Chyli się do jesieni Ziemia. Nasza Staruszka oddala się od Słońca, tempus fugit, wszystko umiera, liście lecą z drzew, a poranki i wieczory witają nas rześkim, chłodnym powietrzem. Jako fanka jesieni i zimi, powoli próbuję odsapnąć po upałach. Wspominam urlop, wyjazd. Sierpień... nie mogę uwierzyć, że tyle się wydarzyło. Niby sobie przypominam Marka Aureliusza o tym, że świat to zmiany, ale jakoś tak melancholia opada. Może trzeba ją podtopić w kubku z herbatą?
W sierpniu przeczytałam książek dwadzieścia trzy naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę, że chorobowe mi się skończyło, a kilkanaście godzin w pociągach też swoje zrobiło(na podróż wzięłam kilka, ale uznałam, że najlepsze będzie Morderstwo w Orient Expressie, sprawdziło się i na plaży i w pociągu. Kocham tę książkę). Ilość przeczytanych książek jest naprawdę nienajgorsza, nie mogę sobie nic zarzucić, w końcu i życia muszę coś użyć, a najlepsza lektura nie umywa się do podziwiania takich widoków jak białe grzbiety fal, rozbijające się o złotą plażę.
Z najlepszych książek na wyróżnienie zasługuje powieść
Wszystko czego pragnęliśmy, naprawdę dobra powieść o naruszaniu dóbr osobistych w internecie. Dająca do myślenia i jak to u tej autorki, świetnie napisana. Polecam!
Jednym tchem przeczytałam książkę
Policjanci. Ulica książka o policjantach, o pracy w prewencji, o drogówce, o stereotypach. Oczami policjantów, więc nie rości sobie miana reportażu, obiektywnego i wyczerpującego, ale czyta się dobrze.
Na koniec muszę wspomnieć na książkę, któa musiała swoje odczekać, ale jak już zaczęłam czytać, to nie mogłam się oderwać, baśniowa, klimatyczna.
Niedźwiedź i słowik polecają się na chłody.
A czy słabych nie było? Ano były. Nie dobiły mnie, nie złamały, ale jak były książki dobre to musimy coś skrytykować, nie tyle dla równowagi, ale z dbałości o prawdę.
Po pierwsze
Mgły Toskanii, moje pierwsze spotkanie z prozą Nataszy Sochy, i ostrzegano mnie, że zaczęłam bardzo niefortunnie. Szału nie było, muszę po prostu spróbować inną powieść.
Ostatni Katon zachwalano mi tę książkę i podeszłam z wielkimi oczekiwaniami, a tu mordowałam tę książkę, nudziła mnie. Fabuła ciekawa, ale styl, zupełnie mnie nie porwał.
Trzymajmy się mnie po prostu styl Samozwaniec nie odpowiada, to któraś jej przygoda z jej satyrą i mnie to okropnie nudzi i żenuje, więc dam sobie spokój.
I tak, to wyglądało u mnie w sierpniu. Po 14 latach, za tęczowy most odeszłą moja suczka, mój wierny Raul, chociaż już chora i stara, bardzo to przeżywamy. Ciągle mi się wydaje, że drepcze, a jak grzmi, to instynktownie robię jej miejsce żeby się przytuliła. Ceną za taką miłość, jest ból po stracie.
Później poszłam na kontynuację Mamma mia, zbierałam się, ale w końcu się udało. To świetny film, cudowna muzyka, kolorowy, piękny, chociaż z ogromną dawką melancholii. I kupiłam dwie książki przy okazji.
No i wisienka na torcie, wyjazd nad morze, które kocham, uwielbiam, brakuje mi słów żeby opisać jak kocham, szum fal, bezkres wody, zapach bryzy, kąpiel w morzu, krzyk mew. Warto tyle się tłuc, w pociągu nawet dłuzej. Znad morza też przywiozłam książek, bo akurat trwał Literacki Sopot. A działo się nad morzem, oj działo. Plaża o wschodzie słońca... ech, ja chcę jeszcze!!
Ja też jestem fanem jesieni i zimy, pozdrawiam jesiennie !
OdpowiedzUsuńWynik masz niesamowity jeżeli chodzi o czytanie książek. Ja musiałabym przestać pracować, zajmować się dzieckiem, usługiwać kotom żeby do takiego wyniku dojść. Gratuluje.
OdpowiedzUsuńA zwierzaki odchodzą, taka kolej rzeczy...wiem, że wiesz, wiem, że to guzik pomaga. Sama przez to kilkakrotnie przeszłam. Zawsze tak samo boli.
niestety porzucenie pracy nie wchodzi w grę. Niby wiem jaka jest cena za miłość do zwierzaka, ale jednak boli
UsuńZazdroszczę tego wyjazdu nad morze, nam się w tym roku niestety nie udało, może w następnym! I przykro mi z powodu suczki, człowiek zawsze się przywiązuje do zwierzątka....
OdpowiedzUsuńSuczka będzie z nami w myślach na zawsze.
UsuńA wyjazd nad morze to świetna sprawa