Czy niezwykłe sploty ludzkich losów są przeznaczeniem? Na ile sami możemy na nie wpływać? Odpowiedzi na te i inne pytania Czytelnik może znaleźć w kolejnej, intrygującej powieści Marii Consilii Lakotty.
Autorka przedstawia historię niezwykłej miłości Héliera oraz tytułowej Madeleine, której uczucie zostajewystawione na próbę wraz z pojawieniem się urodziwej, lekkomyślnej Yvonne… .Jak potoczą się dalsze losy trojga bohaterów? Czy odnajdą upragnione szczęście?
Ta niezwykle barwna i pasjonująca książka spełni oczekiwania najbardziej wymagających Czytelników.
Po przeczytaniu „Mariszki z
węgierskiej puszty” byłam zachwycona, styl pisania Consilii Marii Lakotty ujął
mnie. Polubiłam jej bohaterów, styl, tło i masę emocji. Nie spodziewałam się,
że następną książkę będę tak męczyła. Czytałam ją kilka dni i nie mogłam się w
nią wczuć. Ta książka znajdzie swoich wielbicieli, czy i ja w końcu dałam się
przekonać?
Madeleine i jej ukochany Helier
wracają na wakacje. Oboje są prawi i kochają się miłością czystą i wielką.
Wydaje się, że nic takiego uczucia nie zakłóci. Niestety rodzinne uprzedzenia a
zwłaszcza osoba kuzynki Madeleine – Yvonne, od samego początku staje się plamą
na słońcu ich uczucia. Yvonne musi
podobać się wszystkim, chce zawrócić w głowie każdemu mężczyźnie. Helier jest
tak zakochany w swojej narzeczonej, że na nikogo innego nie zwraca uwagi, to
rozsierdza Yvonne i ta potraja wysiłki. Tymczasem z Madeleine pracuje Denis,
młody farmaceuta przekonany o tym, że jest przeklęty, dość szybko zakochuje się
w Madeleine i prosi ją o siostrzaną miłość do końca życia. Zadraśnięta kobieca
próżność i oddany, jak wierny pies mężczyzna versus dwójka zakochanych. W
skutek przewrotności i determinacji Yvonne dochodzi do zerwania. Denis zdobywa
swoją Madeleine a Helier ląduje przy ołtarzu z kobietą, której nawet nie lubi.
Czy to koniec historii?
Jakkolwiek jestem wielbicielką
powieści klimatycznych i niespiesznych, tak niestety muszę powiedzieć, że ta
mnie nie kupiła Jest napisana naprawdę świetnym językiem, z dbałością o klimat
i nastrój. Ma morał i przesłanie, bardzo zakorzenione w filozofii życia Autorki.
Moim zdaniem naprawdę znajdą się jej wielbiciele, ja do nich nie należę z kilku
prostych powodów. Akcja jest niespieszna, wręcz żółwia, ciężko się w nią
zaangażować. Bohaterowie są jednowymiarowi, zawsze przeszkadza mi to w książce.
Ludzie nie są idealni, albo zdeprawowani, jesteśmy mieszanką dobra i zła i
jeżeli ktoś pisząc powieść aspiruje do pisania realistycznie, musi to
uwzględnić. Powieść jest przewidywalna, od razu wiadomo jak się skończy, nie ma
niespodzianki, a brak zaskoczenia może być zrekompensowana tylko idealną,
spójną i zajmującą fabułą – której tutaj nie mogę do zalet policzyć.
Reasumując, chociaż nie skreślam
Lakotty po tej książce, to jednak pomimo sympatii do autorki, nie mogę polecać
tej powieści. Mnie nie uwiodła, nie zaczarowała. Przeczytałam, bo staram się
kończyć to co zaczynam. Chcąc być obiektywną muszę wspomnieć o tym, że były fragmenty,
które czytałam płynnie i dobrze mi się czytało, to jednak w gruncie rzeczy,
nieco się wynudziłam. Szkoda… Brakło mi jakiegoś przytupu, wyraźnego akcentu.
Ale może kogoś zainteresuje i
będzie bardziej kontent
A mnie się bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ta autorka, ale chyba od tej książki nie zacznę. Też nie lubię jednowymiarowych bohaterów.
OdpowiedzUsuń