Rzadko kiedy 9-letnia osoba może wywołać taki galimatias! Karolci to się udało! Pytacie jak? Powiem Wam - wszystko za sprawą niebieskiego koralika, który znalazła w szparze podłogi. Dziewczynka szybko przekonała się, że spełnia on wszystkie życzenia swego właściciela, ale musiała być bardzo uważna, bo chrapkę na niego miała też zła czarownica Filomena. I wtedy zaczęła się cała masa przygód. Jakich? Nie - tego Wam już nie zdradzę, o tym przeczytacie sami!
Jak być może zauważyliście mam
obecnie nastrój do lektur reminescencyjnych. Wracam do czasów beztroskiego
dzieciństwa. Zaczęło się to parę tygodni temu i nie ma dnia, by na stoliku przy
łóżku nie leżała jakaś książka, którą czytała mała Kasieńka. W całym pokoju
porozkładane są Anie, Pippi, Karolcie i Mary. Z takimi kompanami, nie jest mi
straszna słotna i ponura pogoda, jaką chociażby teraz mam za oknem. Miałam to szczęście, że dobre książki
podsuwali mi Rodzice, zasobna domowa biblioteczka była jak drzwi do Narnii, za
sprawą Mamy sięgnęłam po książkę o której Wam dziś chcę opowiedzieć. Książce,
która jak widzicie, jest zaczytana na śmierć… prawie. A drugi tom jeszcze
bardziej, muszę się wybrać i kupić nową, bo możliwe, że tom drugi ze starości
rozsypał się i zniknął.
Karolcia… mała dziewczynka
stworzona przez Marię Kruger. W pewien poranek, w szparze podłogi znajduje błękitny koralik,
śliczny ale tylko koralik. Nie wie jeszcze, że koralik spełnia życzenia. Nim się
dowie, czeka ją sporo niespodzianek, a po odkryciu sekretów dziwnych zajść,
czeka ją masa przygód, niekiedy też niebezpiecznych, zwłaszcza, gdy na scenę
wkracza Filomena, zła czarownica, która pożąda koraliczka. Razem z Piotrem,
Karolcią przeżyjemy przygody o jakich marzyliśmy, gdy byliśmy dziećmi.
To kolejna książka, która ma
zasłużone miejsce na półce z klasyką literatury dziecięcej. Kto z nas nie
czytał, która z nas nie marzyła o koraliku i nie nosiła jakiegoś niebieskiego
paciorka w pudełeczku na wacie. Przecież tak jak ja ściskaliście koralik, marząc
że tym razem życzenie się spełni, a nasz koralik ociupinkę zblednie.
„Karolcia” to książka o dużym
walorze dydaktycznym. Maria Kruger z wielką mądrością i taktem przekazuje
dzieciom dobre wzorce. Nie wali nas po oczach dydaktycznym smrodkiem, ale pisze
tak naturalnie, że trzeba myć ręce, jeść to co dają, nie oszukiwać podczas
zabaw, być grzecznym w stosunku do starszych i im pomagać. Może Wy jesteście
młodsi, albo macie dzieci, bo według mnie ta książka jest uniwersalna i nadaje
się dla dzieci z każdego pokolenia, jednakże mogę się mylić.
Cieszę się, że do niej wróciłam,
od razu się odmłodziłam, leżałam w łóżku, paliło się małe światło i brakowało
mi tylko ciastek z kremem i nalotu gości.
Jak ja xxxx lat temu kochałam Karolcię. Żałuję, że nie mam egz. w domu:) chętnie poszłabym w Twoje ślady.
OdpowiedzUsuńDlatego ja muszę drugi tom kupić. Jak powtarzać, to powtarzać :D
UsuńMoja ukochana z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńI wychodzi moje niezdecydowanie, ja nie umiałabym wybrać ukochanej - chyba
UsuńJa jakoś zawsze wolałam " Oto jest Kasia " niż Karolcię, ale pamiętam doskonale moment w, którym ją czytałam. Fabuła jednak wyleciała z głowy. Mam takie samo wydanie.
OdpowiedzUsuń"Oto jest Kasia" też lubiłam, pewnie ze względu na imię bohaterki...
UsuńMam "Karolcię", ale już byłam chyba w nieodpowiednim wieku do jej czytania, jak się znalazła u mnie, bo nie czytałam.
OdpowiedzUsuńChyba z książkami dla dzieci tak już jest... jak wpadną nam w serce w dobrym wieku, to zostają, a jak nie - to zwykle jest już za późno...
UsuńMoja ulubiona lektura z dzieciństwa! Szczególnie mi się podobała, bo jako dziecko miałam bardzo bogatą wyobraźnię i ciągle jakieś "skarby" lub "magiczne" miejsca znajdowałam :). // Też lubię wracać do książek z dzieciństwa :). Ostatnio nawet na złą pogodę i humor sobie "Pchłę Szachrajkę" przeczytałam :). // Naukowcy mówią, że to coraz szerszy trend, bo podobno czytając takie książki czujemy się bezpieczniej i bardziej beztrosko.
OdpowiedzUsuńI u mnie to się sprawdza... mam masowy powrót do dzieciństw... juz mam całą listę dziecięcych powtórek.
UsuńUwielbiam Karolcie, to ciepła i piękna lektura, którą wspominam z rozrzewnieniem.
OdpowiedzUsuńCiepła, po prostu idealna na jesień.
UsuńUwielbiam Karolcię, jakieś dwa lata temu czytałam ją po latach i nadal uważam że jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam, jak w odpowiednim wieku książka dla dzieci trafi do naszego serca, to już tam zostaje...
UsuńTrochę mało ten tekst pamiętam, ale wspaniale, że ktoś postanowił pisać też o klasyce świata książek. To cudowne :)
OdpowiedzUsuńPostaram się więcej o nich pisać... w końcu dobre książki to nie tylko nowości :)
UsuńTrochę mało ten tekst pamiętam, ale wspaniale, że ktoś postanowił pisać też o klasyce świata książek. To cudowne :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi o tej książce :D Faktycznie ją czytałam... Ale zupełnie nie pamiętam, czy mi się podobała czy nie ;)
OdpowiedzUsuńto może pora odświeżyć wrażenia?
UsuńPamiętam jak do tej książki wracałam w dzieciństwie. Jest swietna. Muszę rozejrzeć się za własnym egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńTakie dobre książki wart mieć pod ręką...
UsuńGdybym miała tę książkę pod ręką, to z wrażenia sama bym ją przeczytała. W dzieciństwie ją uwielbiałam! :)
OdpowiedzUsuńZanim ją znalazłam, trochę musiałam pomyśleć gdzie jest :P teraz będzie pod ręką...
UsuńUwielbiałam tę książkę, muszę do niej wrócić !:)
OdpowiedzUsuńJesień, jesień jest idealna
UsuńKarolcię czytałam dziecku kilka lat temu, z dzieciństwa jej nie pamiętam. Ale ten dydaktyzm nieco mnie jednak raził;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Kurczę, ja pamiętam, jak czytałam, to dostrzegałam dydaktyzm, ale mi nie przeszkadzał.
UsuńO jaaaaaa! Uwielbiałam kiedyś Karolcię :D
OdpowiedzUsuńOczywiście czytałam "Karolcię" i bardzo dobrze wspominam tę lekturę. :)
OdpowiedzUsuń