Trzecia część "Igrzysk śmierci", jednego z największych kinowych hitów ostatnich lat i nowej, wielkiej popkulturowej sagi. W imponującej obsadzie znaleźli się nagrodzeni Oscarami Jennifer Lawrence i Phillip Seymour, a także Donald Sutherland. Po raz pierwszy w „Igrzyskach śmierci”, w jednej z kluczowych ról, zobaczymy Julianne Moore. Katniss wraz z matką i siostrą mieszka w legendarnym, podziemnym dystrykcie trzynastym, który, wbrew kłamliwej propagandzie, przetrwał zemstę Kapitolu. Z nowymi przywódcami na czele, rebelianci przygotowują się do rozprawy z dyktatorską władzą. Katniss, mimo początkowych wahań, zgadza się wziąć udział w walce. Staje się symbolem oporu przeciw tyranii prezydenta Snowa.(źródło opisu i plakatu)
Ponieważ, jak pisałam Wam wczoraj, złapała mnie faza na kolorowanie, żeby nie machać kredkami bezproduktywnie, chciałam coś oglądnąć. Przyszła pora, na pierwszą część Kosogłosa. Do tej pory nie zawojowała mnie żadna z ekranizacji tej serii, to podeszłam do filmu dosyć sceptycznie. Kilka miesięcy po premierze, szum ucichł, a ja jak byłam ciekawa, tak w końcu przyszła pora.
Katniss, po brawurowej akcji w finale części drugiej trafia do 13 Dystryktu, który - jak do tej pory myślała - został zniszczony przy okazji poprzedniego buntu. Okazuje się, że życie tam się toczy, dlaczego? jak? tego twórcy nie wyjaśniają, ale ponieważ postawa Katniss podburzyła społeczeństwo, to Trzynasta korzysta z okazji chce zrzucić jarzmo Kapitolu z całego Panem. W tym celu potrzebują pomocy Katniss, aby stała się Kosogłosem, symbolem rebelii. Bo oczywiście Snow, broni złożyć nie ma zamiaru.
Byłam przeciwna rozbijaniu tej części na dwa filmy, ale wiadomo światem, także światem ekranizacji rządzi pieniądz i niestety, w celu wyciągnięcia z widzów kasy mamy dwa filmy. Jaki będzie drugi? nie wiem, pierwszy mnie nie zachwycił. Jest dosyć przeciętny. Ponury, mroczny, smutny, co wynika z wydarzeń o których opowiada.
Ani aktorstwo Julianne Moore, która jest wspaniałą aktorką, ani efekty specjalne, ani muzyka, która momentami kojarzyła mi się z przejmującymi fragmentami z ostatniej części Pottera, nie były w stanie wykrzesać ze mnie entuzjazmu. No way. Bida. Po prostu.
Może to kwestia tego, że sam "Kosogłos" jako książka nie wgniótł mnie w podłogę, może to wina moich uprzedzeń, naprawdę znowu nic mną nie wstrząsnęło, no ewentualnie fragmenty z kotem i z Peetą.
Nie zachwyca mnie ten film, wkurza mnie wyciąganie od widza pieniędzy za wszelką cenę. Czy teraz każdy film będzie się sztucznie dzielić?
Nie jest to bubel, nie chce się go wyłączyć po 5 minutach, ma lepsze i gorsze momenty, ostatecznie zasługuje na plus. W sumie. Jeśli muszę już być sprawiedliwa... tak ciekawa jestem jaka będzie II część, bo prawie nie pamiętam już książki, a czeka mnie "Więzień labiryntu"(film też chcę oglądnąć", wiec nie mam czasu. Coś nie mam szczęścia do ekranizacji ostatnio
mieliśmy oglądać z rodzinką właśnie dziś, ale ostatecznie wygrał "Hobbit" trójka...
OdpowiedzUsuńOj to też niezbyt. Hobbit Trójka również mnie nie zachwycił.
Usuńjestem piekielnie ciekawa "Kosogłosa". A książkowa trylogia czeka na półce :)
OdpowiedzUsuńKsiążki bardzo polecam, ponure, ale dobrze się czyta
Usuńod Igrzysk podchodziłam ostrożnie ale spodobało mi się bardzo. Teraz już chętniej sięgam po młodzieżowe książki - ostatnio zachwyciłam się Hopeless
OdpowiedzUsuńJeszcze nie obejrzałam i jakoś nie spieszno mi. Chyba zresztą poczekam aż pojawi się część druga i wtedy zmęczę całość. Najpierw jednak książka. Mam nadzieję, że odbiorę ją lepiej niż Ty ;-)
OdpowiedzUsuń