Kilka
miesięcy temu miałam przyjemność czytać pierwszy tom najnowszej trylogii
Magdaleny Majcher, książkę pochłonęłam dosłownie w jeden dzień, umożliwiło mi
to zwolnienie chorobowe, teraz korzystając z długiego weekendu i wolnego dałam
się pochłonąć przez drugi tom. No i mam problem, bo teraz będę siedziała jak na
szpilkach, wypatrując finału tej sagi. Oj udała się ta seria autorce i to
bardzo. Książka na jeden dzień, ale mnóstwo w niej emocji. No i dużo morza,
które szumi i zachwyca swoim ogromem, aż chce się rzucić wszystko i pojechać do
Ustronia, nigdy tam nie byłam, ale czuję, że to miasteczko by mnie zachwyciło.
Gabriela, córka Marcjanny, Kresy zna tylko z nostalgicznych opowieści matki i babki. Nie tęskni za tym, co utracone, bo jej dom jest na Pomorzu. Brakuje jej jednak ojca, o którym matka nie chciała nawet rozmawiać. Kiedy poznaje prawdę, nie chce mieć nic wspólnego ze swoją rodziną.
Wiąże się z mężczyzną, który zmienia jej życie w piekło. Każdy kolejny dzień przepełniony jest strachem i niepewnością. Gabriela nie traci jednak nadziei, że jej życie się zmieni.
Przejmująca opowieść o demonach, przed którymi nie sposób uciec, bo nosimy je w sobie.
Marcjanna
z babką i matką docierają na Pomorze, po długiej tułaczce, traumatycznych
przeżyciach znajdują dom. Wprawdzie babka, milcząca będąca już ciałem bez
duszy, szybko umiera, ale Marcjanna rodzi córkę, owoc gwałtu, ale tak jak się
uparła nie poddaje się aborcji, a ulega namowom krewnych i trzyma się historii,
jakby Gabrysia była córką jej wojennego ukochanego. Gwałt zabił coś w
Marcjannie, pomimo że uparła się urodzić córkę, to nie okazuje jej takiej
miłości i ciepła, jakie powinno, dziewczynka wyczuwa, że coś jest nie tak.
Gabrysia jest młodą dziewczyną, która ma marzenia, chce uczyć w szkole, marzy o
miłości. w pobliżu Gabrysi zaczyna się kręcić młody porucznik Wojsk Ochrony
Pogranicza i dziewczę ma ambiwalentne uczucia, bo z jednej strony instynkt ją
przestrzega, a z drugiej strony dziewczyna jest
adorowana co jej schlebia. Ciężko stwierdzić, jak to wszystko by się
potoczyło, gdyby nie jedna noc, noc wyznań i odkrywania tajemnic, po której
Gabrysia zrywa kontakty ze swoją rodziną i ucieka do pogranicznika.
Magdalena
Majcher porusza w tej książce wiele problemów. Po pierwsze tajemnice mają to do
siebie, że im dłużej je ukrywamy, im dłużej kamuflujemy je kłamstwem, tym większych
szkód narobią po wyjściu na jaw, a tajemnice i kłamstwa zawsze wychodzą na jaw,
kilkuletni sukces w ukrywaniu takich sekretów nie rokuje dobrze. Tylko prawda
nas wyzwala. Jak wyglądałoby życie Gabrysi, gdyby matka zamiast utwierdzać ją w
kłamstwie, powiedziałaby prawdę. Naturalnie pewnie byłaby kłótnia, pretensje,
ale na pewno nie byłoby takich szkód, jak te które zapoczątkowała podsłuchana
rozmowa. Drugim tematem jest przemoc
domowa. Zawsze mnie zastanawia, jak to się dzieje, że oprawca tak trafnie
wybiera ofiarę, jak oni muszą dobrze obserwować innych, że na pierwszy rzut oka
Sławek rozpoznaje niepewną siebie dziewczynę i wie, że łatwo będzie ją omotać. Ta
nocna ucieczka tylko pieczętuje przyszłość Gabrysi.
Smutna
jest ta książka, coraz częściej zastanawiam się, czy są rodziny przeklęte, czy
można dziedziczyć smutek i cierpienie. Czy można z domu wynieść predyspozycje
do bycia nieszczęśliwym. Marcjanna nie
zasłużyła na lata zgryzoty, na samotność i na gorycz. Gabrysi winą była jej
niewinność, naiwność i czasy w których przyszło jej żyć.
Nie
mogę się doczekać tomu trzeciego, jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie,
czy dziedziczenie smutku dobiegnie końca? Autorko kibicuję gorąco, kończ trzeci
tom, bo uschnę z ciekawości.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń