Zastanawiałam się czy powieść z gatunku new adult można spieprzyć. No zasadniczo pewnie można, bo wszystko można zepsuć, ale takie powieści trudno. Po pierwsze w tych książkach nie musi być tony rzetelnej wiedzy, gdy wciąga nas akcja nie zwracamy też dużej uwagi na realia. Intryga nie musi nas angażować na sto procent. Ba nawet romans nie musi zajmować każdego akapitu bo często w tym gatunki poruszane są problemy traumy, zaszłości. Jedynym wymogiem gatunku new adult jest wciągająca i angażująca czytelnika historia. Historia, która powinna przyspawać nas do książki jak Migomat. Jeśli szukacie takiej opowieści, to na bogów olimpijskich, nie w tej książce. Ostatnio czytałam tak zachwycające powieści, że niestety musiałam dostać po nosie. Niestety kupiłam jeszcze jedną książkę autorki, na szczęście nie więcej.
Od dwóch lat Alek chowa się przed wspomnieniami o wydarzeniu, które zmieniło jego życie. Gdy rozpoczyna studia, wszystko wydaje się układać po jego myśli. Poznaje nowych ludzi, zawiązuje przyjaźnie, a wolny czas spędza na studenckich wypadach. Przeszłość jednak po niego wraca…
Łucja w akcie buntu przeciwko apodyktycznym rodzicom, wyjeżdża na studia do Warszawy, gdzie po raz pierwszy w życiu poznaje smak wolności. Gdy w jej świecie pojawia się tajemniczy Alek, musi zdecydować, czy przyjmie go razem z bagażem doświadczeń, czy znowu wybierze ucieczkę.
Dokądkolwiek pójdziemy, przeszłość zawsze będzie nam towarzyszyć i gdy ktoś pragnie zemsty, żadne schronienie nie jest wystarczająco bezpieczne. Nie, jeśli ta historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
W powieści mamy zasadniczo dwójkę bohaterów. Jest Alek, który zaczyna studia, jest przystojny, ma lodowo-niebieskie oczy i jest tajemniczy. Na jego fejsie jest dwuletnia przerwa. Jest też Łucja, dziewczyna z Zamościa, która poszła na męski kierunek na wojskowej uczelni bo chciała uciec z domu apodyktycznych rodziców, którzy z nią nie rozmawiają, a wydają dyspozycje, a ona chce ich zadowolić, chciała teraz chce ich unikać. Alek i Łucja od początku mają się ku sobie, jak wszyscy ich znajomi na roku, z którymi trzymają, silne uczucia typu przyjaźń miłość rodzą się tutaj na jednej imprezie, ale liczy się tylko Alek i Łucja, reszta bohaterów nie ma charakteru, osobowości, ani niczego istnieją po to by bohaterowie mogli dla odmiany pogadać z kimś innym. Bohaterowie nic o sobie nie wiedzą, każde coś ukrywa, najwięcej ewidentnie ukrywa Alek, Łucja się o to ciągle wścieka, on ciągle przeprasza i mają się ku sobie. Tak można streścić tę powieść. I zasadniczo nic więcej w niej nie ma. Dłuży się to jak pierwsza godzina w pracy i cieszę się że mam ją za sobą.
Napisane jest to w stylu fanowskiego opowiadania sprzed dekady(wtedy takowe czytywałam) czyli nie jest nam oszczędzone co robi Łucja po przebudzeniu, w co się ubiera i w jakim stanie są jej włosy. Tego typu opisów jest od groma. Bohaterowie wszyscy są mega płytcy, nie mają zainteresować, nie oddają się żadnemu hobby, pieniądze chyba spadają im z nieba. Wprawdzie studiowałam jakiś czas temu, ale studenckie finanse i obowiązki nie pozwalały na permanentne zrywanie się z zajęć do knajp, no ale ja zawsze może byłam zramolała. Nie ma tu motylków, emocji nic. Na końcu autorka każe nam zgadywać do kogo odnosi się tytuł, więc też w sumie się do tego odniosę, tytuł jest k nietrafiony, ale może to też kwestia praw rynku, może teraz jest taka moda.
Bardzo, bardzo nie polecam i żałuję że posłuchałam Ireny, która lojalnie ostrzegała. Ech... frycowe trzeba zapłacić.
Szkoda że zawiodlaś się na tej książce. Ja nie planuje tej historii czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😀