Zaczął się listopad, miesiąc tak melancholijny, że nikogo dziwić nie powinna ma skłonność do zadumy. Mnie, która miała się urodzić w grudniu i w Święta, ale jednak wyrwałam się na świat w końcówce listopada. Już ud najwcześniejszych chwil wiedziałam, że świat jest przereklamowany, toteż użyto siły, bo mnie tam się nie spieszyło... ale w PESELu mam ten listopad wpisany. A we krwi ta melancholia, spotęgowana przez spacer po cmentarzu, wspomnienia tych co odeszli i przyrodę, która pięknie i złoto, ale jednak chyli się ku przemijaniu.
Październik był tak bogaty we wrażenia, że czuję jakoby minęły ze dwa miesiące, od ostatniego podsumowania!
Po pierwsze:
Targi Książki, w końcu udało mi się dotrzeć, poznać tyle osób, które przecież znam od lat dzięki internetowi. Znam, cenię, inspirują mnie. Jak dobrze czytać teraz ich blogi, które mówią do mnie indywidualnym głosem, mają twarz i charrakter.
Październik był też miesiącem intensywnej pracy, na uczelni i w mojej ukochanej pracy. Nie mogłam się nudzić. Za tydzień mam seminarium i fałdów muszę przysiąść. Niestety wciąż walczę z zarazą, którą przywlekłam z Krakowa. Na dodatek coś mnie szczęka pobolewa, nie od zęba, bo tego pilnuję, ale może to być ćmiąca zatoka szczękowa i mam nadzieję, że nie czeka mnie wizyta na laryngologii i bliższa znajomość z igłą do punkcji... nie mam na to czasu!!
Czytałam... mniej niż na wakacjach.
Z moich obliczeń - a nie jestem matematykiem, więc nie wykluczam pomyłki - wynika, że przeczytałam książek dziewiętnaście, boję się myśleć ile czasu zmarnowałam. Wolę też nie myśleć ile czeka na przeczytanie.
Czytałam książki słabsze. Z takich większych zawodów wspomnieć muszę o
Notorycznej pannie młodej oraz o
Morfinie, nie przypadły mi te książki niestety do gustu. Trudno. Takie życie.
Widzicie, że nie mam co narzekać, niech ten miesiąc też będzie dobry. Chociaż to miesiąc moich urodzin, to po dramacie z ubiegłego roku, nie mam ochoty, żeby nadszedł. Mam tyle dobrych książek, nie kusi mnie wizja prezentów. Ot czekam na Feblika czyli kolejną część Jeżycjady. I tyle. A i Dar morza mnie kusi, ale bez parcia, bo tyle książek się piętrzy. Boję się pokazać ile przybyło ostatnio, bo jeszcze ktoś z Rodziny zobaczy i wniosek o ubezwłasnowolnienie i wydziedziczenie polecą lotem błyskawicy.
A, że miesiąc był ciekawy - zobaczcie poniżej : )
Dziękuję, że jesteście!!
Rewelacyjny wynik ;) Przymierzam się dopiero do Morfiny, zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny byłby, gdybym tyle czasu nie marnowała :(
UsuńMam nadzieję, że "Morfina" Ci się spodoba. To nie jest zła książka, ale u mnie w zły czas trafiła.
Morfina z kolei to jedyna książka Twardocha, która mi się podobała.
UsuńI bardzo proszę, nic nie pisz o książkach czekających na swoją kolej do czytania.
Najlepiej przemilczeć wszystko :)
UsuńPraca, uczelnia i 19 książek... Wow! Podziwiam i zazdroszczę. ;)
OdpowiedzUsuńNie ma czego - spokojnie ;)
Usuń