Rzadko
zdarza się, żebym aż tak uległa jakiejś modzie. Tymczasem świat nie przestaje
mnie zaskakiwać, a ja skuszona dziesiątkami zachwytów nad Mią Sheridan,
postanowiłam sprawdzić co elektryzuje polskich blogerów książkowych. Fejsbuk
tonął w zachwytach, a że ja doszłam do wniosku, że potrzebuję lekkiego,
odprężającego romansu, to w sumie dlaczego nie. Wszyscy zachęcali, zacznij od Bez słów bo petarda, dosłownie tornado.
No to zaczęłam czytać… Robię romanse, mniej i bardziej ambitne, to zależy… od
nastroju, więc właściwie byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Co miało mnie
czekać, czy mało ambitne romansidło, w stylu harlequina, czy naprawdę
poruszająca opowieść o miłości?
Czy są takie rany, których miłość nie zdoła uleczyć?
Archer, obarczony niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu. Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało.Do sennego, pobliskiego miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi, Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic.Czy budzące się w ciszy uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości?
Bree
porzuca swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i jedzie w kraj szukając
szczęścia. Wybiera przypadkowe miasto, które kojarzy jej się ze szczęśliwymi
chwilami i postanawia tam zamieszkać. Zamieszkać i zapomnieć, wrócić do
równowagi. Życie Bree(za każdym razem gdy czytałam to imię, miałam ochotę na
solidny kawałek sera pleśniowego!!), nie było może sielanką, ale do niedawna
wiodła uporządkowane, stabilne życie, które kochała. Teraz straciła poczucie
bezpieczeństwa, towarzyszą jej halucynację, dlatego(to przecież bardzo
logiczne) chce zmienić miejsce zamieszkania. Przyjeżdża do małego
amerykańskiego miasteczka. Znacie je na pewno z amerykańskich filmów, to
miasteczko w którym wszyscy się znają od pokoleń, pełno jest rodzinnych
biznesów i nic się nie da ukryć. Przyjazd Bree również nie zostaje przeoczony,
dziewczyna prędko zaprzyjaźnia się z sąsiadką, dostaje pracę i… zakochuje się w
tajemniczym facecie, który pod marketem pomaga jej pozbierać migdałowe batoniki
i tampony. Okazuje się, że tajemniczy Adonis, to miejscowy parias, niemowa, z którego
wypadkiem w dzieciństwie wiąże się tragedia i tajemnica. Całe miasteczko, jakby
się zmówiło by go ignorować, tymczasem jego kuzyn – policjant zaczyna startować
do Bree.
Oj
powiem Wam, że jestem w szoku. Jestem zaskoczona, że książka, którą opisywano
mi jako literacki cud, który nie pozwoli mi zasnąć, zmusi do zarwania na nocy
okaże się książką aż tak przeciętną. Nie złą, jedynie przeciętną, którą owszem
puszczę w dalszy obieg, ale raczej nie zapamiętam na dłużej. Miały być
porywające opisy uczuć, emocji, są przeciętne akapity i oklepane erotyczne
wstawki.
Miało
być wyjątkowo, jest schematycznie. I nie, nie uważam, że schematy w tego rodzajach powieści są złe, bo w
gruncie rzeczy romanse są zwykle powielaniem jakichś schematów, ich mieszaniem,
ale nie spodziewałam się, że autorka tak gloryfikowana, aż tak pojedzie po
bandzie, że dostanę książkę w gruncie rzeczy pozbawioną głębi. Tak, niby jest o
miłości, uczuciu które wyprowadza do światła, do ludzi, ale tak naprawdę jest
to historia schematycznej, idealnej dziewczyny, która zakochuje się w bosko
pięknym facecie, z mroczną historią i wrażliwym wnętrzem. Naprawdę nieźle się
to czyta, ale nie znalazłam oczekiwanych fajerwerków. Na pewno przed kolejną książką Sheridan
zrobię sobie dłuższą przerwę….
Co
ze mną jest nie tak, albo jakiś mityczny marketingowy potwór tak nadmuchał
balon fejmu tej powieści, albo z moją wrażliwością jest coś nie tak. Irena
zaraz napisze, że nie mam serca.
Bez słów, Archer`s Voice, Mia Sheridan, tłumaczyła: Martyna Tomczak, liczba stron: 384
Nie znoszę tej książki :( Bree non-stop myśli o Pięknisiu i w sumie w książce nie robi nic poza tym. Tak się nim zachwycała, tak bardzo, że aż trudno było uwierzyć, że taki ktoś chodzi po ziemi. Pełno pierdółek głupich miała ta książka: w stylu cięcie drewna w lecie po to, aby widzieć spoconą klatę Milczącego. Fuj! No i te słodkie zakończenie. Ble. Fu :P
OdpowiedzUsuńO tak zakońćzenie mnie dobiło.
UsuńA wiesz co mnie przychodzi do głowy w takiej jak Twoja sytuacji? Że część recenzji na blogach, vlogach itd to po prostu laurki, tekściki reklamowe by nie urazić Wydawcy i dalej dostawać gratisy. No mozna na mnie lać teraz kubeł wody, ale robię się sceptyczna i ostrożna wobec mocy zachwytów, pochwał itd
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego przyszło Ci do głowy akurat to, ja pomyślałam raczej o tym, że ludzie mają inny gust. Ja nie piszę laurek, więc nie mam takich skojarzeń.
UsuńNiejednokrotnie dawałam się namówić wszelakim pozytywnym recenzjom dotyczącym danego tytułu, nastawiając się na czytelniczą petardę - prawie zawsze się zawodzę... Już "Bez winy" Sheridan mnie wynudziło. Co prawda, miałam ochotę na "Bez słów", ale teraz zastanowię się nad tym kilka razy.
OdpowiedzUsuńBez winy jest następne w kolejce, mam czytać z Bruchalkiem ;)
UsuńW życiu bym nie zwróciła uwagi na tą książkę ze względu na okładkę :P Nawet recenzje jakoś mnie ominęły. Fabuła brzmi, jak klisza na kliszy :/
OdpowiedzUsuńA ja lubię od czasu do czasu takie lekkie romansidła, pomyślałam "dlaczego nie" i mam za swoje
UsuńI do mnie dotarły słuchy, że książki tej autorki są wspaniałe, ale nie lubię romansów, więc nie dałam się skusić. Widzę, że dobrze zrobiłam, bo skoro nie ma fajerwerków to szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńa ja tak lubię romanse i co za wtopa
UsuńMasz serce, po prostu nie wszystkie książki muszą się wszystkim podobać. ;)
OdpowiedzUsuńjaki progres. Irena!
UsuńChyba dlatego zauważyłam, że sięgam po książki starsze, czytam wtedy bez tego marketingowego szumu itd. zupełnie inna jakość. Ale są nowości przy których nie da się przejść obojętnie.
OdpowiedzUsuńo tak, to jest świetna metoda!
UsuńDlatego każdy powinien sam spróbować i wyrobić sobie własne zdanie!
OdpowiedzUsuńjasne, że tak! ale jednak w wyborach lektur, kierujemy się też opinią innych!
UsuńZa pierwszym razem, gdy czytałam tę książkę, wydawało mi się, że jest dość oryginalna i podobał mi się wątek "niemy", ale gdy wróciłam do niej po pewnym czasie, zaczęłam zauważać mankamenty.
OdpowiedzUsuńTragiczna jest ta książka, taki trochę lepszy Grey. Te zachwyty bohaterki nad BOSKIM CIAŁEM Archera i jaki to one jest piękny... Ale najbardziej dobiło mnie, że na LC ta powieść ma 8 gwiazdek, tyle samo, co naprawdę wartościowe pozycje...
OdpowiedzUsuń