Manipulacje, intrygi i bezwzględny, ale też fascynujący prawniczy świat…Syn biznesmena zostaje oskarżony o zabicie dwóch osób. Sprawa wydaje się oczywista. Potencjalny winowajca spędza bowiem 10 dni zamknięty w swoim mieszkaniu w towarzystwie ciał zamordowanych osób.Sprawę prowadzi Joanna Chyłka, pracująca dla bezwzględnej, warszawskiej korporacji. Nieprzebierająca w środkach prawniczka, która zrobi wszystko, by odnieść zwycięstwo w batalii sądowej. Pomaga jej młody, zafascynowany przełożoną, aplikant Kordian Oryński. Czy jednak wspólnie zdołają doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału?Tymczasem ich klient zdaje się prowadzić własną grę, której reguły zna tylko on sam. Nie przyznaje się do winy, ale też nie zaprzecza, że jest mordercą.Dwoje prawników zostaje wciągniętych w wir manipulacji, który sięga dalej, niż mogliby przypuszczać.
W
zakończeniu swojej książki, Remigiusz Mróz wspomina o mnie. Nie dokładnie, nie
z imienia i z nazwiska, ale zwraca się do osób którym drogie jest literalne brzmienie przepisów i dobrze, że to słowo na
koniec przeczytałam, bo jeszcze bym się zaczęła czegoś tam czepiać, czym
naraziłabym się psycho-fankom, których autor się dorobił. U jednej z nich , miałam wielką przyjemność, książkę ową wygrać. Za co
dziękuję!! Trochę się boję czy moje skromne domostwo nie stanie się celem
ataków… Bo pobieżny risercz pozwala zorientować się, że Remigiusz napisał książkę
dobrą, która zjednała sobie polską blogosferę książkową. Dodatkowo, podobno,
jak ktoś polubił Szackiego Miłoszewskiego, to istnieje spore
prawdopodobieństwo, że Chyłka Mroza, tak go nie oczaruje. Ale; popijemy –
zobaczymy, jakby rzekła Joanna.
Skończył
studia, złapał Pana Boga za nogi i dostał się na aplikację, ma pracę w drapaczu
chmur w samym centrum Warszawy, to więcej niż coś. Wprawdzie, na samym dzień
dobry, jakaś jędza zrypała go jak mokre zboże, a później okazało się, że to
jego patronka, duchowa matka etc., etc. No, ale dobra, każdy wie, że po
studiach, po chwilowym zachłyśnięciu się zdanim ‘łojeju jestem prawnikiem”
przychodzi czas na froterowanie podłóg kolanami, bo takie jest życie. Po niezbyt dobrym początku, następuje niewiele
lepszy ciąg dalszy. Chyłka dalej jedzie po Kordianie jak po burej
suce(wybaczcie słownictwo, ale na tle całej książki, nie brzmi szczególnie
wulgarnie), jak każdy dobry duet są konstruowani na zasadzie przeciwieństw. Ona
słucha mocnej muzyki, on – w jej opinii babskiego rzępolenia, ona pożera
mięcho, on – żywi się jak modelka na diecie. Remigiusz Mróz fantastycznie
łączy, mocną kobiecą postać, rodem z serialu Bones, z humorem i prawniczym światem z serialu Suits. Wiadomo, że najbardziej
błyskotliwe wymiany ripostami(których nie powstydziły się sam Harvey Specter),
znudziłyby, gdyby brakło jakiejś fabuły. Tutaj mamy zwyrodnialca, który obecnie
przebywa w areszcie wydobywczym, gdzie trafił w związku z podejrzeniem,
zamordowania ze szczególnym okrucieństwem dwójki osób. Różne rzeczy się dzieją
i to może nikogo by nie zdziwiło, gdyby nie to, że Piotr L. spędził dziesięć
dni z okrutnie zmasakrowanymi zwłokami, zgodnie z ustaleniami, nie miał żadnych
związków z ofiarami i po trzecie nie broni się. Nie potwierdza ani winy, ani
też jej braku. No, ale kto nie chciałby trafić do celi, na wieki wieków? I
gdyby nie tajemnicze naciski by sprawę zostawić, to sprawa interesowałaby tylko
gazety, łase na takie sensacje, ale i to krótko… tymczasem pojawiają się nowe
niewiadome i gęstnieć zaczyna mgła tajemnic i niedomówień.
Na
wstępie zaznaczę – nie cierpię prawa karnego. Pozdrawiam moich wykładowców i
ćwiczeniowców, którzy byli fantastycznymi nauczycielami, ale ja naprawdę nie
przepadam. Już KPK bardziej przypadło mi do gustu. Jak to z procedurami, rządzi
się swoją specyficzną logiką, a jak się je porówna do kobyły zwanej KPC, to już
KPK wygląda jak wymarzony dar. Dlaczego o tym wspominam? Ano, ponieważ w
książce mamy sporą dawkę wiedzy karnistycznej, całkiem sporą… poczułam się
znowu, jak pewnego majowego popołudnia, gdy szłam zdawać egzamin. Nie mogę się
ustosunkować, czy autor tłumaczy prawnicze kwestie przystępnie, bo ja jednak to
rozumiałam. Jednakże książka, ta nie jest podręcznikiem do KPK, jeśli ktoś
czuje głód wiedzy niech już sięgnie po tego Waltosia – chociaż są inne, równie
dobre podręczniki(o sporach doktrynalnych autorów poczytnych podręczników,
można mówić godzinami, to jak gigatomachia, lepiej nie pchać się na linię ognia).
Mnie
interesuje czy książkę czyta się dobrze, czy intryga jest dobrze skonstruowana,
czy książka jest zaskakująca, czy też przewidująca jak przemówienia polskich
polityków.
Spotkałam
się z zarzutem, że odczuć w książce można brak warstwy obyczajowej. Miało to
dosyć utrudniać odbiór, więc trochę się obawiałam. Nie odczułam, żadnego braku,
ba! Cieszy mnie, że Mróz nie rozpisuje się o bzdurach, żeby naczepać sobie wierszówek. Skupia się na
akcji, na relacjach między bohaterami, nad realiami pracy w korpo. Jest
wszystko we właściwej ilości, facet umie powiedzieć sobie pass, dlatego ani dialogi nie ciągną się przez dziesiątki stron,
nie mamy rozwlekłych dialogów, ani usypiających opisów.
Intryga
– mistrzostwo, po przeczytaniu rozwiązania, bałam się, że oto żuchwa wyskoczyła
mi ze stawu. Było WOW, cały czas próbowałam rozgryźć zagadkę, głowiłam się,
kombinowałam, a tu takie WOW, na miarę Christie. Po poznaniu rozwiązania
poczułam się jak otumaniony sanacyjny chłop, no po prostu wow. Intryga,
naprawdę bardzo zmyślnie skonstruowana, nie wydumana, ale bardzo zaskakuje.
Kwestię
przewidywalności, możemy rozpatrywać na kilku płaszczyznach, do takiej
generalnej przewidywalności – czyli ostatecznego rozwiązania(nie chodzi mi o
kwestię Żydów), to ustosunkowałam się parę zdań wcześniej. Tytuł książki, kojarzył mi się jednoznacznie z
zielonkawym budynkiem z paremiami na filarach(btw. Mam chyba spaczony gust,
znowu czytam zachwyty nad wyglądem tego budynku, ja rozumiem, że autor – będący
filigranowej budowy, bez obaw kroczył po tych szklanych podłogach – ja bałam
się, że wpadnę, jak do przerębla – a chociaż jestem wielbicielką zieleni, taki
wystrój sprawiał, że czułam się jak we wraku zaglonionego Titanica, chociaż te
filary z paremiami, bardzo lubiłam). Domyślałam się więc na co będzie położony
nacisk i wokół czego będzie krążyła akcja. Nie sądzę, jednak, żeby to odbierało
przyjemność czytania.
Bałam
się tej książki, nie czytałam recenzji – nie chciałam się zaspojlerować – ale wszędzie
roiło się od zachwytów. A ja si bałam, wolę kryminały z prokuratorami –
myślałam, o kurczę prawo karne to taka nuda – myślałam, kasacja zieeeeeew –
myślałam. A jak zaczęłam czytać… Przedzierałam się przez strony jak lodołamacz
przez Morze Barentsa, wciągałam akcję, jak Zordon Gandalfa. Nawet wywody
doktrynalne nie były mnie w stanie powstrzymać. Musiałam wiedzieć jak to się
skończy. A później osiągnęłam ten
rzadki, cudownie schizofreniczny stan, gdy z jednej strony MUSISZ wiedzieć jaki
będzie finał, a z drugiej nie WYOBRAŻASZ sobie, że skończysz tę książkę i już
nie będzie NIC.
Remigiusz
Mróz napisał wciągający kryminał prawniczy. To nie jest proste, polskie prawo
nie jest aż tak spektakularne jak to które oglądacie w serialach
prawniczych(chociaż nowelizacja KPK, która weszła w życie 1 lipca, ma sporo
zmienić). Remigiusz Mróz napisał bardzo dobry kryminał, wciągający, porywający,
z fantastycznymi kreacjami głównych bohaterów, z bardzo dobrą intrygą. Naprawdę
jestem pełna podziwu i cóż… czekam na więcej!
Prawo karne to nuda?!?!?! To co powiesz o GiHu?!
OdpowiedzUsuńA tak serio - Szacki z Chyłką nie ma szans. ADWOKACI górą!;) :P
Ejjjj no nic nie poradzę :P
Usuńale starcie Szackiego z Chyłką bym zobaczyła
Ha, success! Podobało się :D! Czy czujesz się już zamrozowana :P?
OdpowiedzUsuńZamrozowana... nie wiem... mam ciekawość następnych jego książek, raczej tak :)
UsuńWeź nie kuś no!
OdpowiedzUsuńTy też musisz cierpieć :P
UsuńCzyli co, czekasz na ciąg dalszy? :)
OdpowiedzUsuńOj tak ;)
UsuńWszyscy zachwycają się i "Kasacją" i samym Mrozem, co sprawia, że natychmiast mam ochotę biec do księgarni po jego książki, ale z drugiej strony ten szum mnie też nieco męczy i chyba poczekam sobie jeszcze kilka miesięcy zanim się za powieść zabiorę.
OdpowiedzUsuńznam ten ból, z powodu tego szumu, to miałam diablą ochotę na Kasację, to chciałam wyjechać z dala od tego wszystkiego. ALe było warto przeczytać
UsuńNie wątpię, że warto przeczytać, ale i tak jeszcze trochę poczekam :)
UsuńDla mnie tematyka bardzo fajna i na pewno po tę książkę sięgnę:) Dzięki za poddanie pomysłu.
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu i było to moje pierwsze spotkanie z autorem, na pewno nie ostatnie, świetna.
OdpowiedzUsuńJakim cudem umknęła mi ta książka?! Dzięki za ten wpis, sięgnę na 100%
OdpowiedzUsuńFajnie, że wstawiłaś linka na fanpagu Książkowe kocha nie kocha, bo wczesniej nie czytałam Twojej recenzji. Widzę, że jesteś kolejną zamrozowaną wielbicielką Kasacji i łączę się z Tobą w ekscytacji :) A Zaginięcie jest jeszcze lepsze!
OdpowiedzUsuń