Powieść wydana również pod tytułem "Długi wrześniowy weekend".
Miasteczko Holton Mills w amerykańskim stanie New Hampshire. Nadchodzi koniec lata i wakacji. Zbliża się upalny długi weekend z okazji Święta Pracy. 13-letni samotnik Henry spędza czas głównie na oglądaniu telewizji, czytaniu i fantazjach. Jego jedynym towarzystwem jest rozedrgana emocjonalnie, od lat rozwiedziona z jego ojcem matka. Nagle we czwartek przed świątecznym weekendem, podczas banalnej wizyty w supermarkecie, wszystko zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni: pewien tajemniczy ranny mężczyzna prosi Henry'ego o udzielenie mu pomocy. Pięć kolejnych dni będzie w życiu Henry'ego największą lekcją, jaką może dać życie; chłopiec pozna dojmujący ból zazdrości i konsekwencje zdrady, zrozumie, że dobro tych, których kochamy, jest ważniejsze od naszego własnego - oraz że na prawdziwą miłość warto zaczekać.
Powieść "Ostatni dzień lata" została sfilmowana pod tytułem "Długi wrześniowy weekend". W role głównych bohaterów wcielili się: Kate Winslet, Josh Brolin i Gattlin Griffith
Wróciłam, z zasłużonego mniej lub
bardziej urlopu, w końcu dotarłam do domu. Pewnie jeszcze długo będę Was
katowała zdjęciami, bo co tu ukrywać zakochałam się w sennym Nałęczowie.
Pięknie tam jest, można nabrać dystansu, bo teraz pora brać się do roboty.
Jak informowałam Was na FB,
proces czytelniczy trwał(skutkiem czego są opalone kończyny i dekolt), a gdy
przerywał się, aby intensywniej opalić wyżej wspomniane, postępował w formie
audio(Christie). Nie wiem jaki klucz wybrać, w sensie opisywania książek przeczytanych…
może od końca zaczniemy a później przemieszamy.
Mniejsza o kolejność chcę Wam
opowiedzieć o książce, która nie jest typowym urlopowym czytadłem, pomiędzy
moje książki zapakowane na wyjazd trafiła, z powodu tytuły i tego, że nie
znałam filmu. Książka jest z ciężkiego kalibru, z nutą tragizmu rodem z „Co
gryzie Gilberta Graepa”.
13-letni Henry wychowuje się w rozbitej
rodzinie. Ojciec odszedł od matki, założył własną rodzinę, syna z pierwszego
małżeństwa widuje tylko w soboty. Chłopiec wychowywany jest przez matkę, którą
można nazwać oryginalną, a i to będzie eufemizm. Przy pomocy retrospekcji
poznajemy życie matki Henry`ego, która kochała tańczyć i marzyła o tym o czym
marzą wszyscy o miłości i szczęściu. Jednak tak się złożyło, że kobieta
wycofała się z życia, teraz wyprawa do sklepu to dla niej przeżycie. Podczas
jednej z takich wycieczek do Henry`ego podchodzi mężczyzna, wyraźnie
poturbowany i prosi o pomoc w ucieczce, okazuje się że to skazaniem, który
uciekł z więzienia, w którym odsiadywał karę za morderstwo. A mimo to matka chłopca mu pomaga, ta jedna
decyzja zmieni ich życie.
Książka nie jest bynajmniej
obszerna, ale po prostu daje po pysku, ostatnie zdanie, gdy dopasuje się je do
całości książki, do opowieści o poszukiwaniu miłości i odwiecznym pragnieniu
obecności drugiej, pokrewnej duszy, po prostu wyciska z oczu łzy. O czym jest ta książka? O dojrzewaniu, o tym,
że każdy z nas na pewnym etapie życia jest cholernym egoistą, że chce być na
pierwszym miejsc, nie liczy się z nikim, liczy się tylko nasze ego. A kiedy do
tego koncertu egoizmu włącza się biologia, to można oczekiwać najgorszego. „Ostatni
dzień lata”, to zapis procesu oswajania biologii, nauki rozumienia życia,
własnej seksualności.
W każdym z nas tli się strach
przed samotnością, chcemy posiadać kogoś, być dla kogoś najważniejszym i
czasami to pragnienie prowadzi nas do upadku, bo za szybko się otwieramy, bo
zbyt łatwo poświęcamy starych przyjaciół na rzecz nowych…
Pojawienie się Franka w życiu
Adele i Henry`ego wywołało dużo zamieszania, chociaż cała książka jest pisana z
perspektywy chłopca, mnie intryguje postać Adele kobiety tragicznej i
specyficznej. Ciężko nazwać ją łagodniej, bo chyba żadna roztropna matka nie opowiadałaby
swojemu synowi takich rzeczy jak Adele. Spotkało ją wiele zła, jej marzenia obróciły się
w pył, ale jednak… może właśnie o to chodzi, aby wierzyć w taki happy end,
dosyć specyficzny, zaprawiony piołunem, ale jednak?
Nie wiem jakimi słowami zachęcić
Was do tej książki, chociaż nie jest ona ciepła i urocza, nie emanuje
lekkością. Unosi się nad nią ciężkie, upalne powietrze, takie jakim oddychali
bohaterowie w ten upalny weekend.
Ta książka jest mądra,
poruszająca i zaskakująca, możecie się domyślać poszczególnych elementów, ale
całość Was zaskoczy – gwarantuję!
Nie jest leciutka, ale naprawdę
warto, sądzę że pod koniec uronicie łzę!
Wracam do życia :-) od jutra zabieram się do blogowych zaległości. : )
To już po urlopie jesteś?:) Odpoczęłaś chociaż?
OdpowiedzUsuńTak :) znalazłam dorywczą pracę :) i wracać musiałam szybko, no i książki mi się kończyły... :P ochodziłam się, opaliła... cudownie było :))
OdpowiedzUsuńHmmm... no i chyba muszę dopisać do liisty "Do przeczytania" ;)
OdpowiedzUsuńMusisz :D
UsuńNiestety raczej nie dam się namówić. Nie potrafię tego jakoś logicznie uargumentować, ale po prostu mam wrażenie, że to nie jest książka, z której lektury byłabym zadowolona.
OdpowiedzUsuńJa byłam nią mile rozczarowana... na początku nie spodziewałam się, że tak dobrze mi siądzie.
UsuńSuper, że urlopik Ci się udał:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam w starym wydaniu, ale zabij mnie, nie wiem czemu kompletnie jej nie pamiętam;)
Nie zabiję - spokojnie ;) :P
Usuńna film muszę zapolować... :P
Kusi mnie ta książka, chociaż jej recenzje są różne...
OdpowiedzUsuńUsiadłam i przeczytałam od deski do deski. Dawno mi się nie zdarzyło przeczytać książki w kilka godzin:) Wiele osób pisze, że lektura jest przytłaczająca. Mi czytało się świetnie i nastroiłam się optymistycznie. Zakończenie wspaniałe - takie lubię. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń