Chyba
jednym z najbardziej wyczekiwanych reportaży tej wiosny była książka Cezarego
Łazarewicza Koronkowa robota, okazało
się, że najgłośniejszy proces międzywojennej Polski dalej emocjonuje i to
ludzi, którzy bynajmniej nie wykazują niezdrowej fascynacji brukowymi plotkami.
Czy to osobowość autora, który odniósł niebywały sukces w reporterskim świecie,
czy po prostu w końcu mogliśmy odsapnąć od polityki a zająć się sprawą, która
niewątpliwie zapisała się w historii naszego państwa i chociaż była drenowana
pod każdym względem, to jednak wciąż w niej wiele tajemnic i niedopowiedzeń. Czy Łazarewicz wyjaśni tajemnice przeszłości,
czy będzie potrafił opowiedzieć co wydarzyło się ponad dziewięć dekad temu.
Jutro, czyli 25 kwietnia minie dokładnie 86 lat, gdy we Lwowie, rozpoczął się
najsłynniejszy proces, proces, który przyciągał, niezależnie od wieku i od
przynależności społecznej.
Ta kobieta nigdy nie miała imienia. Gorgonowa – tak mówiła o niej cała Polska, która z zapartym tchem śledziła przebieg najgłośniejszego procesu dwudziestolecia międzywojennego i jednego z najgłośniejszych w historii polskiego sądownictwa. Oskarżonej zarzucano brutalny mord na siedemnastoletniej Lusi, którego miała dokonać ostatniej grudniowej nocy 1931 roku. Od tego momentu Gorgonowa stała się najczarniejszym z czarnych charakterów II Rzeczpospolitej.
O matkę upomniała się córka Ewa. Była dzieckiem wyczekiwanym. Jej przyjścia na świat z niecierpliwością wyglądali najwięksi wydawcy gazet w całym kraju. Urodziła się 20 września 1932 roku. Z jej narodzin cieszyło się całe więzienie przy Kazimierzowskiej. Tylko matka powtarzała: „Dziecko urodzone za kratami będzie napiętnowane na całe życie”.
Po latach życia jako „córka morderczyni” osiemdziesięciopięcioletnia Ewa podjęła walkę o uniewinnienie matki. O nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku i zamordowaniu Lusi Zarembianki opowiadała tak, jakby widziała wszystko na własne oczy. Wierzyła w niewinność matki, ale nie potrafiła jej dowieść. Podrzucała nowe tropy i teorie, a w mediach kolejny raz pojawiło się pytanie, czy to Gorgonowa zabiła Lusię.
Cezary Łazarewicz, autor "Żeby nie było śladów", znów prowadzi śledztwo. Tym razem próbuje rozwiązać dwie zagadki. Nie tylko ustalić, czy Gorgonowa była winna, ale także co się z nią stało po zwolnieniu z więzienia 3 września 1939 roku.
W
nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku, nieopodal Lwowa, w miejscowości, którą można
była nazwać lwowskim Konstancinem,
domowników obudził krzyk nastoletniego chłopca, Alarmował domowników, że jego
siostra, siedemnastoletnia Lusia nie żyje. Dookoła domu sypie śnieg, sielska
wieś. A jednak dom momentalnie się budzi. W domu jest bardzo ograniczona liczba
osób, na zewnątrz brak śladów, brak aby ktoś oby mógł wejść. Scenariusz rodem z
Agathy Christie. W domu prędko robi się pełno od policji, zaczyna się zbieranie
śladów. Bo okazuje się, że faktycznie w łóżku leży siedemnastolatka z rozbitą
głową, życie jakby dopiero z niej uszło. Na pierwszy ogień podejrzeń idzie
ojciec, architekt Zaręba, pan już w słusznym wieku, z żoną w zakładzie
zamkniętym, który do opieki nad dziećmi zgodził pochodząca gdzieś z Bałkanów
Ritę Gorgonową, która była w trudnej sytuacji. Prędko zaczął z boną żyć w
konkubinacie, mają jedną córkę, Rita znów jest przy nadziei, ale Zaremba chciał
kochankę odprawić, pod wpływem podszeptów córki. Ricie to się nie podobało. To,
miało świadczyć przeciwko bonie, to oraz to, że gdy wszyscy wyskoczyli z łóżek
w piżamach, ona miała futro i pantofle, zakrwawiona dłoń, pospieszna zmiana
koszul nocnych. Tych poszlak było wiele, ulicy wystarczyło! Niewiele brakowało
by Gorgonową ukamienowano. Chociaż wiele osób twierdziło, że taka zbrodnia nie
leży w naturze kobiet. Piękny czas naiwności. W tej sprawie wciąż roi się o
pytań, od tego kto zabił, po to, gdzie zniknęła Gorgonowa? Czy jej córka,
urodzona w więzieniu Kropelka doprowadzi do rehabilitacji matki?
Ponad
dwieście stron, czy można odkryć coś nowego, coś co umknęło śledczym, co nie
weszło w te opasłe tomy akt? Niewątpliwie nauka poczyniła ogromny postęp, a
wtedy metoda badania grup krwi była innowacyjną. Jednak sytuacje, że dowody w stanie
nieruszonym przetrwały dekady, to zdarzają się tylko w serialach amerykańskich,
my po drodze mieliśmy wojnę i ogólną destrukcję. Jedynym dowodem, który
przetrwał jest narzędzie zbrodni, dżagan do rozbijania lodu, ale już w czasie
procesu nie zachowały się tam ślady krwi. Wypłukała je woda. A przez lata
dotykały go tysiące studentów. Relacje
świadków, mgliste wspomnienia. Brak formalnych powodów wznowienia postępowania.
Chyba, że za dowód uznamy przekonanie córki Rity, że jej matka jest niewinna,
bo widziała to w jej oczach. A matkę widziała kilka razy.
Ciekawym
novum jest pokazanie, że jedna osoba
była wyjęta z kręgu podejrzanych, nastoletni Staś, brat denatki, ale że nikomu w głowie nie powstałaby myśl, że brat z
siostrą żyją w kazirodczym związku a dodatkowo Staś nie budziłby wtedy rodziny,
tę hipotezę pomijano. Łazarewicz, tez zasadniczo pomija ten wątek, jedynie go
sygnalizuje, nie ma jak tego sprawdzić. Chłopiec dekady temu zginął w Tatrach.
Co
wnosi więc ta książka? Jest na pewno współczesnym spojrzeniem na sprawę, która
naszych pradziadków zaprzątała. To zebranie faktów i opinii w jedno miejsce,
wraz z podsumowaniem, z poszukiwaniami Gorgonowej, po jej wyjściu z więzienia
dzięki wojennej amnestii. Jednak ta książka nie odpowiada na pytanie kto,
dlaczego. Tak Gorgonowa mogła mieć nadzieję, że eliminując dziewczynkę która
podburzała ojca, usunie powód oddalenia od swego konkubenta, dodatkowo może
będzie miała szanse go pocieszać. Defloracja denatki mogła pokazać ojcu, że
dziewczę było lubieżne, że zgrywało tylko cnotkę. Dużo pytań. Nie czytałam
najsłynniejszego reportażu Łazarewicza, nie wiem czy ona również bardziej
przytacza fakty, mniej tam wartości dodanej. Ciężko jednak mi ocenić czy to
naprawdę wada. Ja ten reportaż dosłownie pochłonęłam. Jednym tchem, z zarwaniem
nocki.
Jestem historykiem więc to coś dla mnie, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńpiękny zawód!
UsuńRzadko czytam reportaże, więc mimo wielu tajemniczych aspektów tej sprawy, nie wiem czy się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńnaprawdę polecam!
UsuńOstatnio chętnie sięgam po reportaże i przyznam, że i ten wzbudził moje zainteresowanie. Wiadomo, że po takim czasie nikt raczej nie odkryje nowych faktów i nie rozwiąże sprawy, ale dobrze, że ktoś zebrał szczegóły sprawy i napisał o niej.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie dało się uniknąć tego braku nowości
Usuń