Do tej pory czytałam dwie książki Marii Rodziewiczówny. Wrzos mnie nie zachwycił, ale Między ustami a brzegiem pucharu wspominam już wspaniale. Emocjonująca powieść, chociaż z ogromną warstwą dydaktyzmu. Pamiętacie pozytywizm? O co tam chodziło? Otóż w skrócie, pozytywiście zwątpili w sens obalenia zaborów powstaniem zbrojnym, apelowali o pracę u podstaw, kultywowanie polskości. Gdy czytamy Rodziewiczówną, to trochę jakbyśmy oglądali wiadomości TVP, Niemiec jest jedynym i najgorszym wrogiem. Te ideały mieć będziemy tutaj niczym u Sienkiewicza, jak u Prusa, plus dodatkowo będziemy mieli romans, jak w najlepszych zagranicznych powieściach. Zaraz musze Mamę obsztorcować, że mi nie polecała(spór będzie krótki, bo tej książki Mama nie czytała, ale bardachę zawsze miło zrobić), no i za serial muszę się zabrać, bo lubię aktora który gra Marka.
Jesteśmy na Żmudzi, majątek Skomonty którymi rządzi
rodzina Czertwanów, a właściwie apodyktyczny ojciec, który na początku powieści
jest już na łożu śmierci. Rodzina wypatruje Marka, syna z pierwszego
małżeństwa, bo senior chce dokonać tradycyjnych działów – gardząc testamentami.
W końcu Marek przybywa, od razu wiemy że będzie wzorem. Jest wysoki, milczący
ale prawy i dobry. Nie wywyższa się, kocha ojca i go szanuje i dlatego prócz
majątku po matce oraz lasu z prastarym dębem Dewajtisem, dostaje w zarząd
majątek, którym stary Czertwan zajmuje się dla przyjaciela. Kazimierz Orwid
zniknął przed laty, ale jego majątek jest w dobrych rękach i teraz Marek
zamiast się ustatkować, zamiast dbać o swój dobrobyt, tak jak wcześniej ojciec,
poświęci siły by powierzone mienie utrzymać. Sentymentalna powieść o
wartościach ważnych dla pozytywistów. Uczciwa praca, walka o ziemie, walka z
Niemcem, honor, pomoc ubogim i niefolgowanie afektom. Czy te wartości się opłacą
Markowi? Oby, bo spadnie na niego tyle nieszczęść co na Hioba.
Kusił mnie ten serial, uwodził zdjęciami, ale najpierw
chciałam książkę przeczytać. Książkę mam z kiermaszu w bibliotece, ale z okazji
premiery serialu jest tyle wznowień, że zdobycie nie będzie problemem. A warto.
Liczę, że ta książka przeżyje drugą młodość, bo Marek jakby przeniesiony z
wrzosowisk, mroczny, ale w przeciwieństwie do angielskiej powieści nie ma
nierówno pod sufitem… jest tak poczciwy, taki prawy że nie da się mu nie
współczuć, nie podziwiać, chociaż czasami – tak po ludzki, klniemy go za
naiwność, za dobroduszność graniczącą z głupotą, ale Rodziewiczówna ma swój
zamysł. Pokazuje nam wyraźnie jaka postawa popłaca, że sprawiedliwość, wbrew
pozorom tryumfuje, a nasz mrukliwy, zawiedziony i krzywdzony bohater – jednak się
przebudzi.
Pochłonęłam tę książkę jednym tchem, ciekawa jestem,
co innego Rodziewiczówny jest też godne polecenia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.