"Pamiętam cię" to dwie równoległe historie, opowiadane naprzemiennie. O ile wątek drugi zaczyna się zgodnie z regułami kryminału, o tyle pierwsza historia od początku przypomina horror. Obie opowieści w pewnym momencie łączą się odkrywając zaskakującą pointę i powikłane zależności międzyludzkie.
Na początku powieści czytelnik poznaje trójkę bohaterów, którzy w środku zimy przybywają na północne rubieże Islandii do opuszczonej osady by wyremontować stary dom. Na miejscu zastają ciemność, ziąb, pustkę, a na domiar złego zaczynają odnosić wrażenie, że cały czas ktoś kręci się w ich pobliżu.
Punktem wyjścia dla drugiej historii jest włamanie do przedszkola w niedużym miasteczku. Ktoś zakradł się do środka i dokonał aktu wandalizmu, bazgrząc po ścianach. Na miejscu pojawia się psychiatra, zatrudniony od niedawna w miejscowym szpitalu. Sprowadził się do miasteczka uciekając przed koszmarem wspomnień - kilka lat wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął jego synek. Jeden z pacjentów doktora wspomina o podobnym akcie wandalizmu, który miał miejsce wiele lat wcześniej. Wówczas włamanie poprzedziło znikniecie małego chłopca.
Nie czytam
horrorów. W zamierzchłych Licealnych czasach wzięłam się za „Lśnienie” i nie
mogłam, bałam się spać. Strachliwa okrutnie jestem. Ale onegdaj czytałam,
genialną książkę Yrsy – „Spójrz na mnie” pochłonęła mnie ona bez reszty, toteż
gdy zobaczyłam zapowiedź nowej książki jej autorstwa, nie myślałam i nie
czytałam wiele…
Ale gdy książka
wylądowała w moim prywatnym pokoju i zaczęłam czytać ostrzeżenia, wstrzymałam
się z lekturą, później zaczęły się pojawiać recenzję, że strach się bać, ja
zaczęłam pluć sobie w twarz, że znowu będę miała problemy z zasypianiem i na co
mi to.
Postanowiłam się
zabezpieczyć i zabrać książkę do pracy, gdy wypadnie mi dyżur w biurze
przepustek. Ciężko wyobrazić sobie miejsce bardziej bezpieczne niż to gdzie
pracuję… w dłoń chwyciłam śmiercionośną broń – wieczne pióro uzbrojona w nie i
w świadomość, że obok mnie krążą mężczyźni, którzy w razie czego będą mnie
bronić – rozpoczęłam lekturę. Powiem Wam
jedno, dobrze, że czytałam w pracy. Bo po pracy, w domu, wieczorem – to chyba
bym na zawał padła. Zresztą zawału i tak byłam bliska.
Majstersztyk
grozy!!
Mamy akcję
prowadzoną równolegle. Po pierwsze problemy psychiatra który współpracuje z policją
zostaje wezwany do skonsultowania wybryku chuligańskiego dokonanego w
miejscowym przedszkolu. Mężczyzna jest sceptyczny, co do swojej przydatności w
rozwiązaniu tej sprawy, przypadkiem odwiedzając jednego ze swych starszych
pacjentów dowiaduje się, że już kiedyś, przed dekadami był podobno wybryk,
którego ofiarą padła szkoła, pomazane zostało wówczas również pewne zdjęcie
klasowe, co dziwniejsze losy dzieci uwiecznionych na tej fotografii są zaiste
interesujące, cała historia splata się w jedną makabryczną, wymykającą się
logice całość. A dodatkowo jaki związek z tymi wydarzeniami ma zaginiony,
uznany już za martwego syn psychiatry?
Równolegle
trójka przyjaciół wybiera się na totalne odludzie, remontować stary dom, który
ma przemienić się docelowo w pensjonat.. Położy to kres kłopotom finansowym
spowodowanym przez kryzys. Już reakcja szypra na opowieść o tym, który dom
wybrali daje do myślenia i niepokoi, im dalej w las, tym gorzej, zaczynają
dziać się dziwne rzeczy, dookoła jakby ktoś się plątał. Ale przecież
niemożliwe, że mały chłopiec znalazł się na takim odludziu… A to tylko jedna z
tajemnic do rozwikłania.
Kurczę pisząc tą
recenzję boję się tak, jak bałam się podczas lektury… bałam się tak, że prawie
serce wyplułam, gdy ktoś niespodziewanie(no dobra – zaczytałam się i
przegapiłam pipczenie otwieranych drzwi) oddał mi długopis.
Nie jestem
jednostką miarodajną bo naprawdę łatwo mnie przestraszyć, ale ta książka…
porywa, wciąga, mimo nasilającej się grozy nie da się jej tak, o odłożyć.
Przypomniałam
sobie o autorce, bo to druga książka, którą połknęłam w przeciągu jednego dnia
i mam ochotę na więcej…
Nie wiem jakie
miejsce poradzić Wam do czytania, na pewno nie czytajcie w nocy i wieczorem!!
A ze swej strony
polecam bardzo!!
Raczej nie dla mnie, nie przepadam za kryminałami i horrorami :-)
OdpowiedzUsuńale to nie jest zwykly krymina/horror to genialne polaczenie
UsuńHahhaha, jakbym widziała siebie! :D Po zapowiedziach z okładki bałam się czytać ją wieczorem [klimat był świetny - za oknem burza, światło nad głową migotało, coś strasznego], więc... czytałam ją na ulicy i w towarzystwie Marcina. Ot, tak dla spokojnej głowy... Ale mnie na szczęście ta książka aż tak nie przeraziła :)
OdpowiedzUsuńbo ona mamomenty. Jest spoko, akcja plynie, a tu jedno zdanie i .... zawal
UsuńPrzeczytałabym choćby z ciekawości, bo Yrsy nie znam... jeszcze :)
OdpowiedzUsuńto nalezy nadrobic!!
UsuńSzkoda, że ja nie jestem bardziej strachliwa, bo naprawdę chciałabym porządnie się pobać w trakcie lektury. Yrsa mnie jeszcze nigdy nie zawiodła, więc może tym razem będę zgrzytać zębami ze strachu :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy jest czego zazdroscic.... taka nadlekliwosc to nic fajnego
Usuńz wielką ochotą widziałabym tę książkę u siebie na półeczce :D
OdpowiedzUsuńja na noc wynosze ja do kuchni, bo boje sie miec ja obok :P
UsuńWstyd się przyznać ale nie znam książek tej autorki. Mam nadzieje, że niedługo będę miała okazję żeby to nadrobić.
OdpowiedzUsuńJa musze nadrobic jej ksiazki. Ale wczoraj w Empiku byly wszystkie, ale nie pierwsza
UsuńA już tyle dobrego czytałam o tej książce, że naprawdę jestem bardzo zaciekawiona. Kolejna wpisana na listę "przeczytać koniecznie" ;)
OdpowiedzUsuńkoniecznie
UsuńNadlękliwość to niby nic fajnego, ale mnie jest trudno przestraszyć. W każdym razie jestem właśnie w trakcie (no dobra, gdzieś na początku...) i mam takie maluśkie, maluteńkie nadzieje, że i mnie przerazi. Chociaż na sekundkę!
OdpowiedzUsuńTo poczatek jest niepokojacy, ale najlepsze przed Toba
Usuń