarąbistości. Bo czy można być rekinem, gdy ma się kompleks niższości? Kasiek
myślał, że nie – dlatego wybrał zawód nauczyciela, zamknięcie się w książkach i
olanie wyścigu szczurów.
Pewnego dnia do domu Kaśka
przyszła, niepozorna książeczka „Nieważne jak dobry jesteś, ważne, jak dobry
chcesz być”. W księgarni w oczy to by mi się raczej nie rzuciła. Niepozorna,
oszczędna w kolorach okładka. Biel, złoto i czerń. Klasyka. Pod tą niepozorną okładką kryją się zaś
wywrotowe treści. I chociaż Kasiek jest raczej sceptyczna jeśli chodzi o
ksiązki, które mają zmienić mój charakter, sposób myślenia i styl życia, tę
książkę przeczytała z zainteresowaniem. I chociaż dalej nie wierzę, że komuś ta
książka odmieni życie i sprawi, że nagle: „od zera do milionera”, to uważam, że
może stanowić źródło inspiracji, w kierunkach rozwoju. Może zwróci nam uwagę na
problemy jakie popełniamy w codziennym życiu, pracy. Może będzie impulsem do pracy nad sobą.
Nie ma, moim zdaniem co oczekiwać
cudów. ŻADNA książka, z dnia na dzień nie sprawi, że znajdziemy w sobie pokłady
siły do pracy nad własnym charakterem, ale moim zdaniem gdy skłoni nas do
refleksji to już będzie sporym sukcesem. A ta książka dała mi nieco do
myślenia, przede wszystkim, aby nie zamykać się na innowacje. Nie wolno mi
również myśleć, tylko i wyłącznie schematami, które wlano mi do głowy w czasach
podstawówki.
Autor sięgając po własne
doświadczenia, bardzo lakonicznie referuje nam najczęstsze problemy i wskazuje
najprostsze rozwiązania. Problemy, które spotykają nas nie tylko na niwie
zawodowej, ale również w życiu prywatnym. Dlatego ta książka jest uniwersalna,
nie tylko adresowana do pracowników wielkich korporacji. Bardzo lakoniczna,
skrótowa, jak skrypt
Bardziej jako kompendium,
wypunktowana lista… która ma nam dać do myślenia!
Kasiek nie uważa czasu spędzonego
na lekturze tej książki za czas stracony. Właściwie to książka do
błyskawicznego przeczytania. A czy Kasiek będzie do niej wracała szukając
wskazówek? Czas pokaże!
Jako osobnik wybitnie nielubiący
tego typu książek, czyli poradników i zbiorów wskazówek. Kaś jest bardzo
pozytywnie zaskoczony.
Niby niepozorna okładka małej książeczki, ale jednak mi rzuciła się w oczy. Przekartkowałam, ale już nie pociągają mnie takie pozycje. Miałam kupić koleżance w prezencie, ale jednak postawiłam na kolorową i sprawdzoną Pawlikowską. U mnie niestety takie informacje wlatują jednym uchem, a drugim wylatują, więc lepiej wydać pieniądze na jakąś powieść :)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię czytać poradników, gdyż jestem tego zdania, że najlepiej uczyć się na własnych błędach, zaś samo otaczające nas życie jest najlepszą matką, która uczy i pokazuje, co jest dobre a co złe. Niemniej jednak coś jest w tej książce, że przykuwa uwagę.Wiem, że zapewne nie pomoże mi w cudowny sposób zmienić mojego charakteru i chorobliwej nieśmiałości, ale i tak jestem ciekawa tego, jaką kryje w sobie ,,zawartość'', dlatego będę miała ją na uwadze, gdy tylko trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobny stosunek do poradników jak Ty - niektóre nawet dobrze się czyta, mogą inspirować, ale zmiany w nas czy naszych działania nie dokonują się z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki :)
OdpowiedzUsuń