Pierwszy tom cyklu wprowadza w atmosferę kamienicy w eleganckiej części Edynburga, zamieszkałej przez bogatych burżujów i nieco zblazowanych artystów, studentów i poetów. Każde mieszkanie zajmuje interesujące postaci: Pat to młoda wieczna studentka w związku z Brucem - superprzystojnym, nieprzewidywalnym i narcystycznym fanem rugby, Irena - pełna pretensji elegantka, matka pięcioletniego Bertiego, dziecka geniusza, który podpalił gazetę czytającemu ją ojcu i poddany jest terapii u znanego edynburskiego psychoanalityka. Wszystko zaś obserwuje i komentuje bystra i tajemnicza Domenica MacDonald. Przyjaźni się ona z wieloma lokalnymi osobistościami. Wraz z bohaterami odwiedzamy okoliczne bary i puby. Spotykamy barwną klientelę - znanego pisarza Iana Rankina czy głośnego polityka Toma Dallyella.
Był czas gdy ta
książka gościła na niemalże każdym blogu, mnie jakoś odrzuciła okładka.
Popełniłam częsty błąd, ponieważ nie podobała mi się okładka, uznałam, że cała książka
nie trafi w mój gust i nawet nie czytywałam recenzji. Aż będąc dwa tygodnie
temu w Lublinie w Bardzo-Ważnej-Sprawie, tradycyjnie wpadłam do Empiku i
szukając „Łuku tryumfalnego” znalazłam tą książkę, pomyślałam „dlaczego nie”.
Zaintrygował mnie zwłaszcza opis książki porównanej do gorącego kakao. I po tym
jak musiałam poczytać coś lekkiego po sprawiedliwości w Dachau, wybór padł na
„44 Scotland Street”.
Książka ta
pierwotnie była powieścią w odcinkach drukowaną w gazecie, we wstępie autor
tłumaczy się z takiej a nie innej wizji, z tej konkretnej konstrukcji
poszczególnych opowiadań. Jak wiecie, pewnie nie przepadam za opowiadaniami,
myślałam że za powieściami w odcinkach też nie. Jednak ta książka jest tak
pozytywna, że moje wszystkie uprzedzenia poszły w kąt.
„44 Scotland
Street” to opowieść o kamienicy w Edynburgu, która znajduje się przy tytułowej
ulicy. Oczywiście, mam na myśli opowieść o mieszkańcach kamienicy, nie lękajcie
się, autor nie zanudzi nas wewnętrznym życiem cegieł z których składa się dom,
ani nie uświadczymy tam, bez wątpienia zajmujących dialogów schodków z dajmy na
to poręczą.
Tytułową
kamienicę poznajemy z sympatyczną Pat, która robi sobie drugi rok przerwy przed
studiami, znajduje pracę w Galerii Sztuki, która nie jest popularnym miejscem.
Pat szuka mieszkania, aby się uniezależnić od rodziców i wprowadza się pod numer
44 od teraz sąsiadować będzie z chyba najbardziej antypatycznym męskim typem
Bruce`m od którego Narcyz mógłby wiele się nauczyć. Bruce jest obrzydliwym,
zapatrzonym w siebie typem, rozsiewającym wokół siebie woń goździkowego żelu do
włosów oraz niezwykłą pewność, że każda kobieta marzy by wskoczyć mu do łóżka.
W kamienicy
mieszka jeszcze szereg równie ciekawych postaci z którymi Pat zawiera
znajomość, lubn tylko dowiaduje się o ich „oryginalności”.
Najbliższą
przyjaźń połączy ją z Domenicą, która
jest antropologiem, ale dzięki udanemu małżeństwu doszła do sporej fortunki i
teraz może żyć, jak to się mówi z procentów i nie martwić się o byt. To od
Domenici dowiemy się sporo o mieszkańcach kamienicy, zwłaszcza dużo ma do
powiedzenia o rodzicach genialnego Bertiego. Jego matka Irene jest tak
wkurzającą postacią, typowo nadambitną mamusią, która własne niespełnione
marzenia i ambicje pompuje w swoje dziecko. W czytelniku wzbudza irytację, bo
Bertie wzbudza czystą sympatię, nawet gdy brzydko wyzywa swoją przedszkolankę,
tworząc na ścianie przedszkolnej łazienki dwuznaczne graffiti po włosku.
Moją największą
sympatię zdobył pracodawca Pat pocieszny Matthew, któremu bogaty ojciec kupił
Galerię, ale biedny chłopaczyna nie ma za grosz drygu do interesów i zanosi
się, że również handel dziełami sztuki tego nie zmieni, może jednak zmieni coś
w życiu prywatnym?
To tylko kilkoro
bohaterów a książka jest świadectwem, że Autor ma talent do opisywania różnych
ludzkich typów osobowości. Każde opowiadanie jest w swoim rodzaju, z jakimś
mniej, lub bardziej elektryzującym wydarzeniem, co utrudnia nam odłożenie
książki w celu, chociażby tak prozaicznym jak udanie się w ramiona Morfeusza, dlatego lepiej czytać, gdy
tak jak ja ma się wolne.
Nie spodziewałam
się, że ta książka tak przypadnie mi do gustu i bardzo żałuje, że jeszcze nie
mam na półce tomu drugiego. Bez zbędnej zwłoki go nabędę. Będzie jak znalazł na
coraz chłodniejsze dni, które mnie przyprawiły o przeziębienie….
Brzmi bardzo zachęcająco. Z opisu przypomina trochę amerykańskie powieści dziejące się przy 5 Alei. Chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńniestety takich książek nie czytywałam więc na temat porównania się nie wypowiem :(
UsuńMatthew to dopiero potem jest naprawdę fajny - tutaj mnie irytował straszliwie. Najbardziej polubiłam ojca Pat i małego Bertiego, a jego mamusie z chęcią bym zadusiła :))
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia i rozgrzewaj się kolejnymi tomami, warto :)
jeszcze fajniejszy będzie? Tutaj według mnie był słodki :)
UsuńOjciec Pat, jest fajny facet, Bertie jest słodki(ale nie wiem czy chciałabym być jego matką) a Irene!! grrrr
nie mam kolejnych tomów :(
A ja miałam odwrotnie - to okładka przyciągneła mnie do książki.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Bertiego! I podobnie jak Futbolowa zakończyłabym jego męki poprzez zaduszenie Irene :)
Ta książka narobiła mi smaka na Edynburg, który mam nadzieję kiedyś zwiedzic.
Fakt Edynburg sprawia wrażenie klimatycznego :) Ale najpierw Hiszpania wzdłuż i wszerz, a przynajmnie Camino de Santiago :)
UsuńOkładka również i mnie by nie zachęciła. Ale fabuła, może troszeczkę... ;)
OdpowiedzUsuńdrugi tom okłądką też mnie odrzucił, nawet jeszcze bardziej, ale teraz wiem że po niego też sięgnę ;)
UsuńMnie się okładki całej serii bardzo podobają, mają swój urok. Mam za sobą dopiero dwie pierwsze części, ale na pewno przeczytam wszystkie 5 :)
OdpowiedzUsuńJak już znam treść to i okładki mniej mi przeszkadzają, wręcz przeciwnie, świetnie się z książką komponują :)
UsuńDla mnie cała książka jest jak kubek gorącej czekolady, rozgrzewa i wprawia w doskonały nastrój. Niestety, kolejne 2 części już mnie zawiodły. Zbyt schematyczne, mało zabawne i w ogóle nie takie, jak powinny być. Nie sprostały wysoko postawionej poprzeczce. Szkoda.
OdpowiedzUsuńAle Ciebie pozdrawiam serdecznie. :-)
Aj.... zmartwiłaś mnie.
UsuńI dziękuję za pozdrowienia :)
faktycznie, często ludzie oceniają książkę po okładce, a przecież pod nią może kryć się ciekawa historia :)
OdpowiedzUsuńdlatego nie staram się wybierać książek po okładkach ;p
i tu widzę, że książka mogłaby mi się nawet spodobać :)
też się niby staram, ale czasami to silniejsze ode mnie... i na tym ocenianiu różnie wychodzę.
UsuńJa też byłam bardzo pozytywnie zaskoczona tą pozycją, naprawdę, jak czytać obyczajówki to McCalla Smitha! Szkoda niesamowicie, że druga jest nieco słabsza, a trzecia niestety trzyma tendencję spadkową na tyle, że nadal ją "męczę".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No nic, poczytamy, zobaczymy, postaram się wkrótce zdobyć tom drugi.
Usuń