jeszcze kilka słów o grudniu

No styczeń się rozpędza, a ja nie podsumowałam jeszcze grudnia, o starym roku nie wspomnę… Zacznijmy od grudnia.  Zleciało prawda? Wszystko leci…

W grudniu przeczytałam… i tu miałam Was zacząć przepraszać, bo dużo chałtur, wyjazdów, żałoba, święta, praca i brak chęci do życia, ale podliczyłam książki i… dwadzieścia książek. To nie jest mało, więc nawet się nie gaszę przepraszaniem. Fakt, że sporo było powtórek, ale… dwa teksty ukazały się już w styczniu. Za mało czasu…

Najlepsza książka, będzie ciężko, ale lecimy:

„Mgły Avalonu” zawojowała mnie, zachwyciła, przeniosła do innego świata.

„Stulecie winnych” – saga rodzinna – fantastyczna.

Zawód miesiąca? „Baśnie braci Grimm. Dlamłodzieży i dla dorosłych” dawno mnie ktoś tak w jajo nie zrobił. Niestety. A ja się dała,

Powtórzyłam Austen i część Jeżycjady. Były biografie, klasyka, książki doskonałe i słabsze. Cieszę się. Jeszcze bardziej z książek, które do mnie przybyły.

Zresztą zobaczcie miesiąc w zdjęciach – same cudowności.

Powoli zabieram się za podsumowanie roku. Nie będzie łatwo. 

Wychodzę powoli z tego marazmu.