Ekranizacja jednej z największych "love story" na świecie, powieści Lwa Tołstoja. To historia tragicznej miłości Anny Kareniny (Keira Knightley) i Aleksego Wrońskiego (Aaron Johnson). Początkowo Anna broni się przed uczuciem, chce pozostać wierną żoną i matką. Jednak ulega namiętności i jednocześnie decyduje się powiedzieć prawdę mężowi (Jude Law). Zostaje wykluczona z petersburskiego high life'u, zabrania się jej kontaktów z ukochanym synkiem Sieriożą. Jej szaleńcze uzależnienie od Aleksego doprowadza w końcu do tragedii...
Kocham filmy kostiumowe. Nałogowo
oglądam ekranizacje ulubionych powieści literatury klasycznej. Kiedyś, dawno
temu oczarowała mnie „Anna Karenina” z Sophie Marceau i Fasolką, później sięgnęłam
po książkę, która, jak już wiecie, nie podeszła mi za pierwszym razem. Później
znów próbowałam i znów nic. Wreszcie, pod koniec ubiegłego roku, ponownie
sięgnęłam po powieść Tołstoja. Takim impulsem była zbliżająca się premiera
najnowszej ekranizacji „Anny Kareniny”, reżyser, który stworzył, bardzo
krytykowaną ekranizację „Dumy i uprzedzenia” z Keirą i Mateuszem(których
zobaczymy również w „Annie” tym razem nie jako zakochanych, ale jako
rodzeństwo), czy Joe Wright poradził sobie z dziełem Tołstoja, który kładł
nacisk na psychikę bohaterów?
|
Keira Knightley jako Anna Karenina |
Moim zdaniem nie. Film okrutnie
mnie zawiódł, to co było atutem reżysera przy „Dumie i uprzedzeniu”, „Pokucie”
i „Księżnej” czyli zapierające dech w piersiach zdjęcia i cudowna muzyka, są również
atutami „Anny Kareniny” przy czym moim zdaniem muzyka jest słabsza nieco.
Zasłuchiwałam się soundtrackami „Dumy i uprzedzenia” i „Księżnej” zaś muzycznie
„Anna Karenina” mnie nie zachwyciła. Ale zaiste – zdjęcia, kostiumy powalają na
kolana. Reżyserowi zarzucano, że „Duma i uprzedzenie” to fuszerka jeśli chodzi
o kostiumy, że Lizzy snuje się w zgrzebnych szatach i w rozczochranych włosach.
Anna Karenina, również miewa mniej dopracowane koafiury, ale suknie ma piękne.
|
Aaron Taylor-Johnson - Wrónski |
Ogólnie film nakręcono w
konwencji sztuki teatralnej. Mamy scenę, kulisy, światła, bohaterowie poruszają
się po scenie, bądź chodzą za kulisami, gdzie wykonują slalom pomiędzy
sznurami, linami i rusztowaniami. Także ich ruchy są przerysowane, bardziej
rodem z baletu, niż z codziennego życia.
I mi to już nie odpowiadało.
Zwłaszcza, że w środku filmu, jakby z tego zrezygnowano. Mamy już normalne
wnętrza, normalny – w miarę – chód. To, że mi konwencja nie podeszła. Nic to,
wiem, ze wiele osób się zachwyciło.
|
Domhnall Gleeson - Lewin |
Mnie zachwyciły suknie Anny. Keria będąc
bardzo chudą niewiastą, wyglądałaby pięknie i ponętnie w prześcieradle, więc
czy kica w samym gorsecie i stelażu od krynoliny, czy występuje w kompletnej
toalecie wieczorowej, wygląda ładnie. Chociaż nie jest to Anna Karenina jaką
opisał Tołstoj. Moi drodzy Anna Karenina była pulchna!! Miała apetyczne kształty!
Ja nie wiem, może czasy się już tak zmieniły, że figura Keiry jest pulchną…
Dodatkowo Keria znowu operuje tymi samymi minami, grymasami, wyszczerzonymi
zębami. To jest monotonne i nie pasuje do Anny Kareniny którą sobie
wyobrażałam. Nie wczuwam się w dramat Anny w jej wykonaniu, ta postać jest dla
mnie obojętna. Nie widzę dramatu matki, nie widzę rozterek bogobojnej,
cnotliwej kobiety zakutej w konwenanse XIX wieku. Tego nie ma. Jest kobieta,
która przy pierwszej okazji wskakuje do łóżka młodego żołnierzyka.
Wroński, od kiedy tylko
zobaczyłam twarz młodzieńca który go gra byłam w szoku. Jaki młokos!! Wygląda
jak jakaś parodia a nie facet. Ale pod koniec filmu mnie przekonał, patrząc w
te chabrowe, szafirowe oczy widziałam dramat. Jego losy mnie wzruszyły i wzbudzał
we mnie takie uczucia jak ten książkowy Aleksjiej. Najpierw mnie irytował, bo
był dziwkarzem. Bo uwodził tylko kobiety, zabawiał się i porzucał, ale to co
było pomiędzy nim a Anną przetrwało. Nie było tylko igraszką, bo on wystąpił
przeciwko zasadom, chociaż największe potępienie uderzyło w Annę, jemu dostało
się rykoszetem. I wierzę, że Wroński kochał Annę, chociaż niełatwe było to
uczucie. Anna wyrzucona poza nawias dobrego towarzystwa jest chimeryczna,
zmienna, kapryśna. Wredna i niesprawiedliwa. Książkowy Wroński cierpi po
śmierci Anny, to nie jest zwykły, płytki smutek, to rozpacz człowieka który
stracił swoją miłość. Prawie jak Waldemar Michorowski z powodu betonowych
poglądów sfery.
|
Alicia Vikander - Kitty |
Kitty i Lewin. Lewin jest ciachowaty,
gra go Billy Weasly z Pottera, a aktor umie zagrać na niewieścich sercach.
Jeśli zaś chodzi o Kitty Tołstoy w grobie się przewraca. Aktorka o śniadej
cerze gra rosyjską księżniczkę. Skandal!! Wątek tej pary został tak okrojony –
bezlitośnie, że nie wiem czy warto o nim wspominać. Nie wiem po co Joe go
umieszczał. Jeśli ktoś nie zna książki, chyba nie złapie w ogóle o co chodzi. A
szkoda, bo to jest piękny wątek, którzy w zestawieniu z wątkiem Anny i
Wrońskiego nabiera dodatkowo dydaktycznego przesłania. Jest pełen ciepła,
mądrości i niewinności. A tutaj Mamy Lewina,
który się oświadcza, Kitty go nie przyjmuje. Lewin wraca na wieś gdzie
zajmuje się koszeniem, macha kosą aż miło. Spotyka się ze Stwią, który strzela
mu kazanie. Lewin jest zły. Lewin odwiedza Kitty, kolejny raz się oświadcza –
mamy happy end. Zero treści, dużo tęsknych i bolesnych spojrzeń. Mało cukru w
cukrze.
|
Jude Law - Karenin |
Karenina. Najfajniejsza postać w
filmie Jude Law jest rewelacyjny. Jego postać budzi sympatię, normalna kobieta
będzie się Annie dziwiła. Dlaczego porzuca mężczyznę troskliwego z zasadami? W książce
rzucała się w oczy świętojebliwość Karenina, tutaj nieco to złagodzono. Karenin
jest konserwatywny. Bez przesady. Naprawdę budzi sympatie, chociaż w książce też
jest fajną postacią.
Dlaczego film mnie nie zachwycił?
Bo jest przerost formy nad treścią, film wizualnie jest przepiękny, ale nie ma
treści, nie porywa, nie zmusza do tego, aby przejmować się losami bohaterów.
Wszystko zostało potraktowane po łebkach. I tyle!
źródło zdjęć i plakatu - filmweb
O Pani K. wypowiadać się nie będę, bo pasuje ona na chłopczycę z okresu międzywojennego, a nie na XIX-wieczną damę. Chuda, z małym zasobem min, tymi samymi grymasami. Wroński - forma pośrednia między gimnazjalistą, a młodym mężczyzną. Lewin - tak spaprać moją najukochańszą postać! Toż on wyglądał jak biedny, syberyjski chłop z czasów Iwana Groźnego! To był jednak człowiek o porządnym urodzeniu, który przejawiał objawy chłopomanii, ale żeby od razu niemal na chłopa go kreować?! Konwencja teatralna? Pomysł ciekawy, ale reżyser niekonsekwentny i mamy coś w rodzaju jazdy żabką samochodem, raz teatr raz nie, raz jedziemy, raz samochód gaśnie.
OdpowiedzUsuńObejrzałam, popsioczyłam, wracam do wersji z Sophie Marceau.
Karenin na chlopa nie wygląda. Prezentuje się wg. mnie jak ciacho, jedyne w tym filmie.
UsuńJa wolę już książkę. Aczkolwiek na razie wersja z Sophie rządzi!
Nie mówiłam o Kareninie, a o Lewinie.
UsuńNie wiem jak ja czytałam Twego posta.
UsuńAkurat Lewin mi się podoba. Ciężko Go dobrze obsadzić, on ma być schłopiały, dzieki z jednej strony, a z drugiej niewinny
Zgadzam sie z Moniką co do Pani K. i ginamazjalisty Wrońskiego...jej generalni epo prostu nie lubie... Fakt kostiumy cudne no i ta bizuteria...
Usuńoj a tyle się po nim spodziewałam, ale cóż i tak pewnie go obejrzę, żeby samemu się przekonać, ale już zupełnie z innym nastawieniem :/
OdpowiedzUsuńGdy widziałam zwiastun w kinie napaliłam się okrutnie, ale sam film mnie rozczarował ;(
UsuńAnna Karenina czyli jak sprzedać klasyczną powieść współczesnej widowni.Eh..
OdpowiedzUsuńAle widownia kupiła. Czytałam wiele zachwytów, recenzje tez są raczej pozytywne
UsuńRozczarowuje, oj strasznie. Kira się nadaje jak kwiatek do kożucha, wszystko jakieś to to niby przemyślane, ale niedorobione, brak uczuć. Zresztą pisałam już u siebie o tym, że mi się strasznie nie podobało.
OdpowiedzUsuń...ale w Rudym to się strasznie kocham, ech...
Rudy rządzi :D
UsuńKeria na pewno na Anne nie pasowała... no niestety :(
Ja nie czytałam książki, ale na film poszłam. Zazwyczaj tego nie robię, ale chciałam ten właśnie film zobaczyć na dużym ekranie, bo miałam ogromne oczekiwania. I co? I pstro, bo w połowie myślałam, że umrę. Konwencja mnie po prostu odrzuciła. A Wroński był tak obleśny, że brak słów. Liczyłam na fajne kostiumowe przeżycie, na pięknie opowiedzianą historię, a dostałam - sama nie wiem CO?. Plus z tego taki, że książkę mam ochotę przeczytać tym większą. :)
OdpowiedzUsuńNa mnie konwencja działała jak płachta na byka. nie lubię takich rozwiązań
UsuńO, a miałam iść do kina :) Chyba dobrze zrobiłam, że nie poszłam. Lubię filmy kostiumowe i właściwie to lubię Keirę, więc pewnie kiedyś obejrzę. Ale najpierw to książkę muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńW tym przypadku koniecznie, bez książki, jak bez ręki w tej ociachanej wersji
Usuń"Annę Kareninę" czytałam kilka razy, za każdym razem odkrywając ją na nowo, inaczej. Tołstoj jako pisarz mnie uwiódł. To jest naprawdę wielkie pióro! Jak zazdroszczę temu człowiekowi, że mógł, że potrafił tak pisać. Czarować emocjami, budować napięcie. A nawet opisywać kobiece elementy stroju z takim znawstwem. Rodząca się na balu miłość Anny i Wrońskiego dla mnie jest niedościgłym wzorem opisywania uczuć.
OdpowiedzUsuńZresztą, co ja tu piszę. Ta książka została opisana, zanalizowana na wszelkie możliwe sposoby. Piszę jedynie o swoich odczuciach.
A filmu nie znam.
Nic nie tracisz, oszczędzasz czas... książka - tradycyjnie bogatsza i milion razy lepsiejsza
Usuńmam w plecy... i to porządnie
OdpowiedzUsuńnie czytałam książki
nie widziałam filmu
wstyd? pewnie tak... :(
Nawet tak nie pisz. Ja książkę przeczytałam w całości dopiero w listopadzie 2012
UsuńAnnę Kareninę może przeczytam jeszcze raz.Ta wersja filmowa mnie zupełnie nie pociąga, po prostu nie jest rosyjska, a zatem mało realistyczna.)
OdpowiedzUsuńJest piękna wizualnie, ale z książką ma tyle wspólnego co ja z Romanowami
UsuńZanim obejrzę film najpierw przeczytam książkę. Niczego sobie nie obiecuję po książce, gdyż wiele razy już się zawiodłam, gdy zbyt wiele sobie obiecałam.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji filmu z pewnością podejdę do niego z większym dystansem. Często zdarza się (przynajmniej w moim przypadku), że całkiem inaczej wyobrażałam sobie świat ksiązkowy, a reżyser zrealizował go całkiem inaczej niż ja bym to zrobiła.
No cóż, nie każdy myśli jak większość czytelników.
I dystans to najlepsze podejście, ja sobie cudów naobiecywałam - i proszę
UsuńWłaśnie się przymierzam do oglądania tego filmu. Mimo wszystko, spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTylko za wiele sobie po Nim nie obiecuj
UsuńTa ekranizacja to było moje pierwsze zetknięcie z historią Anny Kareniny, ale po za pięknymi zdjęciami i cudownymi kostiumami czegoś mi zabrakło. Miłość Anny i Wrońskiego mnie nie przekonała, a z perspektywy osoby, która nie czytała książki wątek Lewina i Kitty był raczej niezrozumiały. Będę musiała przeczytać książkę i obejrzeć wcześniejsze wersje filmowe.
OdpowiedzUsuńTego sie obawiałam, że jak ktoś książki nie zna, to nie będzie wiedział o co chodzi z Kitty i Lewinem a to naprawdę uroczy wątek.
UsuńKsiążkę przeczytałam niedawno, dopiero w tym miesiącu. Cudowna. Ogromnie mi się podobała... Te opisy, ten klimat, ten styl! Po prostu dzieło doskonałe, jestem zachwycona. Choć przyznam, że nie przeczytałam jej w kilka wieczorów. Mimo że mnie wciągnęła, chwilami czytało mi się dość ciężko, musiałam bardzo skupiać swoją uwagę.
OdpowiedzUsuńLewina uwielbiam, Kitty też lubię. Od początku im kibicowałam, bardzo urocza z nich para. I te zaręczyny! - stolik, kreda - magia! Szkoda, że reżyser tak niedbale podszedł do tych wątków.
Anna mnie strasznie denerwowała, szczególnie przy końcu. Jak ja się wściekałam na tą idiotkę! Keira jako Anna... - ciężko nawet komentować, kompletnie nie pasuje. Choć Keirę lubię, ale właśnie! - Anna była pulchna i czarnowłosa!
W ogóle obsada aktorska mi się nie podoba. Karenin jeszcze ujdzie w tłoku, Wroński okropny. I ten teatr tez mi chyba nie odpowiada.
Filmu nie oglądałam i jakoś nie czuję potrzeby, by to zmienić.
(Jak Ci się podobają tolkienowskie "Listy"? Ja właśnie zachwycam się WP, a "Listy do mnie lecą, więc jestem ciekawa .))
Tolkienowskie listy sobie dawkuję, bo tak dobrze się je czyta.... ach. Cudo.
UsuńNo napisałaś wszystko... książka - świetna. Film mierny
To cieszę się, że nie poszłam do kina. Nie przepadam za Keirą, bo tak jak napisałaś, we wszystkich filmach jest taka sama. Kiedyś może skuszę się na tę ekranizację, ale na pewno nie będzie to priorytetowy film do obejrzenia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że zaoszczędziłaś :) Naprawdę nie wart ceny za bilet.
UsuńJa wręcz nie znoszę Keiry i tylko dlatego nie poszłam do kina na ten film. Może oglądnę go jak już będzie w telewizji. A póki co postanowiłam nadrobić zaległości i w końcu przeczytać Anne Kareninę. Zabrałam się za oryginalną wersję, więc jakiś czas zajmie mi jej przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńPo rosyjsku? Podziwiam, czytam w miarę przyzwoicie, ale nie wyobrażam sobie Tołstoja w oryginale.
UsuńJa byłam na filmie jakis czas temu i strasznie się rozczarowałam. Byłam bardzo ciekawa, jakie będzie twoje zdanie.
OdpowiedzUsuńMiałam dobre chęci, ale no nie mogę tego filmu pochwalic. No nie podszedł mi i już
UsuńA mnie sie film podobal. Nic nie oczekiwalam, nie wyobrazalam sobie. Zwykle traktuje ksiazke i film czy spektakl teatralny, balet, opere itp jako dziela uzupelniajace sie, powstale na PODSTAWIE/'wariacje na temat' a nie zastepujace siebie. Ta ekranizacja udawadnia, ze ksiazka pozostaje ksiazka a rozumienie/widzenie jej tresci w czasem przybiera inne perspektywy :). A, ze niby plytko? Zyjemy w czasach gdzie nawal/masa informacji powoduje splycenie naszych horyzontow. Taki paradoks naszych czasow :)
OdpowiedzUsuńAle to nawet na podstawie nie jest, a jeśli wariacja to z bardzo luxnym podejściem do tematu. Jak dla mnie za luźnym. Jasne, że ekranizacja nigdy nie będzie w stu procentach wierna oryginałowi, ale no bez przesady.
UsuńTo, że żyjemy w podlych czasach nie znaczy, że musimy spłycać wszystko
Dobry do zachwytu nad piękną otoczką, słaby dla tych, którzy szukają czegoś więcej. Nie pierwszy i nie ostatni raz ekranizacja rozczarowuje... Cieszę się, że Jude wypada dobrze, chociaż martwi mnie Twoja ocena poczynań Keiry, którą bardzo lubię (btw, tak chyba teraz wygląda pulchność, masz rację ;)). Myślę, że kiedyś obejrzę ten film, jak już wreszcie i mnie trafi jakiś impuls, by przedrzeć się przez książkę...
OdpowiedzUsuńAle ja lubię Keirę, nie mam do niej jakichś uprzedzeń, tylko ten wyszczerz i ten sam pakiet min... Pasowało mi to w Dumie, pasowało mi to w To wlaśnie miłość, ale nie pasuje to do Anny takiej jak ją sobie odmalowałam.
UsuńJeśli ona jest pulchna, to dla mnie brakuje skali, nie że zaczyna, brakuje już na całego.
To wysyłam Ci wirtualny impuls!!!
Książkę czytałam, filmu jestem ciekawa. Świetnie opisałaś swoje wrażenia, aż chce się skonfrontować je ze swoimi.
OdpowiedzUsuńDziękuję, mam nadzieję, że nie będziesz zła, że Cię namówiłam :)
UsuńCiekawie opisałaś swoje wrażenia po filmie. Mi się również podobała kreacja Karenina, Wroński mi nie "przypasował".
OdpowiedzUsuń