Był kiedyś czas, gdy pisano powieści dla dziewcząt skromne, sentymentalne, umoralniające, ale tak pełne ciepła, że pomimo upływu dekad są wciąż klasyką. O Małych kobietkach słyszał chyba każdy, powieść wielokrotnie ekranizowana, najnowsza ekranizacja w polskich kinach pojawiła się na początku tego roku, ale ja nie dotarłam, bo najpierw chciałam przeczytać książkę, a później byłam chora, aż w końcu kina zamknęli. Wiedziałam mniej więcej o czym będzie kontynuacja, bo jak wspomniałam, książka jest klasyką odniesienia do niej pojawiają się w różnych utworach, a moim ukochanym odniesieniem jest odcinek Przyjaciół w którym Joey czyta tę książkę. No i filmy zwykle ekranizują dwa tomy. Dlatego najlepiej, korzystając z tego, że Mg wydało dwa te tomy w tak cudnej szacie graficznej, warto przeczytać całość, a może cała saga ukaże się cała saga.
Louisa May Alcott opowiada dalsze dzieje „małych kobietek”.
Dobre żony to książka dla wszystkich, którzy chcą poznać dalsze losy małych kobietek - poważnej Meg, roztrzepanej Jo, łagodnej Beth i wytwornej Amy.
Upłynęło kilka lat i dziewczęta powoli wkraczają w inny świat, dorośleją, zmieniają się, przeżywają smutki i rozczarowania, nawet tragedie, ale jednocześnie życie nie skąpi im także radosnych i szczęśliwych chwil. Cztery siostry - cztery różne drogi życiowe.
Zanim znów podejmiemy nasza opowieść i spokojnie udamy się na ślub Meg, powinniśmy najpierw poplotkować nieco o rodzinie Marchów. Na wypadek gdyby któryś ze starszych czytelników uważał, że w historii tej zbyt wiele mówi się o „miłości” (nie sądzę, by młodsi czytelnicy mieli podobne zastrzeżenia), mogę tylko powtórzyć słowa pani March: – Czegóż innego można się spodziewać, kiedy w domu są cztery wesołe dziewczęta, a nie opodal pełen werwy, młody sąsiad?
Wojna dobiegła końca, Pan March wrócił do żony i córek i życie w skromnym domku stało się sielskie. Dziewczęta jednak dorastają i powoli każda z nich musi odpowiedzieć na zew ze świata. Pierwsza jest oczywiście Meg, która już wcześniej poznała drugą połowę swojej duszy i wychodzi za mąż skromnie, za biednego mężczyznę, ta która tak marzyła o zbytkach. Jej małżeńskie losy są nauką o pokorze, miłości, oddaniu i o pomyłkach które popełnia każdy z nas. Jo dostrzega jak przywiązany jest do niej Laurie, myśląc że kocha się w nim Beth chce zostawić przyjaciela siostrze i usunąć się im z oczu, rusza do wielkiego miasta, tam więcej pisze, pracuje i poznaje pewnego chmurnego profesora. Amy zostaje przez ciotkę March wybrana jako towarzyszka do podróży po Europie co doprowadza Jo do rozpaczy, a Amy chce podziwiać wielkie malarstwo, rozwijać talent no i powinna wyjść bogato za mąż. Tymczasem Beth cichnie i daje rodzinie ważną lekcję.
Ta powieść jest absolutnie z innej epoki, tutaj dziewczęta ledwie całują męża w czoło, o porodzie mówi się ogródkami, a jednak jest coś w tej serii, co sprawia, że wciąż po nią sięgamy, pojawiają się Greye i inne powieści z pieprznym wątkiem a my i tak wybieramy ciepły dom Marchów w którym nie ma luksusów ale jest błogo i każdy ogrzewa się w atmosferze miłości i szacunku. Byłam bardzo ciekawa co się wydarzy u bohaterów, których tak polubiłam(prócz Amy) a że już film zaczęłam oglądać to tylko dodało mi motywacji do dokończenia książki a przynajmniej bohaterowie dostali nowe twarze. Bardzo Wam polecam tę ciepłą i szybką w czytaniu powieść, trzymajmy kciuki by ukazały się kolejne części
Książka ukazała się pod patronatem portalu Duże Ka
Ja wciąż jeszcze nie przeczytałam "Małych kobietek" choć mam je na swojej liście już od dawna. Gdy w końcu po nie sięgnę, to pewnie i ma "Dobre żony" przyjdzie pora.
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo film, zwłaszcza jeśli nie lubisz Amy. Poświecono jej dużo czasu, dużo rzeczy jest pokazane z jej perspektywy i można zobaczyć tę bohaterkę całkiem inaczej ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, teraz rozumiem, czemu jest saga - bo to świetny pomysł na historię.
OdpowiedzUsuń