Lydia wychodzi za Floyda, podstarzałego wdowca. Czyni to nie z własnej woli, ale w ramach umowy biznesowej zawartej przez jej ojca ze wspólnikiem. Małżonek okazuje się jednak okrutnym tyranem. Jego nagła śmierć staje się dla upokarzanej przez męża i jego dzieci Lydii szansą na wyzwolenie z udręk. Wdowa nieoczekiwanie otrzymuje w spadku cały majątek, czego nie akceptują bezwzględni pasierbowie. Lydia potajemnie wyrusza na Alaskę. Bolesne wspomnienia odbierają jej nadzieję na to, że zazna jeszcze spokoju, szczęścia i prawdziwej miłości. Nie spodziewa się, że życie zgotuje jej jeszcze wiele niespodzianek...
Akcja powieści Preludium brzasku, pierwszej części trylogii Pieśń Alaski, toczy się w latach siedemdziesiątych XIX wieku - fascynującym okresie w dziejach Stanów Zjednoczonych.
Swego czasu w internetach ;]
roiło się od recenzji trylogii „Pieśń Alaski”, akurat miałam wtedy szlaban na
zakupy, ale zachęcona pozytywnymi recenzjami, będącymi bardziej laudacjami, niż
„tylko” zachwytami, obiecałam sobie, że zapoznam się z tą serią. Bogu dziękuję,
że kupiłam li i jedynie pierwszy tom. W tym roku chyba żadna z książek tak mnie
nie rozczarowała. Nie wiem jak to się
stało, ze osoby z którymi mam podobny gust, tak wysoko oceniły powieść, której
ja nie byłam w stanie dokończyć. Sporo za połową, przestałam czytać, a zaczęłam
kartkować. Zresztą, już w ¼ tej powieści wiadomo było jak się skończy.
Fabuła zapowiadała się
interesująco. Lata 70 XIX wieku, USA.
Lydia jest tuż przed trzydziestką, dwanaście lat wcześniej ojciec zmusił
ją do wyjścia za kanalię, który poprzednią żonę doprowadził do samobójstwa.
Teraz Kanalia i Ojczulek właśnie zginęli. Lydia ma dosyć miasta, nie wierzy w
to, że Bóg jej pomoże, toteż planuje wyjechać na Alaskę do siostry ojca
nieboszczyka, której nie widziała ohoho, ale korespondowały ze sobą. Traf chce,
że Lydia dziedziczy fortunę, a potomstwo męża-kanali z pierwszego małżeństwa
jej nie toleruje i nie jest szczęśliwe, że macoszka wysiudała ich z hajsu. No
więc Lydia jedzie na Alaske z pomocą prawnika, który wierzy w Boga i modli się
za nią, w co Lydia nie wierzy. Na miejscy, od razu wpada w ramiona mężczyzny,
przystojnego ogromne(mieszanka krwi rosyjskiej i szwedzkiej), też wierzącego,
ciotka też wierzy, wszyscy dobrzy wierzą, wiec Lydię oprócz odpoczynku po
koszmarze małżeństwa, czeka jeszcze solidna religijna indoktrynacja. Wyniku
zapewne się domyślacie, bo… dokładnie!! Wszyscy dobrzy wierzą. Jak ktoś w Boga
nie wierzy, automatycznie jest kanalią. Lydia jest sceptyczna, ale jest po
przejściach. Chwilowo jej to wybaczamy. Aha,
cała gromada pasierbów knuje jak odzyskać pieniądze i to jest wątek
sensacyjno-dramatyczny.
Taram!! Właśnie wiecie o czym
jest książka – mniej więcej.
Nie cierpię zaczynać serii i jej
nie kończyć, ale na rozum by mi padło gdybym wydała chociaż złotówkę na kolejny
tom. No 5-10 PLN odżałuję. Ta książka to chodzący dramat. Takie opowiastki
pisałam w szkole podstawowej. Mam wrażenie, że autorka czuła misję
ureligijnienia czytelników, dlatego wybrała sobie dowolny okres historyczny i
napisała co chciała.
Nie mam nic przeciwko książką o
wyraźnym religijnym przesłaniu. Ba! Lubię takie. Zresztą w tym roku kilka
recenzowałam i to pozytywnie. Sama jestem wierzącą katoliczką i uważam, że ten
aspekt życia jest zbyt często pomijany, a religia jest ważnym czynnikiem,
chociażby przy dokonywaniu wyborów. Ale to czy autorka pisze naturalnie, to
inna sprawa. Czytałam już wiele książek, w których religia była płynnie
wpleciona w akcję, a nie stanowiła uderzenie młota indoktrynacji. Moim zdaniem
było bardzo nachalnie.
Akcja dzieje się w latach 70, XIX
wieku, nie chcę się czepiać, bo jednak to historia kraju autorki, ale na oko
realia historyczne są tak zachowane, że aż zęby bolą. Lata 70, tuż po akcji „Przeminęło
z wiatrem”, ten sam kraj, a pamiętacie jak Scarlett obrywało się za nienoszenie
żałoby? Wdowa i córki po nieboszczykach mają to w nosie i w sumie nic. Lydia
przyjeżdża na Alaskę i ludzie wyprawiają na jej cześć bal!! Kwestie
przyzwoitości są niemalże nieobecne. A to purytańskie Stany Zjednoczone, końca
XIX wieku!! Mam wrażenie, że autorka wybrała sobie okres w którym możliwe było
wydanie córki za mąż bez jej zgody i brak samodzielności kobiet. No i jakiś
pół-dziki kraj. Żeby pokazać, że dobrzy ludzie są zaangażowani społecznie i nie
uważają rdzennej ludności za gorszą. Moim zdaniem autorka w ogóle nie stworzyła
klimatu epoki. Nic!
Kolejny zarzut, bohaterowie tak
płascy, że płaskorzeźby przy nich to full HD i 3D. Nie ma żadnego realizmu,
albo ktoś jest tak dobry, że zaraz wyrosną mu skrzydła, a nad czaszką buja się
aureola, albo ktoś jest taką kanalią, że aż dziw, że po mieście nie chadza z
widłami. Nie znoszę takich zabiegów. Jakby autor odmawiał nam umiejętności
używania rozumu i dokonywania trafnych osądów. Musi tak skonstruować bohaterów,
żeby nie było wątpliwości. To jest sztuczne.
W bajkach dla dzieci jest więcej realizmu i różnych charakterów. W „Preludium
blasku” Ci dobrzy są cierpiący, ale znoszą to z pokorą i cierpliwością, więc
nie trzeba być Nostradamusem, żeby wiedzieć, ze spotka ich zasłużona nagroda. Normalnie w nagrodę nawet byk im się ocieli.
Książka płaska, nijaka, bez zachowania realiów historycznych.
Jest powierzchowna i nijaka.
Nie czytałam w tym roku tak złej
książki. Dramat. Nie wiem co mi na mózg siadło, że kupiłam. Gorzej jak się
Mamie spodoba i trzeba będzie następne tomy kupić.
Nie polecam!
To na pewno nie przeczytam, bo nie lubię takich książek. Jak na razie zapasów ze swoich półeczek nie przeczytam, bo moja przyjaciółka ma staż w bibliotece i mi mnóstwo wspaniałych książeczek przynosi :>
OdpowiedzUsuńRzadko coś odradzam, ale tej nikomu nie polecę
UsuńTakie książki trzeba po prostu lubić. Jest to SAGA RODZINNA. Uczuciowa i pełna realiów. Nie każdy do niej podchodzi miło i uczuciowo.Mnie osobiście urzekła. :)
OdpowiedzUsuńZnam wiele lepszych sag rodzinnych. I nie zgadzam się, że jest pełna realiów. Realiów tam nie ma za grosz.
UsuńPodchodziłam do niej z najlepszymi uczuciami, niestety.
Zapowiedź brzmiała zachęcająco (zwłaszcza ta Alaska!!!), ale chyba jednak się nie skuszę...
OdpowiedzUsuńKlimatu ALaski też nie znalazłam. Strasznie się zawiodłam
UsuńXIX wiek mnie bardzo ciekawi, bez względu na miejsce akcji. Szkoda, że w tym wypadku wyszło nieciekawie.
OdpowiedzUsuńNiestety klimatu swojej epoki ta książka nie ma. ida
UsuńMnie nawet okładka odpycha...
OdpowiedzUsuńOkładka, wiadomo - rzecz gustu, mnie też kusiła. Ale niestety
OdpowiedzUsuńTak się złożyło, że przeczytałam jedynie 3 część. Ten tytuł mam już na półce, mam nadzieję, że poziomem będzie porównywalny z trzecim.
OdpowiedzUsuńTo poczekam aż opiszesz pierwszy tom i zobaczę czy mam się za co brać :)
UsuńO matulu, a chciałam sobie ją wypożyczyć z biblioteki, ale w takim razie podziękuję. Trafiają do mnie Twoje argumenty, więc nie będę na nią tracić czasu.
OdpowiedzUsuńWiesz co, ja się cieszę. Bo dla mnie to po prostu zła ksiażka i strata czasu.
UsuńPatrz, a mnie książka się podobała, nie super zachwyciła, ale była ok, czytałam gorsze. Czyli Kasiek o drugą część nie pobijemy się:) Padnę jak Twojej Mamie się spodoba:):) Czasami tak jest.
OdpowiedzUsuńJa i moja przyjaciółka mamy praktycznie identyczne książkowe gusta, ale ona wręcz wielbi książki Kasi Michalak, które mnie przyprawiają o ból zębów:)
Mama na razie czyta coś innego ;) a z innymi naszymi gustami czasami się zdarza ;)
UsuńMnie widocznie szał na książkę ominął, bo nie słyszałam o niej wcześniej i jak widzę nic nie straciłam. Będę omijać z daleka.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nic nie straciłaś ;)
UsuńOj szkoda, bo mam książkę na liście do przeczytania. Nie lubię "płaskich" bohaterów, ale jak spotkam dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńSpróbuj :)) jak widać, niektórym się podobało :)
UsuńA ja mam książkę na stosiku koło łóżka i miałam ją zacząć prędko czytać - całe szczęście, że z biblioteki :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę zaoszczędzenia
UsuńO nie, taka zła książka z taką miłą okładką? W takim razie zapominam o niej od razu, zanim tytuł mi zapadnie w pamięć ;)
OdpowiedzUsuńOkładka i czarowna i miłą w dotyku :D
Usuń