Trzecia część cyklu "Władca pierścieni", którego wyimaginowany świat zmagań sił światła z siłami ciemności znalazł drogę do serc czytelników na całej bez mała ziemskiej planecie, w tym również w Polsce. W tej części, ostatniej z cyklu, autor opowiada o całkowicie odmiennych strategiach Gandalfa i Saurona, których starcie doprowadzi do ostatecznego rozstrzygnięcia końca wielkiej Ciemności. A przedtem jeszcze - z epickim rozmachem opowiedziane koleje wojny na Zachodzie.
Przy
powtórkach Władcy Pierścieni zawsze
najdłużej mi schodzi z Powrotem króla,
bynajmniej nie dlatego, że jest słaby, ale już na tym etapie mam przed oczami
koniec, a ja nie chcę żegnać się ze Śródziemiem, nie chcę kończyć tej pięknej
przygody. Tak było również i tym razem, dodatkowo doszło jeszcze nowe
tłumaczenie, które jeszcze mnie ujęło. Jedno jest pewne – Tolkiena nigdy dość.
Powrót króla
ostatnie księgi Władcy Pierścieni,
zawierają opis ostatecznego starcia pomiędzy Władcą Ciemności, a wolnymi ludami
Śródziemia, a także ostatnie etapy wędrówki Froda, Sama i Golluma ku Przeklętej
Górze. Po zakończeniu książki Tolkien umieścił dodatki opisujące różne
wydarzenia w Śródziemia, takie mini migawki, które wiele wyjaśniają, rozwiewają
jakieś tam wątpliwości oraz są jakby zachętą dla tych, którzy poczuli bluesa,
aby sięgnęli po Silmarillion. Ja nie
przepadam za wędrówką Froda, ten hobbit po prostu mnie drażni, ale tym razem
jeszcze ekstra mocna wrażenie zrobiły dla mnie opisy walk pod Minas Tirith.
Inny tłumacz i wydźwięk scen jest zupełnie inny, niech powie wam coś to, że
siedziałam w pociągu i płakałam na śmierci Theodena. A ja na Władcy nie płakałam nigdy – na filmie
tak – na książce nigdy.
Tłumaczenie
Łozińskiego, pomimo moich wcześniejszych obaw nie zniszczyło mi lektury, owszem
były momenty, gdy musiałam zastanowić się o kim jest mowa, ale dzięki temu
miałam ponowne odkrywanie Tolkiena. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą,
że Łoziński lepiej oddaje melodię, chociaż nie… nie mogę tak napisać, bo oryginału
nie czytałam… powiem inaczej – fragmenty tekstu w tłumaczeniu Łozińskiego,
brzmią jak pieśń śpiewana przez elfy, słodko, smutno – pięknie.
Tak
odskakując od tematu tłumaczenia… ciężko jest pisać o ostatnim tomie… nie
trzeba go przecież reklamować, tym którzy czytali wcześniejsze części… Powrót
króla pełen jest smutku, chociaż nie brak w nim też tryumfu, w końcu zło
zostaje pokonane – to nie jest spojler, ciekawi mnie, czy jest na świecie ktoś
kto nie wie jak to się skończyło – z wyjątkiem mojej Mamy, chociaż chyba jej
coś tam świta też. Dobro tryumfuje, ale
pozostają też sprawy do rozwiązania, skutki działania zła do usunięcia, dlatego
hobbici wracają do takiego – a nie innego Shire`u. Gdy myślą, że już wszystko
mają z głowy – okazuje się, że na ich własnym podwórku zalągł się chwast z
którym poradzić muszą sobie sami, bez Gandalfa, bez Aragorna.
Tolkien
stworzył dzieło doskonałe – wybaczcie mi tak autorytarne i mocne stwierdzenie,
ale dla mnie ta książka jest po prostu cudowna. Gdy ktoś mnie pyta czy warto ją
czytać, zawsze mam ochotę się roześmiać(lub uderzyć głową w kant – zależnie od
humoru) i zapytać po co jeszcze pytasz –
czytaj!!! Książka Władca Pierścieni
jest uniwersalna, dotyka tak wielu problemów, że nadaje się do czytania w
każdym humorze, nastroju, który i tak nam polepszy… dlatego ja do niej
regularnie wracam, lubię czerpać od Tolkiena spokój i harmonię!
Wam
też polecam. Książka jest solidnie wydana, trzy tomy objechały ze mną pół
świata w pociągu w ścisku, w upale i nie ucierpiały od tego, korzystając z
naprawdę super ceny warto zrobić prezent osobom, które wahają się przed
rozpoczęciem przygody z Tolkienem.
Naprawdę
warto. Tolkiena po prostu trzeba czytać!
Książka przeczytana dzięki portalowi
Nie wiem czemu (pewnie dlatego, że jestem dziwna), ale nie ciągnie mnie do tej trylogii. :(
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że to nie trylogia. Ja rozumiem, jednak że komuś może Tolkien się nie podobać ;)
UsuńZawsze zapominam, że to nie trylogia..., ale to pewnie dlatego, że wszędzie tak mówią. Muszę to sobie wbić do głowy: to nie jest trylogia! ;)
UsuńA dlaczego to nie jest trylogia? Przecież nawet na półce stoi jak trylogia.
UsuńTo jest jedna książka. Są wydania w jednej książce. Na trzy części podzielił to wydawca. Ale jak przeanalizujesz treść to nie jest Trylogia. Nas sienkiewiczowską możesz czytac za jednym zamachem, albo w dowolnej kolejności, natomiast Władcę trzeba czytać cięgiem, tam nie ma wyodrębnienia akcji, nie można zacząć czytać od Powrotu króla, tzn. można, ale to bez sensu. Potop też mamy w trzech fizycznych tomach, ale to nadal jedna książka. Jak Władca
UsuńDziękuję. Wyjaśniłaś mi to bardzo jasno. Rzeczywiście.
UsuńPrezczytałam, ale przeszkadzał mi natłok nazw i trudny język.
OdpowiedzUsuńMoja Mama by Ci bardzo przyklasnęła.
UsuńLata temu przeczytałam Władcę Pierścieni w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej i przepadłam. Kocham tego pisarza :)
OdpowiedzUsuńOoo Skibniewskiej tłumaczenie, moje pierwsze, wspaniałe
UsuńTolkien potrafi pięknie opowiadać. Udowodnił to nie tylko w "Hobbicie", który miał być bajką dla jego dzieci, ale i również we "Władcy Pierścieni". Choć nie przeczytałam całej trylogii, dwa tomy wystarczą, abym go pokochała za jego styl i wyobraźnię, za wykreowane postacie i przede wszystkim za to, że dobro zwycięża, pomimo odniesionych ran. Już wkrótce przede mną tom trzeci. I wtedy będę mogła zachwycać się wraz z Tobą :)
OdpowiedzUsuńWładca to nie Trylogia!!
UsuńNie wyłuskałam z tego posta: który raz czytasz Tolkiena?
OdpowiedzUsuńJa czytałam trylogię w tym jednotomowym wydaniu, bo taką pożyczyła mi koleżanka, ale za to 'Hobbita' mam w oryginale! Kupiłam za złotówkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Woooow. Gratuluje
UsuńWładca to nie Trylogia!!
A nie wyłuskałaś który raz, bo nie liczę już ;)
próbowałam 3 razy przeczytać drugą część, niestety trzy razy kończyło się na tym, iż ją porzuciłam - po prostu długie opisy mnie odstraszyły, do trzeciej nigdy nie dotarłam, mimo, iż dumnie zdobi półkę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę?
Usuńmoja Mama nie zdzierżyła początku pierwszego ;)
UsuńNo Frodo jest irytujący, jakby nie Sam to by nigdy nie wykonał tego zadania z którym szedł :D
OdpowiedzUsuńA w filmie jak mnie Frodo wkurza, no grrr
UsuńFrodo był lekko irytujący. Ja lubiłam Sama.
UsuńSam jest solidny i fajny
Usuń