Autorska wersja „Baśni” braci Grimm opracowana przez Philipa Pullmana. Książka zawiera 50 wybranych baśni niemieckich autorów, które zostały na nowo opowiedziane prostym, precyzyjnym językiem, pozbawionym czułostkowości, infantylizmu i pseudoliterackich ozdobników. Nabrały dzięki temu ogromnej siły. Po każdej baśni zamieszczono notę autora z uwagami na temat danego utworu oraz informacje o odpowiednikach danej baśni w folklorze rosyjskim, włoskim, francuskim i angielskim.
Porywające. To uczta dla zardzewiałejwyobraźni dorosłychThe Telegraph
Nie
planowałam Baśni braci Grimm do
kupienia w najbliższym czasie, ale nie ukrywam, że książka mnie
|
był Mikołaj :-) |
zaintrygowałą.
Tytuł sprawił, że byłam bardzo ciekawa, co stworzył autor. Baśnie Grimmów znam
od dziecka, bo jeszcze gdy moja Siostra była mała, Mama załatwiła egzemplarz, a
później ja załatwiłam sobie drugi. Dodatkowo, gdy w LO robiliśmy na jakiejś akademii
coś a`la Europa da się lubić(dinozaury
pamiętają ten zacny program), ja z kolegą przebrani(ja bawarski strój i korona,
kolega strój Bawarczyka z szelkami :D ) reprezentowaliśmy Niemcy
właśnie(Dziadku wybacz!!), prof. Od niemieckiego przyniosła niemieckie wydanie
baśni i rozmawiałyśmy właśnie o tym jak są krwawe i odległe od współczesnych
wyobrażeń baśni dla dzieci(później miałam okres odejścia od baśni, gdy na
niemiecki musiałam się nauczyć, po niemiecku bajkę o „Czterech muzykantach z
Bremy” – trauma). Ponieważ znałam te baśnie wiedziałam jaka jest różnica
pomiędzy oryginałem, a tym co zrobił Disney. Absolutnie nie mam pretensji do
Walta, zawsze traktuję baśń i nakręconą na jej motywach bajkę, jako dwie osobne
historie, które pochodzą od jednej małpy, ale wyewoluowały w dwa osobne
stworki. Podtytuł „bez cenzury”, intrygował.
Zresztą cały blurb obiecywał naprawdę genialną książkę, dla ludzi
interesujących się baśniami i odniesieniami do baśni w kulturze tej wysokiej i
tej pop. Dlatego napisałam do Mikołaja, a czerwony spaślak, mnie odwiedził :P
|
czy jestem uprzedzona, czy ta wersja brzmi lepiej |
|
takie to bez klasy IMO
|
Hmmm
od czego zacząć. Ci którzy śledzą Fun page bloga znają moje ogólne wrażenia,
ale wypadałoby
napisać, chociaż raz, od głowy… Nacinajem – jak mawiają na
Wschodzie.
Bracia
Grimm spisali około dwustu baśni, zajmowali się językiem niemieckim, jego dialektami
i wstrzelili się w dobrą epokę literacką, która wracała ad fontes, interesowała się korzeniami języka i narodu, a
bezdyskusyjnie u podstaw naszej tożsamości leżą baśnie, bajki. Są to baśnie,
które zna każdy, np. „Królewna Śnieżka”, „Kopciuszek”, „Jaś i Małgosia”(chociaż
w każdej z tych baśni znajdą się elementy, które zaskoczą tych, którzy te
opowieści znają li i jedynie z ekranu. Nie wiem czy książki z Baśniami Grimmów,
obecne na rynku też wygładzają te historie, bo ja mam staaaare wydania). Są też historie mniej znane, ale naprawdę ciekawe np. „Gęsiarka”, „Braciszek i Siostra”.
Autor Philip Pullman wybrał 50, niekiedy klucz jakim się kierował jest dla mnie
niezgłębioną tajemnicą, ale pal sześć! Największą tajemnicą jest dla mnie sens
wydania tej książki.
|
Wersja stara wołania rybaka |
|
... a może wolicie nową? |
Baśnie
Grimmów – jakie są każdy chyba wie. Ja się na nich wychowałam, więc dla mnie
świętością jest każde słowo, no może bez przesady, ale zmiana tłumaczenia
wierszyków na badziewie „ni przypiął, ni wypiął”, przy których rymy
częstochowskie to poezja, bez rymu to bezsens i profanacja. A przede wszystkim
niepotrzebna zmiana. Autor wybrał baśnie bardzo znane i takie, które nie są tak
popularne. Przeredagował je, gdy czytałam o tej redakcji myślałam, że dostosuje
je do współczesności, a on dokonał naprawdę niewielkich przeróbek, jeżeli nie
znamy tych baśni na pamięć co do słowa – nawet tego nie dostrzeżemy. Natomiast
byłam wielce zaintrygowana obietnicą notek do każdej baśni, z wyjaśnieniem z
przywołaniem odwołań do kultury, do innych dzieł. Taaa. Znacie lek na głupotę?
Przede wszystkim praktycznie cała bibliografia jest nie po polsku. Niektóre
notatki są napisane na kolanie, bez ładu i składu i czytelnik czytając je płacze
nad smutnym losem lasów w Amazonii. Wypada to bardzo biednie. Bardziej to
przypomina rozmowę dwóch naukowców po kilku piwach, którzy sobie coś tam
bełkoczą, a nie uporządkowany, spójny wywód.
|
Wierszyk z Pullmana |
|
Wersja, którą znałam pierwej |
Co
do tytułu „Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury” to bardzo
niefajny chwyt marketingowy, na który nabrałam się ja i jak sądzę, dziesiątki
innych klientów. Pullman nie odkrywa tajnych rękopisów z krwawymi, ociekającymi
seksem baśniami. On przepisuje to co dwieście lat temu napisali Grimmowie,
lekko to redaguje i do każdej baśni dodaje notatkę, kiepskiej jakości –
zasadniczo.
|
czytając ten wierszyk skapnęłam, że coś jest nie tak :P |
Dlatego
summa summarum, jestem ogromnie rozczarowana tą książką. O ile Grimmowie
spisują się na ocenę celującą i baśnie czyta się cudownie, o tyle wkład
Pullmana oceniam na niedostateczny i powinna ta książka się nazywać: „Baśnie
braci Grimm zredagowane i opatrzone komentarzem P. Pullmana”. Moim zdaniem jego
wkład nie jest aż tak duzy, by przypisywał sobie autorstwo. Zaznaczam jednak,
że mogę się mylić, nie znam tych baśni w oryginale, co do słowa.
Z
powyższego wynika kolejny fakt, nie wiem kogo opieprzyć za tekst, czy dziwne
tłumaczenie to „zasługa” tłumacza, czy inwencja autora. Pozostawiam to
nierozstrzygnięte.
Baśnie
są świetne, ale miałam już na półce, pełniejsze wydanie. Książka – zawód.
A zobaczcie jak w Kasiolandzie jest pięknie. Tzn. w Stalowej Woli może lipa, ale na wsi, już inny, bajkowy świat!!
Kurcze, miałam straszliwą ochotę na tę książkę, ale swoją opinią wywołałaś u mnie pewne wątpliwości. :)
OdpowiedzUsuńsklep-z-pamiatkami.blogspot.com Zapraszam :)
Same opowieści nie są złe, naprawdę, super się czyta baśnie Grimma, ale nie ma co obiecywać, że to cuda na kiju
UsuńTo doprawdy zadziwiające, jak wiele realnych sytuacji, aktualnych w dzisiejszych czasach odnaleźć można w bajkach braci Grimm. Kiedy czytałem je jako dziecko nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zbrodnia, namiętność, seks, przemoc wszystko to, czym epatują dzisiejsze media znalazło się już dawno w bajkowych opowieściach. Kilku ciekawych rzeczy o tym można dowiedzieć się z mojego artykułu: Prawdziwe oblicze znanych bajek na chwackiewiesciliterackie.blogspot.com. Zachęcam jeśli macie ochotę.
OdpowiedzUsuńa dziękuję!! Zaglądnę w wolnej chwili, ale już wiem, że masz rację, problemy poruszane w tej książce, czasami w zawoalowany sposób wciąż są aktualne
UsuńBardzo nieładnie oszukiwać tak potencjalnych czytelników... Ja na pewno nie dam się takim chwytom marketingowym, nie, nie, nie. ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Wiesz, gdyby mi ktoś obiecał - to Baśnie Grimmów, z krótkimi notkami, ale nihil novi to ja mogę sama podjąć decyzję czy kupuję, czy nie. A tak - czuję się nabita w butelkę.
UsuńCzekałam na pierwsze recenzje tej książki, bo mnie naprawdę zaintrygowała. Dzięki tobie zaoszczędzę parę złotych:) - czyli pewnie wydam je na inne książki :))
OdpowiedzUsuńdobra lepsza książka, niż chłam
UsuńOglądałam je w księgarni, bo sama się bardzo na nie napaliłam, ale odniosłam podobne wrażenia do Twoich. Nie spodziewałam się, że baśnie będą "epatować seksem i przemocą", ale faktycznie oryginały od wersji dzisiejszych i Disney'a dzieli ogromnie dużo. Dlatego zabrałam się za książkę Bettelheima "Cudowne i pożyteczne"
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też nie kupiłam tej książki dla porno baśni, ale chciałam czegoś nowego i klops
UsuńPiękne zdjęcia- nareszcie mamy zimę. A co do książki to gdy tylko zobaczyłam tytuł moja ciekawość sie rozpaliła, ale teraz już ostygła.
OdpowiedzUsuńJuż nie jest łądnie :(
Usuńwolę ostrzec, bo tania książka to nie jest.
Zimy i sniegu zazdroszcze. Ksiazki, jak widac, nie musze..
OdpowiedzUsuńNawet zimy nie musisz bo zbrzydła
UsuńGosiarelli też się nie podobały, a ona pisze True Story, gdzie sięga do korzeni, naprawdę głębokich każdej bajki, więc już jej opinia mnie przekonała, że nie warto czytać tej książki, a Twoja dodatkowo utwierdza. Choć dziwi mnie, że Pullman tak po łebkach poleciał, Mroczne materie napisał świetnie, a tutaj taka wtopa.
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze spotkanie z jego prozą, a właściwie z jego nazwiskiem, bo sądzę, że nie wniósł wielkiego wkładu
UsuńAleż szkoda, zapowiadało się tak ciekawie... :(
OdpowiedzUsuńhttps://booklovinbypas.wordpress.com/
a wyszło, jak wyszło ;/
UsuńTeż się nabrałam: kupiłam i rzuciłam w kąt w chwili, w której zrozumiałam czym to właściwie jest. A myślałam, że ułatwią mi robotę ;(
OdpowiedzUsuńja jednak przebrnęłam do końca, bo baśnie są fajne... ;p
UsuńI ja byłam wśród tych, którzy się nabrali na ten tytuł... na szczęście nie zdążyłam jeszcze kupić książki :)
OdpowiedzUsuńHa, dobrze, że nie zdążyłam kupić, a już mnie kusiło w szale przedświątecznych promocji. Spodziewałam się ciekawych odwołań do mitologicznych wątków baśni Grimmów, ale omijam z daleka w takim razie. Dzięki, mój portfel nie ucierpiał :)
OdpowiedzUsuńO! A ja w ogóle byłam pewna, że baśnie SĄ pod redakcją Philipa Pullmana, tzn. pododawał niewiele od siebie, podał krótkie notki i tyle, więc wychodzi na to, że liczyłam chyba dokładnie na to, co dostałam w łapki. :) Prawdę powiedziawszy do zakupu przekonałam się po recenzji Karoliny z bloga TanayahCzyta i Kingi z EsyCzyta, nie czytałam reklamy wydawnictwa (i wychodzi na to, że chyba dobrze). :)
OdpowiedzUsuńNiebawem przetestuję, porównam - na pewno dzięki Twojej recenzji zachowam odpowiedni dystans. :)
O! A ja w ogóle byłam pewna, że baśnie SĄ pod redakcją Philipa Pullmana, tzn. pododawał niewiele od siebie, podał krótkie notki i tyle, więc wychodzi na to, że liczyłam chyba dokładnie na to, co dostałam w łapki. :) Prawdę powiedziawszy do zakupu przekonałam się po recenzji Karoliny z bloga TanayahCzyta i Kingi z EsyCzyta, nie czytałam reklamy wydawnictwa (i wychodzi na to, że chyba dobrze). :)
OdpowiedzUsuńNiebawem przetestuję, porównam - na pewno dzięki Twojej recenzji zachowam odpowiedni dystans. :)