Lekturę
książek Orwella obiecywałam sobie od dawna. Ongi czytałam książkę W hołdzie Katalonii, ale niestety w swej
ignorancji ominęłam dwie sztandarowe książki Orwella Folwark zwierzęcy i właśnie Rok
1984. Dlatego wyzwanie Bookathonu było idealne, coś mi się kołatało – może błędnie,
że Orwell był kiedyś lekturą. Jeśli nie był i nie jest, to być nią powinien.
Chociaż ja akurat coraz bardziej powątpiewam, że młodzież można nauczyć
czegokolwiek, a już myślenia i wyciągania wniosków? No bardzo kontrowersyjne.
Wszyscy
wiedzą, że Rok 1984 to wzorcowa powieść antyutopijna, nie pokazuje
krain wymarzonych, wyśnionych rzeczywistości, ale przerażającą i wrogą wizję
świata. Wydaje mi się, że gdy Orwell pisał tę książkę, jej wydźwięk był jeszcze
mocniejszy. Przypomnijmy, bo może nie wszyscy wiedzą, że datą jej powstania jest
rok z tytułu, ale z zamienionymi ostatnimi cyframi. A więc 1948. A przynajmniej
niektórzy tak twierdzą. Świat na skraju zimnej wojny, ze złym Związkiem
Radzieckim, tuż po krwawej wojnie rozpętanej przez szalonego dyktatora, ta książka
w chwili wydania musiała być niezwykle aktualna i dająca do myślenia. Czy
ludzie bali się, że ich świat będzie tak wyglądał? Wprawdzie w Polsce cenzura długo nie
pozwalała na oficjalny druk, to jednak w drugim obiegu w końcu się
pojawiła. Książka opowiada o Winstonie
Smith żyjącym w Oceanii, jednym z trzech supermocarstw, które powstały.
Pozostałe trzy mocarstwa to Eurazja, a więc Związek Radziecki, który wchłoną
Europę – prócz Wielkiej Brytanii, bo ta należy do Oceanii. Mamy jeszcze
Wchódazję, czyli bardzo tłoczne Chiny – mniej więcej. Te wszystkie trzy
mocarstwa ciągle ze sobą walczą.
Oceania
jest państwem terroru myśli, wszystko kontroluje Partia, na czele stoi Wielki
Brat, który PATRZY, jak głoszą plakaty. Każdy aspekt życia ma być
podporządkowany państwu, niedopuszczalna jest miłość, przyjaźń, kontakty
międzyludzkie. Nawet stosunki seksualne, mają koncentrować się na spłodzeniu
obywateli walczących za kraj. Trwają prace nad zlikwidowaniem orgazmu. Ludzie,
którzy występują przeciwko linii Partii są ewaporowani, a więc usuwa się ich,
nie tylko z teraźniejszości, ale również wymazuje się po nich wszelki ślad.
Winston
pracuje w Ministerstwie Prawdy, przerabia artykuły, aby aktualne wydarzenia
zgadzały się z prognozami sprzed miesięcy. Pewnego dnia coś w nim pęka i
zaczyna myśleć. Zakochuje się, zdecydowanie występuje przeciwko linii Partii.
Chciałabym
czasami przeczytać książkę, w tym czasie w którym była ona wydana, czuć
aktualne wydarzenia, emocje towarzyszące życiu i przekonać się jak wszystko
wpływało na odbiór powieści. To pragnienie było wyjątkowo gorące przy lekturze Roku 1984. Na pewno z perspektywy czasu,
takie czytanie w oderwaniu od stanu aktualnego, który był przecież inspiracją dla
tej książki, bo to czułam, było uboższe. Owszem wzbogacone o wiedzę
historyczną, ale jednak jak inaczej, głębiej musieli przeżywać tę książkę, ci,
którzy pamiętali rządy Hitlera, lub którzy uciekli spod buta Stalina.
To
jest niezwykła książka, która oddziałuje na psychikę, która już tak wiele
wniosła do kultury i powszechnej świadomości, że nie sposób jej w żadnej sposób
umniejszać, krytykować, a ciężko mi ją omówić, bo jej siła tkwi w emocjach
jakie wzbudza. Można więc tylko ją przeczytać.
Do
czego gorąco was namawiam. Bo wciąż jest aktualne zdanie: Ortodoksyjność oznacza niemyślenie, brak potrzeby myślenia. Ortodoksyjność to nieświadomość.
Podziwiam Cię, że czytasz tak ambitne, moim zdaniem, lektury. Ja po całym, zwariowanym dniu pracy marzę jedynie o powieści lekkiej, niewymagającej wytężenia umysłu. Zresztą ja ogólnie z klasyką jestem na bakier.
OdpowiedzUsuńMam strasznie wyrzuty, że czytam tyle literatury popularnej, że powinnam korzystać i poznawać wielkie dzieła, ale no kurczę...
UsuńA ja nie mam wyrzutów sumienia. Czytam to, co chcę, a nie to, co powinnam. Wszak czytanie ma być przyjemnością a nie obowiązkiem, dlatego nie miej żadnych wyrzutów sumienia, że wybierasz taką, a nie inną literaturę.
UsuńJa lubię ambitne książki, tylko tak jak piszesz, po tej pracy to bywam czasami tak wypłukana, że Elementarz Falskiego to dla mnie zbyt ambitne dzieło :)
UsuńRecenzja dość uboga, a przecież o książce można napisać tak dużo! Te wszystkie toposy... złamany zakaz, utopia i antyutopia, analogie nie tylko do ZSRR (chociaż głównie) ale i do wielu innych państw. Poza tym stosunek licznych postaci i NIELICZNYCH LUDZI do całej tej sytuacji...
OdpowiedzUsuńJa do młodzieży się zaliczam, mam 17 lat i nie uważam, żeby moje pokolenie nie było w stanie "myśleć i wyciągać wniosków", niektórzy po prostu nie chcą tego robić. Ale to nie tyczy się tylko młodzieży, wśród dorosłych znajduje się również przerażająca grupa tych, którzy pozostają obojętni na tego typu sygnały, tudzież nie potrafią wyciągnąć z nich wniosków.
Pozdrawiam i zapraszam,
ksiegoteka.blogspot.com
Dlatego wiem, że będę wracała do tej książki.
UsuńNie twierdzę, że młodzież nie wyczyta nic z tej książki, ale że chciałabym czytać ją w chwili wydania, bo sądzę, że byłby odbiór bogatszy. I nawiązania do ZSRR są dla nas - dzięki Bogu również abstrakcyjne, bo nie byliśmy świadkami takiego życia