Młody Palestyńczyk – Ahmad – żyje ze świadomością, że nie jest w stanie wygrać z logiką okrutnej wojny. Dorasta w środowisku przesiąkniętym strachem przed utratą domu, pracy albo życia. Najgorsza jest jednak obawa o bliskich. Nie wiadomo, co przyniesie jutro. W dwunaste urodziny Ahmad staje twarzą w twarz z najgorszymi widmami. Siostra traci życie, ojciec z jego winy trafia do więzienia, izraelskie wojsko konfiskuje dom, a ukochany brat pała żądzą zemsty, która może go doprowadzić tylko do zguby. Ahmad musi się zaopiekować skrzywdzoną rodziną i odnaleźć lepszą przyszłość dla siebie. Obdarowany cudownym umysłem, zdolnym przełamać wszelkie matematyczne granice, chce dać nadzieję sobie, swoim bliskim i udręczonej ojczyźnie.
Na „Migdałowe drzewo”, byłam
napalona jak szczerbaty na suchary, od kiedy zaczęły się ukazywać recenzje tej
książki. Wprawdzie niektóre były sceptyczne, niektóre głosy(chociaż nieliczne)
niechętne, to ja i tak czułam, że muszę ją przeczytać. Kika razy miałam ją w
rękach, ale brak czasu skutecznie tłumił moje zapędy. Aż w końcu… dostałam ją
wczoraj, ponieważ dosłownie w chwili, gdy Mama wchodziła do kuchni po spotkaniu
z listonoszem, ja kończyłam – poprzednio czytaną książkę. Przyjście „Drzewa
migdałowego” jawiło się jako oczywisty znak. A znaków nie wolno lekceważyć.
Akcja zaczyna się w połowie lat
pięćdziesiątych w Izraelu. Konflikt pomiędzy Żydami i Arabami zamieszkującymi państwo
Izrael stopniowo przybiera na sile. Żydzi czują sprzeciw Arabów wobec polityki
jaką prowadzą i prewencyjnie wprowadzają szereg represji. Bycie Arabem w
Izraelu jest nieprzyjemne, za byle co można oberwać, za cień podejrzenia trafia
się na lata do więzienia… dookoła miny i terror. Na polu minowym, pewnego dnia gnie
Amal, mała siostrzyczka Ahmada, młodego Araba, rozkochanego w nauce a zwłaszcza
w fizyce. Na rodzinę spada wiele kłopotów, muszą opuścić wygodny dom i
zamieszkać w lepiance na wzgórzu. Obok domu rośnie drzewo migdałowca, w cieniu którego
Ahmad przysiada by przemyśleć swe troski. A ma o czym myśleć. Jego ukochany
ojciec trafia do więzienia, Ahmad obwinia się, nie do końca bezpodstawnie o to
co się stało z ojcem, ale nie może sobie pozwolić na luksus opłakiwania ojca,
musi bowiem zarobić na rodzinę, w wieku kilkunastu lat rzuca szkołę idzie do
pracy, ciężkiej i niewdzięcznej.. po pracy uczy się, bo wciąż nie porzucił
marzeń…
„Drzewo migdałowe” to powieść,
która prowadzi nas przez półwiecze konfliktu Izraelczyków z Palestyńczykami,
opowiada o losach człowieka, wplątanego w wir wielkiej historii. To opowieść o
cierpieniu, dojrzewaniu, miłości i przebaczeniu. Porozumieniom, wbrew podziałom
narodowym. Naprawdę mocna, ale i gorzka historia. Potrafi wstrząsnąć i wycisnąć
łzy.
Nie da się uciec przed
porównaniem tej książki do „Chłopca z latawcem”. „Drzewo migdałowe”, opiera się
na podobnym schemacie i nie mogę powiedzieć by wykonanie było słabsze. Zasługa
jest niewątpliwie w okolicznościach towarzyszących, czyli okrutnej wojnie,
przemocy i uprzedzeniom o których my w Polsce, od kilku dekad – szczęśliwie –
nie mamy pojęcia. Czytając o chłopcu, którego w miarę stabilne dzieciństwo
kończy się jednej nocy a on sam musi dźwigać brzemię, które przerasta siły nie
tylko dziecka, ale i dorosłego sprawia, że zamieramy.
Książkę czyta się błyskawicznie,
ale trzeba robić przerwy, by otrząsnąć się z tego koszmaru, bo w książce
niewiele jest jasnych momentów. Pamiętam, że niektórzy zarzucali książce
nagromadzenie nieszczęść. Tak… jest tego
sporo, ale czytelnik jest w stanie uwierzyć, że to prawda Jest wojna i tak jest
łagodnie.
Ci którzy nie lubią smutku, nie
lubią tragedii na kartach powieści, nie wybierają takich książek. Czy Ci którzy
je lubią są masochistami? Skądże, po książkach takich jak „Migdałowe drzewo”, „Chłopiec
z latawcem”, „Tysiąc wspaniałych słońc” trzeba złapać oddech, obejrzeć komedię
romantyczną, zachwycić się zachodem słońca, zabrać do łóżka czytadło i kubek
gorącej czekolady, bo one rozwalają nasz spokój, zmieniają nasze widzenie i
pokazują świat prawdziwy, nie tylko zaróżowiony przez szkła okularów, ale
brutalny i szary. To takie książki popychają nas ku budowaniu lepszego jutra.
Jutra bez wojen, bez głodu i łez. A
dodatkowo – jesteśmy winni ludziom, którzy cierpią, gdy my śpimy spokojnie w
łóżkach, chociaż minimalną świadomość o ich tragedii. Nie! Nie jest to książka
leciutka jak piórko, nie rozbawi nas, ale takie książki trzeba czytać. I do tej
gorąco Was namawiam.
Mocna, dobra książka!! Polecam!
Garść cytatów z książki:
"Zawsze w historii zwycięzcy traktowali zwyciężonych w ten sposób. Źli muszą wierzyć, że jesteśmy od nich gorsi, żeby usprawiedliwić to, jak się z nami obchodzą. Niestety, nie rozumieją, że wszyscy jesteśmy tacy sami."
"Odwaga - pojąłem - to nie brak strachu, lecz brak egocentryzmu, przedkładanie cudzych interesów nad własne."
"Dobre rzeczy utrudniają wybór, złe rzeczy nie pozostawiają wyboru."
"Sukces to nie brak porażek, ale umiejętność podnoszenia się w razie upadku."
"Tylko będąc gotowym na porażkę, można osiągnąć coś wielkiego."
Nic to... muszę w końcu po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńNie masz wyjścia :))) :P :P
Usuń"Jak szczerbaty na suchary..." - Kasiu potrafisz wywołać uśmiech na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńTYm razem mogę napisać, że mam i będę czytać skoro tak polecasz.
Cieszę się, lubię swoją rolę rozbawiacza :)
UsuńBędę czekała na Twoje wrażenia :)
Po Twojej recenzji od razu przyszło skojarzenie z "Chłopcem z latawcem". Chętnie bym przeczytała!
OdpowiedzUsuńOd tego skojarzenia po prostu nie da się uciec.
UsuńJa tez lubię suchary, haha! A ksiązka juz czeka w kolejce.
OdpowiedzUsuńsuchary rządzą :D
UsuńBardzo miło wspominam tę książkę, jest naprawdę dobra:) wybrałaś świetne cytaty:)
OdpowiedzUsuńDziękuję - to dzięki niezawodnym zakładkom indeksującym :)
UsuńWiem, że to mocna książka, dlatego na razie wzbaraniam się z jej przeczytaniem. Czekam na odpowiednią chwilę.
OdpowiedzUsuńDaje popalić, ale ja nie mogłam się wstrzymać z lekturą.
UsuńTeż mi się baaardzo spodobała :) Oby więcej takich książek czytali ludzie władzy i inne autorytety społeczne...
OdpowiedzUsuńpamiętam, to przez Ciebie się tak napaliłam.
UsuńJakoś na razie mnie nie przekonuje, może kiedyś, ale na chwilę obecną na pewno nie;)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) bo to nie jest książka na każdy okres życia.
UsuńW chwili obecnej wybieram troszkę lżejsze historie, ale zgadzam się z Tobą, że takie książki trzeba czytać. Dlatego z chęcią po nią sięgnę, tylko w innym momencie.
OdpowiedzUsuńTeż w ramach odpoczynku muszę po czytadła sięgnąć, ale absolutnie nie żałuję, że czytałam "Drzewo"
UsuńTa pozycja zrobiła na mnie ogromne wrażenie i pewnie długo o niej nie zapomnę. ;)
OdpowiedzUsuńDaje popalić... masz rację, ciężko przestać o niej myśleć...
UsuńNie moja tematyka. Raczej nie przeczytam choć kto tam wie, może kiedyś w przyszłości;)
OdpowiedzUsuńpokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Nie skreślaj jej zbyt łatwo...
UsuńLubię książki w tych klimatach, przymierzam się do niej.
OdpowiedzUsuńWiem!! że się nie zawiedziesz
UsuńI bez Twojego polecenia bym się za nią wzięła. Twoja recenzja wyłącznie wzbudziła we mnie poczucie winy, że tego jeszcze nie uczyniłam :S
OdpowiedzUsuńNie miej poczucia winy, pamiętaj o tym co mówił Puchatek, w jedzeniu miodu, najlepsze są te chwile tuż przed zjedzeniem :P
Usuń