Powiem Wam, śmieszna sprawa, niby Aga polecała mi już świetne książki, chyba nigdy nie poleciła mi nic co mogłoby uchodzić, za bodaj przeciętne, to jednak, gdy słyszałam Jej zachwyty Amy Harmon to sobie myślałam, serio?? Opisy są takie zdawkowe, gatunek też raczej mało wymagający, a Aga non stop mi mówiła jaka Harmon jest genialna. Byłam sceptyczna, skubałam z powątpiewaniem metaforyczny wąsik, czytając blurb pełna obaw szarpałam brodę niedowiarka. Zamówiłam trzy powieści Amy Harmon, gdy w ubiegłym tygodniu dopadł mnie kryzys bo miałam wrażenie, że dookoła miernota zanurzona w toni pandemii uznałam, że sprawdzę. Świadomie wybrałam Making faces zaczęłam czytać i przepadłam, Aga! Zwracam honor.
W małym, cichym miasteczku mieszkała grupa przyjaciół. Wśród nich Ambrose Young — błyskotliwy i śmiały, młody zapaśnik ze sporymi szansami na sportową karierę. Nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na Fern Taylor. Zawsze miła i pogodna, nie rzucała się w oczy. Nie zauważył, że obdarzyła go uczuciem szczerym i silnym — to dla niego za mało.
Ich wspólna historia mogłaby nigdy nie powstać, gdyby pewnego dnia nie wybuchła wojna. Ambrose wraz z czterema przyjaciółmi z miasteczka wyruszył do Iraku. Wrócił sam, ciężko ranny. Stracił nadzieję, ale nie Fern. Jej uczucie do niego wciąż trwało, choć już wkrótce okazało się, że miłość do mężczyzny ze złamaną duszą nie jest prosta.
To historia małego miasteczka, piątki przyjaciół i opowieść o wojnie, z której wrócił tylko jeden. To piękna bajka o miłości jak z kart romansów, o zwykłej dziewczynie, która pokochała zranionego wojownika. Tej historii nie można było piękniej napisać.
Czy masz odwagę spojrzeć w utraconą twarz?
Fern Taylor była późnym dzieckiem rodziców, którzy pogodzili się, że nie będą mieli dziecka. Całe życie była szarą myszką, jej życie sprowadziło się do służby innym, zwłaszcza ciężko choremu kuzynowi, który z powodu dystrofii mięśni potrzebował stałej pomocy. Nie była piękna, słyszała to od innych i widziała. Przekorny los chciał by zakochała się w Ambrosie złotym chłopcu, pięknym, wysportowanym, gdyby żył w czasach Starożytnej Grecji Pigmalion obrałby go za modela. I ten piękny chłopak nie zwrócił na nią uwagę, gdy pisała do niego w imieniu przyjaciółki, wściekł się, chociaż dzięki temu mogła zobaczyć, że jest nie tylko mięśniami ale poukładanym wrażliwym człowiekiem. Jednak mleko się wylało. Ambrose po atakach 11ego września chce jechać na wojnę, razem z nim jadą przyjaciele, skuszeni jego namowami, więzią i przygodą. W Iraku dochodzi do wypadku, cało z wybuchu wychodzi tylko Ambrose, Ocalił życie, ma pokiereszowaną twarz jak Bestia, a na dodatek dręczy go poczucie winy, że koledzy zginęli przez niego, bo gdyby on nie namawiał, oni zostaliby w domu. Czy Fern uda się przebić en mur?
Boże mój jak ja się spłakałam, szlochałam jak szalona. Po pierwsze(a jestem już po trzech powieściach Harmon, bo poszło piorunem) Amy Harmon pisze niesamowicie klimatyczne powieści, niby takie łagodne, grzeczne, bo nie szokuje scenami erotycznymi. Harmon tworzy nastrój opisując przeżycia bohaterów, ktoś może powiedzieć, że to proste i naiwne, pewnie tak ale jest to krzepiące. Jak powrót do domu, zamiast skupiać się na ciałach, skupiamy się na emocjach, na tym co bohaterowie przeżywają. Po drugie, autorka tworzy niesamowitych bohaterów, mężczyzn z pogranicza jawy i snu, a jednak mających jakieś skazy, nie są tak idealni, by odrzucali. Dałam się porwać tej historii i ją przeżywałam całą sobą.
Czytając tę książkę czułam się taka odświeżona(chociaż przejechała mi po sercu), to taka piękna historia o dojrzewaniu, wychodzeniu ze strefy komfortu, braku egoizmu, porusza też wątek toksycznego związku, złych wyborów i tego, że człowiek stając się pełnoletnim dokonuje wyborów które mogą mieć ogromne konsekwencje. I tak, można napisać wspaniały romans w którym bohaterowie się całują, po prostu nie trzeba pisać porno książki!
Z chęcią przeczytam jak się uporam ze stosikiem zaległości :)
OdpowiedzUsuńwww.czytamytu.blogspot.com
//Pola
Haha, a jak ja tu weszłam i zobaczyłam u Ciebie Amy Harmon, to dokładnie tak samo sobie pomyślałam: "Seriooo?" :D
OdpowiedzUsuńNo, ale jak to mówią - pozory mylą. A to jest super uczucie, jak sięgasz po książkę, po której nie spodziewasz się wiele, a okazuje się, że jest świetna... :)
Nie często sięgam po romanse, ale jak mnie się jakiegoś zachce, to może spróbuję z Harmon po Twojej recenzji. I może za jakiś czas będzie: "Kasiek, zwracam honor!" Hahaha.