Prawie 40 lat po premierze ostatnich przygód Poirota — nowa powieść z udziałem słynnego detektywa i nowa autorka, wybrana przez spadkobierców Agathy Christie!
Od czasu, gdy w 1920 roku jej pierwsza książka ujrzała światło dzienne, powieści Agathy Christie sprzedały się na świecie w łącznym nakładzie ponad dwóch miliardów egzemplarzy. Teraz, po raz pierwszy w historii, spadkobiercy pisarki zgodzili się na publikację nowej powieści z udziałem jej najsłynniejszego bohatera.
Londyn, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Gdy Hercules Poirot rozkoszuje się atmosferą spokojnej kolacji, nie wie, że jego śledczy talent zostanie wystawiony na próbę. Wszystko za sprawą młodej kobiety, która wyjawia mu, że zostanie zamordowana. Mimo przerażenia błaga detektywa, by nie szukał mordercy. Jej śmierć wyrówna rachunki.
Tego samego wieczoru Poirot dowiaduje się o zamordowaniu trzech gości w modnym londyńskim hotelu. W ustach każdego z nich znaleziono… spinki do mankietów. Czy zbrodnia ma związek z tajemniczą kobietą?
Podczas gdy Poirot usiłuje połączyć kolejne elementy układanki, morderca przygotowuje hotelowy pokój na wizytę czwartej ofiary…
Dzięki talentowi Sophie Hannah, niesamowicie skomplikowana zagadka z pewnością porwie zarówno oddanych fanów twórczości Agathy Christie, jaki i młodsze pokolenia czytelników, dla których będzie to pierwsze spotkanie z Herculesem Poirot. Nowa powieść z udziałem najsłynniejszego detektywa wszech czasów, stworzona przy pełnym poparciu spadkobierców Christie, to najważniejsze wydarzenie roku dla wszystkich fanów kryminałów na świecie.
Być może pamiętacie mój ogromny
żal, po lekturze „Kurtyny”, strasznie ciężko było mi się rozstać z Poirotem,
moim ukochanym detektywem… jednak gdy usłyszałam, że inna autorka porwała się
na… nie na sequel, bo jednak akcja nie dzieje się po zakończeniu, nie na
prequel, bo to też nie są wcześniejsze losy Poirota, tylko na nową książkę z
akcją w latach dwudziestych, a międzywojnie to szczytowa forma Herkulesa, to
miałam mieszane uczucia… z jednej strony było „jupiiiii Herkules wrócił” a z
drugiej „o kurczę, czy ktoś odtworzy ten klimat”. Ta książka ma trudny start,
nie towarzyszy jej jednoznaczny entuzjazm, to sceptycyzm, lub wręcz wrogość…
Jest rok 1920, Londyn Poirot
odbywa dziwaczną rozmowę, młoda dama zwierza mu się ze swych obaw, czyni to
chaotycznie ze strachem, jakby uciekała, jakby ktoś czyhający na jej życie,
deptał jej po piętach. Poirot jest pod wrażeniem, autentycznie przejął się
młodą dziewczyną, gdy dowiaduje się o trzech morderstwach popełnionych w
wytwornym hotelu nabiera przekonania, że jego znajomej grozi niebezpieczeństwo,
bo w usta ofiar włożono spinki do mankietów, a te występują w parach, czyli…
gdzieś jest jeszcze jedna spinka… Jak to zwykle bywa, wraz z rozwojem akcji
pojawiają się nowe wątki, wychodzą na jaw nowe sekrety…
Fabuła nie jest tak istotna, bo i
tak zostaniemy okręceni jak przy grze w ciuciubabkę… czytając tę książkę
zastanawiałam się czy gdybym nie wiedziała, że to NIE Christie, czy bym się
zorientowała….
Twórczość Christie charakteryzuje
się pewnymi elementami, dzięki którym fani ją kochają. Po pierwsze: zamknięte pomieszczenia i ograniczona
liczba potencjalnych sprawców, tutaj w punkcie wyjścia mamy tych sprawców
mrowie, bo wszyscy pracownicy hotelu.
Zawężenie sprawców… następuje w dosyć naciągany sposób, oczywiście –
prawdziwy, ale ja pewnych osób tak prędko bym nie wyeliminowała. Poirot też
nie. Druga rzecz, Christie zawsze dawała
czytelnikowi, wszystkie informacje by ten mógł rozwiązać zagadkę, polemizowałabym…
a razem ze mną wszyscy Ci, którzy dawali się zwodzić Agacie… w tej książce nie
zgadłam, ani mordercy, ani scenariusza… zastanawiam się, czy można odgadnąć
rozwiązania, zwłaszcza, że ważnym punktem w dojściu do tegoż jest coś co Poirot
widzi, a co nie jest opisane…
Czy Poirot jest Poirotem? Z
pozoru tak, jest arogancki, wnikliwy, oddaje szarym komórkom co boskie, jest
pedantyczny, tylko że… nie umiem tego nazwać, coś zgrzyta… ja Poirota
uwielbiałam, Christie nie tolerowała jego zarozumialstwa… dla mnie był w tym
zarozumialstwe kochany, tymczasem ten Poirot jest irytujący… wszystko trzyma w
sekrecie… ten kanoniczny Poirot też tak robił, ale książki były krótsze niż ta
najnowsza i to aż tak nie wkurzało.
Właśnie… długość… klasyczne
powieści Christie miały max 200 str. I to kieszonkowego formatu, ta jest w poró1)naniu z nimi… monumentalna. W
pewnym momencie to strasznie dużo… w głowie nam się kręci od gry w ciuciubabkę a
zakończenia wciąż nie widać.
Rzecz najważniejsza, u Christie intryga była prosta, tak prosta,
że odgadnięcie jej zakrawało na geniusz. Ona była prosta jak koronka,
składała się z prostych elementów, jak koronka składa się z oczek i półsłupków,
po to by summa summarum stworzyć coś
zachwycająco misternego. Te największe zbrodnie nie opierały się na przypadku,
dyktowane były przez miłość, zazdrość, zemstę… w tym wypadku jest podobnie,
tylko że plan na samym wstępie jest misterny.
Jest sporo komplikacji… i gdyby nie wielka
mowa Poirota to zgłupiałabym do reszty.
Właśnie – wielka mowa, zwykle to
było ukoronowanie powieści, tutaj Autorka wzięła przykład ze współczesnych filmów,
czyli finał musi być dynamiczny, co jest może zajmujące, ale nie pasuje do
Christie z jej klasycznym wdziękiem.
Czas akcji. Christie czuła czasy o których pisała… autorka nie zna
ducha lat dwudziestych, skrzywiłam się gdy przeczytałam wyraz cholera i wiem, że zgodnie skrzywiłaby
się i Agata i skrzywiłby się Poirot, sto lat minęło i takie słowa nas już nie
rażą, ale w latach dwudziestych to był zwrot, którym się nie rzucało.
Mogłabym tak pisać i pisać, ale
to trochę bez sensu… ciężko naśladować Mistrzynię, może byłoby to łatwiejsze,
gdyby Christie nie napisała tylko książek, bo wtedy czytelnicy nie mieliby
kiedy poznać dogłębnie jej stylu. Autorka, której przyszło zmierzyć się z
genialnie skonstruowanym belgijskim detektywem, miała zadanie ze wszech-miar
trudne, napisanie kryminału w stylu Christie, jest praktycznie awykonalne(chociaż
mamy udane próby i na polskim ryku).
Nie jest to doskonała próba
naśladowcza ma liczne błędy, ale mimo wszystko jest to dobry kryminał, jak się przymruży
oko, lub dwa możemy wrócić do klimatu retro znanego z powieści Christie.
Dobrze się bawiłam podczas
lektury, gdy wyłączyłam instynkt Christie-loga i włączyłam tryb rozrywki.
Nie skreślajcie zbyt szybko tej
książki… będziecie żałować. Ale też nie
nastawiajcie się na geniusz w stylu Orient Expressu, dziś nie ma już takich
książek…
Nie nie nie..... dla mnie to przesada i chęć zysku więc nawet jeśli byłaby to wybitna książka to po nią nie sięgnę. Dla mnie jest tylko jedna Christie i niech tak pozostanie.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój punkt widzenia, mogłam dodać, że nikt nie podchodził z entuzjazmem jednoznacznym do tej książki, prócz autorki, bo ona na pewno zarobi.
UsuńA CHristie i tak nikt nie zdetronizuje
O widzisz, a jednak nie było tak źle :). Wczoraj zaczęłam ją czytać, ale po kilkunastu stronach wygrała niestety senność, więc nie mogę póki co o niej nic powiedzieć. Nastawiam się jednak pozytywnie, może akurat wyszło z tego coś fajnego
OdpowiedzUsuńGdyby nie śpiączka już wczoraj wieczorem byłaby recenzja ;)
UsuńJako kryminał książka naprawdę nie jest złą... chociaż wielbiciele współczesnych historii dynamicznych z sikającą krwią, mogą się zawieść.
Trzymałaś nas wszystkich na fb w niepewności :p.
UsuńTak będąc przy Christie, które wydania jej książek są Twoim zdaniem najlepsze? Bo tak powoli przymierzam się do kompletowania kryminałów i chciałabym wszystkie takie same
Czyli też mogę pisać kryminały :P
UsuńPolecam każdemu z Christie, Orient Express, ROgera Acroyda, Pięć małych świnek, Samotny dom. To na początrk
Chodziło mi o wydanie, w sensie wydawnictwo :p
UsuńPrzepraszam, że się wtrącę, ale obecnie w Polsce książki Agathy Christie wydaje wyłącznie Wydawnictwo Dolnośląskie. Chyba, że poszukasz starszych wydań np. Prószyńskiego, z powodu ceny lub szaty graficznej. Zawartość jest ta sama :)
UsuńNie jestem wielką fanką kryminałów, ale skusiłam się na tę książkę:) Nie znam twórczości Agathy Christie więc będę do niej podchodzić całkowicie na świeżo i bez porównań, ciekawe czy mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńtym chętniej przeczytam, bo będzie obiektywnie
UsuńPrzyznam, że boję się tej książki. Wiem bowiem z góry, że nikt nie dorówna Christie, jej się po prostu nie da zastąpić.
OdpowiedzUsuńteż się bałam, bo to jednak konfrontacja z naśladownictwem legendy..
UsuńPostanowiłam podejść do tej książki na luzie, bez większych oczekiwań. Wiadomo, że nie będzie to już to samo, ale trudno...
OdpowiedzUsuńi to jest najlepsze podejście, wtedy się nie rozczarujesz
UsuńWłaśnie dlatego sądzę, że autorzy nie powinni "próbować" pisać na podstawie dawnych powieści i na siłę ich kontynuować. Dla mnie to profanacja i nie wiem czy zmuszę się, aby to przeczytać.
OdpowiedzUsuńnie ma zmuszania, bo czyta się nieźle, ale z dorównaniem Christie jest średnio.
UsuńPewnych porównań nie da się przy tej książce uniknąć, dziwne by też było, żeby to był ten sam Poirot. Z ciekawości sięgnę, ale mam mieszane odczucia co do tej "kontynuacji".
OdpowiedzUsuńMasz rację. Choć to nie Christie to czyta się rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Sophie Hannah, ale do tego projektu podchodzę sceptycznie. Nikt nie podrobi pióra Christie, więc wolałam jak Hannah trzymała się swoich, też ciekawych bohaterów. Ale pewnie i tak to przeczytam, z ciekawości.
OdpowiedzUsuńJeszcze nic Christie nie czytałam więc jeśli już bym się na ten tytuł pokusiła, to może nie będę patrzeć na nią przez pryzmat książek Agathy. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak mój Bujaczek by ją odebrał...
UsuńNie, nie będę czytać. Byłam uprzedzona, a ty mnie utwierdziłaś w tym, że to nie dla mnie książka. Jak autorka umieć napisać kryminał to niech napisze własny, a nie zabiera się za coś, co zostało zakończone w odpowiednim momencie. Tryb Christie-loga to jest to co powinno być włączone przy książkach z Poirotem i nawet najlepsza próba podrobienia Królowej Kryminału przyniesie mizerne efekty.
OdpowiedzUsuńTy od początku byłaś bardzo sceptyczna... pewnie byś się bardzo rozczarowała...
UsuńJa się kiedyś skuszę na przeczytanie tej książki, ale myślę, że będę miała podobne zdanie ;)
OdpowiedzUsuńa może akurat będzie Ci się bardziej podobało.
UsuńZauważcie, że np. Dom Jedwabny moim zdaniem był bardzo dobrą książką "odtwarzającą" Conan Doyla i jego Sherlocka Holmesa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
nie czytałam, to nie będę się wypowiadała
Usuń"jak się przymruży oko lub dwa...". Nie mogę przestać się śmiać. :)
OdpowiedzUsuńHmmm... Zastanawiam się nad zamówieniem tej książeczki. Na pewno przeczytam, ale może jeszcze się wstrzymam, może będzie to nowość w bibliotekach, które odwiedzam, hmmm... Ciekawe jakby można było scharakteryzować mój profil książkowo - kryminalistyczny. Sikanie krwią nie należy do moich ulubionych momentów w tego typu książkach, ale klimat retro też już chyba dawno porzuciłam, więc pewnie jestem gdzieś tak po środku.
OdpowiedzUsuńPoczytam sobie w jakich Ty się lubujesz książkach, może wtedy będę miała bardziej miarodajną recenzję, bo porównam je do swoich ;)
A zerknij na Kasię Kwiatkowską, polska autorka kryminałów - super pisze :)
UsuńMuszę się zgodzić z tą recenzją, niestety. Jestem bardzo rozczarowany. Gdyby Hannah nie wzorowała się na Christie, ten kryminał by uszedł. Ale skoro "Inicjały zbrodni" są wzorowane na twórczości Królowej Kryminałów... Cóż, ciężko nie zgrzytać zębami, kiedy się to czyta. Koniec lat 20. bez klimatu (inaczej niż u Christie - to były jej czasy, dobrze znała ich specyfikę), Poirot taki, że ma się go ochotę rozszarpać na strzępy (u Christie to się nie zdarzało - jego zarozumialstwo nie było aż tak irytujące). I słowo w słowo oddałaś moje odczucia, pisząc:
OdpowiedzUsuń"Rzecz najważniejsza, u Christie intryga była prosta, tak prosta, że odgadnięcie jej zakrawało na geniusz. Ona była prosta jak koronka, składała się z prostych elementów, jak koronka składa się z oczek i półsłupków, po to by summa summarum stworzyć coś zachwycająco misternego. Te największe zbrodnie nie opierały się na przypadku, dyktowane były przez miłość, zazdrość, zemstę… w tym wypadku jest podobnie, tylko że plan na samym wstępie jest misterny. Jest sporo komplikacji…"
Dokładnie tak! Intryga zawsze okazywała się banalnie prosta, a my - czytelnicy - byliśmy zwodzeni przez mylne założenia i tropy, których odrzucenie prowadziło do oczywistych rozwiązań. A tu... jest tak namotane, że chyba bardziej już nie można. I tak przekombinowane, że Christie zapewne się w grobie przewraca. To nie w jej stylu.
Jestem bardzo rozczarowany.
Niestety :( cieszę się, że ktoś ma podobne podejście, książka która zawodzi budzi smutek, a nie mściwą satysfakcję, radość... u Christie te najlepsze zbrodnie się pamiętało, o tej intrydze już zapomniałam i tak myślę, o co chodziło... nie pamiętam... serio... coś mi tam świta, ale to jest takie siermiężne, że brrr
Usuń