Na rynku wydawniczym od pewnego
czasu mamy modę na ekologię i książki o naturze. Mamy okazję czytać książki o
świecie wielkich zwierząt, ssaków, po maleńkie owady, czy rośliny – istotne
elementy ekosystemu. Coraz głośniej mówi się o pszczołach, które giną, nie mają
skąd zbierać pyłku i nektaru, a gdy one wymrą, nas wszystkich czeka śmierć.
Pszczelarstwo jest szlachetną sztuką, tematem rzeką i jeżeli ktoś tematem
interesuje się chociaż minimalnie to już jest temat na długie dyskusje. Gdy zaś
trafi nam się przyszły teść, będący amatorem pszczelarstwa to pierwsze lody
mamy przełamane błyskawicznie. Gdy
zobaczyłam zapowiedź tej książki od razu wiedziałam, że będę chciała ją
przeczytać. Chciałam więcej wiedzieć o pszczołach. Bo pasieki nie mogę
zabronić, mam to zakazane, tak jak hodowania kur, królików oraz wejście na
Mount Everest.
Pszczoły = życie.
Czytaliście z wypiekami na twarzy Historię pszczół Mai Lunde? Nadszedł czas by dowiedzieć się więcej o tych fascynujących owadach i zaprosić je do swego ogrodu.
„Gdy zginie ostatnia pszczoła, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia” – to zdanie przypisywano przez lata Albertowi Einsteinowi. Dziś biolodzy biją na alarm, a organizacje proekologiczne organizują kolejne akcje na rzecz ratowania zmniejszającej się populacji owadów, od których zależy nasze życie i życie naszej planety. Powagę sytuacji pojął Joachim Petterson i z grafika przekwalifikował się na… pszczelarza. A dokładniej stał się pszczelarzem po godzinach i dziś pasji tej poświęca każdą wolną chwilę. Jest znawcą zwyczajów pszczół, wie, jak je obłaskawić i jak zapewnić im idealne warunki życia w przydomowym ogrodzie. W tej książce zebrał wszystkie swoje doświadczenia, anegdoty i przemyślenia. Konkretne porady sąsiadują tu z osobistymi opowieściami o zakładaniu pasieki. O swojej pasji Petterson opowiada z przejęciem i prawdziwym zaangażowaniem, które udzielają się czytelnikom.
Teraz czas na Was! Obudźcie się do życia razem z pszczołami. To najsłodsza książka tej wiosny.
Pochodzący ze Szwecji Joachim
Petterson, postanowił pewnego dnia założyć pasiekę. Nie pochodził z rodziny
pszczelarzy, więc wszystkiego musiał się uczyć. Teraz dzieli się z nami swoimi
doświadczeniami, opowiada o życiu pszczół i przede wszystkim radzi jak
prowadzić pasiekę. Wbrew mym oczekiwaniom książka nie koncentruje się na
obyczajach pszczół. Autor postanawia podzielić się swoimi doświadczeniem z
prowadzeniem pasieki i udziela wielu wskazówek, dzieli się z nami przepisami i
pokazuje, że pszczelarstwo to nie jest praca na cały etat a może być wspaniałym
hobby, które pozwoli nam lepiej obcować z naturą. Książka jest cudownie
wydania, ilustracje zapierają dech w piersiach, nie mogę przestać jej oglądać.
Ale co z treścią?
Jak wspomniałam, nastawiłam się
na książkę o pszczołach. Byłam ciekawa życia w ulu, obyczajów, opisów tańca pszczół, obyczajów jako
społeczności, dostałam to, ale nie w tak rozbudowanej formie jak chciałam. To
jest bezdyskusyjnie książka, dla kogoś kto chce zająć się hodowlą pszczół, kto
już planuje, ale nie wie czy da radę. Oczywiście nie jest to poradnik
wyczerpujący. Gdybym oparła się tylko na nim wydałabym dużo pieniędzy i zgubiła
pszczoły znając moje szczęście. Więc mam problem z odpowiedzeniem sobie na
pytanie, w jakim celu została napisana, bo wyczerpująco o pszczołach nie
traktuje, moim zdaniem nie jest też godna miana biblii młodego pszczelarza, na pewno opowiada o wielkiej pasji i
miłości do tego pszczelego rodu. Pokazuje jak u niego to wygląda, obala pewne
stereotypy. Na pewno w Szwecji będzie to książka bardziej aktualna, bo jest
pisana z tamtej perspektywy, chociaż muszę przyznać, że to chyba nasz polski
tłumacz pan Witold Biliński zadbał o to by książka była przystępniejsza dla
polskiego czytelnika, przywołując polskie regulacje, czy polskie przeliczniki
cen. Świetna sprawa bo przecież można było przełożyć to literalnie i tyle.
Po lekturze książki, jeszcze
bardziej chcę mieć pasiekę i właśnie negocjuję w najbliższej rodzinie, czy jak
na pewno nie wejdę na Mount Everest i nie będę chciała hodować krów, to mogę
chociaż pszczoły, jeśli dodatkowo zrezygnuję z zamiaru kupna mastiffa
brazylijskiego, ale na razie negocjacje utknęły w martwym punkcie. Niebezpiecznie
wspaniałe w tej książce jest to, że wszystko wydaje się takie proste i
oczywiste a w moim wypadku byłoby piękną katastrofą, chociaż perspektywa
roztoczy na pszczołach mnie niepokoi. Za to długo chyba nie tknę miodu
spadziowego, bo dzięki tej książce dowiedziałam się, czym jest owa spadź.
W sumie mam mieszane uczucia bo
jednak chciałabym więcej o pszczółkach, jak żyją w ulu, jak wyganiają trutnie,
jak szukają pokarmu, jak pracują, ale dostałam naprawdę dobrą i lekką opowieść
o życiu z pasieką i naprawdę coraz bardziej mnie to kusi.
Mam książkę, ładnie wygląda, ciekawa jestem czego się z niej dowiem, coś niecoś wiem. No nic, może dziś na nią zerknę;) A ule sama bym chciała mieć, ale ja nie wiem czy podołam. W sensie czy będę umiała zadbać o te pszczoły :D
OdpowiedzUsuńMnie by pewnie uciekły ��
Usuń