Nowa, długo oczekiwana powieść Romy Ligockiej!
Intymne wyznanie nastoletniej „dziewczynki w czerwonym płaszczyku”. Autorka odkrywa w niej nowy, do tej pory skrywany, fragment historii swojego życia. To opowieść o niezwykle emocjonalnej więzi córki z matką, o dojrzewaniu nastolatki, miłości, samotności i cierpieniu.
Punktem wyjścia jest odkrycie przez córkę romansu matki z żonatym mężczyzną. Roma, dojrzewająca nastolatka, czuje się przez matkę zdradzona. Przeraża ją cielesność i zmysłowość miłości, szpieguje więc matkę, aby uniemożliwić ten związek, ale też by poznać nieznane oblicze najbliższej jej osoby. Niezgoda na rzeczywistość jest w Romie tak wielka, że prowadzi ją do anoreksji. Autorka śmiało i szczerze po raz pierwszy opowiada o tym doświadczeniu i walce z pragnieniem śmierci.
Dziewczyna musi także stanąć do walki o życie swojej matki, która nie wytrzymując presji otoczenia i dramatyzmu sytuacji, podejmuje próby samobójcze. Jest to dla wrażliwej nastolatki przyspieszona lekcja dorosłego życia.
W powieść wkomponowane są fragmenty Pamiętnika Anny Abrahamerowej – babci Romy. Jest to piękny opis przedwojennego żydowskiego świata Krakowa: bale, stroje, luksus… Lektura pamiętnika jest dla Romy ucieczką od rzeczywistości, przeniesieniem się do ulubionego świata wyobraźni, ale też do historii własnej rodziny.
Ta książka chodziła za mną od
ponad roku… nie wiem czy nie od dwóch lat. Wiedziałam, czułam, że jest warta
przeczytania, ale ciągle coś mnie wstrzymywało. Dopiero promocja na stronie
Wydawnictwa Literackiego, które sprzedaje książki – nówki, według Wydawnictwa
bardzo zdewastowane, za pół darmo(stan świetny – wyprzedaż polecam), skusiła
mnie skutecznie. Wyczekiwałam listonosza jak wyzwolenia… Zaczęłam podczytywać,
tak od niechcenia… w końcu stwierdziłam, że nią będę się bronić, bo książka
zasługuj na czytanie. Tak jak rzadko która. Nie jest dynamiczna, ale uczucia i
świat w niej opisane, są jak gęsty roztwór, zanurzamy się w nim, w cudzym
smutku i traumie i bodźce ze świata są przytłumione. Kraków, lata pięćdziesiąte…
tam jesteśmy… Jedna z najbardziej wstrząsających książek jakie czytałam,
chociaż spokojna jak płynąca leniwie rzeka, w której, pod powierzchnią jest
cały burzliwy kosmos.
„Nie wiem, czy tam, dokąd lecę, może mnie spotkać nieoczekiwane
szczęśliwe zakończenie – czy nasze losy kiedykolwiek mogą mieć jakiś happy end?”.
Takie słowa czytamy już niemalże na samym końcu książki. „Dobre Dziecko” kończy
się tam, gdzie Roma Ligocka zaczęła swoją opowieść, w Buenos Aires, siedząc nad
brzegiem Rio de la Platta, z dystansu tysięcy kilometrów autorka patrzy na
swoje życie. Bo tu jest inny świat. „Tutaj
widać, jak nieważny jest czas. Może czas jest osobą? Trochę despotyczną, trochę
złośliwą? Może tylko kpi sobie z nas, a my traktujemy go poważnie?” i tak
od dumania nad naturą czasu przechodzi do własnego życia. Wiele przeżyła, na
swój temat usłyszała wiele. Czy przeżyte w czasie wojny traumy pozwolą jej, tak
po prostu żyć? Kochać? „Umiem tylko
kochać. Nie umiem być kochana. Nigdy nie umiałam – nawet jako dziecko.
Prosiłam, modliłam się o czyjąś czułość, o uwagę 0 zawsze dostawałam jej za
mało. Byłam tylko samotną dziewczynką w obcym świecie i chyba ciągle nią
jestem.” Holocaust zabrał jej dzieciństwo, rodzinę, korzenie, spokój i
beztroskę. Nie czytałam JESZCZE „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku”, wyobrażam sobie jaka
to musi być mocna książka, bo Ligocka pisze o uczuciach dotykając duszy
czytelnika, a skoro w czerwonym płaszczyku opisze życie w getcie, o którym w „Dobrym
dziecku” mamy tylko wzmianki, to… książka będzie jak mocna i ostra jak
policzek. Ligocka patrząc na swoje życie widzi, co zabrała jej wojna, z powodu
żydowskiego pochodzenia musiała się ukrywać, porzucić dom, zmienić nazwisko. „Nigdy nie miała domu ani nawet własnego
nazwiska – kazano jej zapomnieć, jak się nazywa. Kazano nauczyć się nowego
nazwiska, kupionego za pieniądze. Po to żeby przeżyć. DO dziś, kiedy się
przedstawiam, mam dziwne uczucie, wiem, że moje nazwisko tak naprawdę nie jest
moje, a to prawdziwe moim być przestało.” Dziecko, tylko dziecko, ale już zaszczute,
nauczone ucieczki i strachu, a tej nauki się nie zapomina, nawet gdy Niemcy
odchodzą, przychodzą komuniści, którzy nie są aniołami…
Roma wspomina życie po zakończeniu
okupacji, chociaż czasami przewijają się również klatki z życia w getcie, w
ucieczce przed Niemcami… to ją ukształtowało, nauczyło strachu, pozbawiło
rodziny. Została z matką, owdowiałą i osieroconą kobietą, która wpędzi córkę w
najgorsze kompleksy i neurozy. Tylko czy można ją za to winić? Matka Romy pochodziła
z zamożnej rodziny(książka jest przeplatana fragmentami dziennika babci Romy),
wyszła za mąż za gorzej sytuowanego mężczyznę, ale się kochali. Mąż umarł zaraz
po wojnie, a reszta rodziny umarła w obozach, Ci co przeżyli stoją w rozkroku,
pomiędzy życiem i śmiercią, przeszłością i dniem dzisiejszym. Wpadają w dziwną
schozofrenię, z jednej strony chcą używać życia, bo po tej strasznej wojnie
widać, jak krucha jest granica pomiędzy życiem, a śmiercią, a z drugiej pęta
ich trauma, smutek… Gdy jeszcze Roma odkrywa, że matkę łączy romans z żonatym
mężczyzną dziewczynka odsuwa się od niej. Jednocześnie kochając matkę,
troszcząc się o nią, Roma brzydzi się tego co mama robi i nie pozwala się
dotykać. „Myślę, że trudno jest komuś
pokazać, że się go koca, bo ten ktoś nie zawsze może zrozumieć, dlaczego się
coś mówi albo dlaczego się coś myśli… i czasem się kogoś kocha, ale się myśli,
że on jest obcy… i nie wiadomo, jak mu to powiedzieć.” Kwintesencja nieporozumień
z ludźmi, których kochamy.
Cała książka jest poruszającym
wyznaniem, spowiedzią kobiety, która przeżyła już trochę i nie wstydzi się
mówić o swoich traumach. Ligocka pokazuje nam swoje wnętrze, rozdarte,
zastraszone… i mówi: „Wszyscy jesteśmy
przedziwną mieszaniną strachu, słabości, dobrych intencji i złych uczynków.
Szczególnie kiedy tkwi w nas zadawniony, nieuświadomiony lęk.
To co przeżyła autorka jest
wstrząsające, metody wychowawcze, nerwice i historia, która od czasu do czasu upominała
się o daninę. To historia duszy, której
odmówiono stabilizacji i ciepła… Poruszająca.
Naprawdę chciałabym Wam polecić
tę książkę. Jest osobista, trudna bo sączy się z niej obezwładniający smutek, warta
jest uwagi i tego by ją przeczytać. Podobno niedługo ma wyjść kontynuacja… nie
mogę się doczekać!!
|
Dobrze, że to mój egzemplarz, oblepiony karteczkami indeksującymi |
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: R. Ligocka, "Dobre dziecko", Kraków 2012
Czytałam kilka książek Ligockiej i podoba mi się to co pisze. tej książki jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńJa muszę po inne książki sięgnąć... ta książka była niezwykła, chcę więcej
UsuńCzytałam do tej pory tylko jedną książkę tej autorki, i pamiętam, że jej proza mnie uwiodła. Z chęcią więc skuszę się i na tę książkę.
OdpowiedzUsuńTa jest moją drugą, wcześniej czytałam felietony
UsuńNie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale po twojej recenzji mam ochotę poznać:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę zachęcam!!
UsuńMocna i wzruszająca, widzę. Nie wyobrażam sobie życia w tamtych czasach, tego zaszczucia, strachu, zmiany tożsamości.
OdpowiedzUsuńParadoksalnie to tylko elementy, a one się skłądają na dramat dziecka... naprawdę... ciężko opisać.
UsuńCzytałam tę książkę, ba, mam swój egzemplarz. Jest piękna, osobista i bardzo poruszająca. Uwielbiam Romę Ligocką i jak tylko będzie z nią spotkanie to pójdę i chętnie ją uściskam.
OdpowiedzUsuńWłasny egzemplarz jest niezbędny, w końcu warto mieć przy sobie, żeby zerknąć.
UsuńDzięki zapowiedzi nowej książki Romy Ligockiej "Droga Romo", weszłam na Jej profil i tak trafiłam do Pani. Pani Kasiu, dokładnie to samo odczuwam, czytając szczere wyznania pisarki. Każde jej zdanie chciałoby się zapamiętać. Zaznaczam sobie te mądre myśli prawie na każdej stronie. Dostarcza tyle emocji, wzruszeń. Te wszystkie przeżycia kształtowały ją na wrażliwą i mądrą, pokorną wobec życia kobietę, Ja nigdy nie zapomnę "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku". Swoje emocje też wyrażam na swoim blogu. Jeśli Pani da się zaprosić, to serdecznie zapraszam :) http://myslirzezbioneslowem.blogspot.com/2014/05/dziewczynka-w-czerwonym-paszczyku.html
OdpowiedzUsuńTeraz przeczytałam, to co niżej. I czuję się, jakbym właśnie się narzuciła (czy to jest to niepożądane spam?)- jeśli tak, to przepraszam. Zaciekawiła mnie bardzo Pani recenzja i podobne odczuwanie. Mój blog dopiero raczkuje od lutego tego roku i każda bratnia dusza jest mi bliska :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKomentarze niektóre są zatwierdzane, a że ostattnio więcej pracuję, nie miałam kiedy.
UsuńMiałam ostatnio kupić "Dziewczynkę" i kurczę... nie kupiłam ;/
Nie narzuca się Pani, skądże!! Cieszę się z Pani odwiedzin :))
OdpowiedzUsuń:) Też chciałabym mieć wszystkie książki Romy Ligockiej na własność. "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku" wypożyczylam w bibliotece nie mając świadomości ile dostarczy mi wzruszeń, emocji, wrażeń.Takie książki zostają z nami na zawsze. Polecam.
OdpowiedzUsuńO prozie Pani Romy Ligockiej dowiedziałam się od mojej siostry/przyznam ,że już mamy swoje lata siostra lat 59 ja 57/siostra jest zauroczona,podobnie jaka piękna proza,zaczytuję się w Pani książkach,serdecznie pozdrawiam i życzymy zdrowia pięknego
OdpowiedzUsuń