Już
szósty tom, a przecież jeszcze nie minęło pół roku od kiedy zaczęła się moja
przygoda z Dianą Gabaldon. Jeszcze dwa tomy i będzie koniec. Nie
przypuszczałam, że doczytam do tego momentu, a jednak wewnętrzny imperatyw i
jednak taka zwykła, ludzka ciekawość były silniejsze niż wszystko. Teraz
oczywiście będę oczekiwała dwóch ostatnich części. Chociaż to opasłe tomiszcza,
zagrażają moim regałom oraz integralności mojej czaszki. Ale co tam czaszka,
ciekawa jestem jak to się skończy.
Jest rok 1772, przeddzień rewolucji amerykańskiej. Gubernator potrzebuje kogoś, kto zjednoczy pogranicze, uspokoi Indian i osadników. Jedyną osobą mogącą tego dokonać jest Jamie Fraser. Ale Jamie wie, że kraj czekają trudne i krwawe zmiany, o czym ostrzegła go Claire. Jednak najbardziej niepokoi Jamiego wiadomość z gazety, która ukaże się w 1776 roku. Jest tam wzmianka o pożarze jego domu i tragicznej śmierci rodziny Jamiego...
Kontynuacja
opowieści o Claire, która przenosi się w czasie i odnajduje tam swoją wielką
miłość, Jamiego, buntowniczego Szkota, który jak się zdaje ma talent do
przyciągania kłopotów. Gdy już się wydawało, że osiedlili się w Nowym Świecie i
znajdą nowe życie, zapominając o okropnościach z kontynentu to zaczyna wisieć
nad nimi niczym miecz Damoklesa widmo wojny o niepodległość, wiadomo, że ich
nie ominie. Oczywiście problemy w Ameryce są
i to liczne, niewolnictwo, rdzenni mieszkańcy. Lata mijają a Claire i
Jamie wciąż się kochają, także ich córka
wiedzie dobre, pełne miłości życie, chociaż również i jej domostwa nie
omijają problemy.
Kto
by pomyślał, tyle tomów, a autorce wciąż nie skończyły się pomysły, to prawie
jak z naszymi politykami, tyle lat toczy się ta zabawa, a jednak wciąż nas zaskakuje. To podobnie jest
z autorką. Z każdym tomem może się wydawać, że no już nic nowego nie będzie, no
jakie emocje? Po tylu tomach, pal sześć liczbę tomów, ale liczba stron, to robi
wrażenie! A jednak autorka wyobraźnię ma płodną i na brak pomysłów nie może
narzekać. Jej wykształcenie biologiczne wciąż daje nam o sobie znać, nie tylko
drobiazgowymi opisami roślin, ale również, jak to w tej serii, licznymi opisami
życia w alkowie. Ja nadal uważam, że
mogłoby być tego mniej, że nie wspomnę o tym, że dialogi bohaterów, podczas
wspomnianych scen są, delikatnie mówiąc, lekko plastikowe.
No
tak, więc co sądzę o tym tomie? Ano nie jestem źle nastawiona. Książka jest
dynamiczna, dzieje się wiele, akcja gna. Podoba mi się to jak autorka wplata
wydarzenia historyczne, prawdziwą historię Ameryki do życia bohaterów. Bardzo
podoba mi się, wyłączywszy sceny łóżkowe, relacja Jamie-Claire, pełna miłości,
czułości, taka prawdziwa opoka. Romantyczne piękno. Coś wspaniałego.
Zakończenie
książki, budzi moją wielką ciekawość. Tym niecierpliwiej czekam na kolejne dwa
tomy. Ciekawa jestem, jaki ta historia będzie miała finał. Czy takie historie
powinny mieć finał?
Z
uwag jakie mam prócz owych scen miłosnych i dialogów podczas nich… to drażni
mnie słynna już Angliszka, o
Angielczykach nie wspomnę. Ta Angliszka
leży mi na wątrobie już od jakiegoś czasu, kojarzy mi się z liszajem i
ewidentnie gryzie mnie w uszy. Ale
wyłączywszy te zarzuty to ja już się nawet nie czepiam.
Wiem,
że fani tej serii i tak capną tę książkę, ostrzegam jednak jest solidna…
dobrze, że ta seria nie wydawana była w twardych oprawach, bo byłaby
śmiercionośna.
Książka recenzowana dla portalu:
Widzisz Kasiek, dlatego ja czytałam tę serię po angielsku, bo i na pierwszy tom trafiłam po angielsku, ale i ze względu na polskie tłumaczenie... Bo m. in. nie mogłam znieść tej Angliszki... Myślę że plastikowe dialogi łóżkowe to pewnie też wina tłumacza, bo z niczym takim się nie spotkałam ja sama... Widzę, że z tomu na tom podoba Ci się coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która mówi, że po angielsku jest to zgrabniejsze, no już się nie przekonam bo mam za wiele książek do czytania w oryginale, na emeryturze ;)
UsuńIdziesz jak burza z tą serią, ja zatrzymałam się na planowaniu kupna pierwszej części :P Ale rany, cóż to jest ta "Angliszka", mnie się to określenie kojarzy z jakąś jaszczurką albo czymś równie paskudnym.
OdpowiedzUsuńBo chcę już mieć za sobą :P :P
UsuńW sumie o Polce na upartego można Laszka napisać, od Lacha :P
No każda motywacja w sumie dobra :D
UsuńHehe, no niby można, ale jakoś ani Angliszka, ani Laszka mi nie pasują :P
Może to ma jakiś sens w angielskim tekście, ale w polskim niezbyt
UsuńNie intryguje mnie ta powieść, ale zakładka w bannerze Twojego bloga jest przepiękna. Ten wzór jest fantastyczny! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Dziękuję :) Zakładka z matrasa ;)
UsuńI proszę o czytanie regulaminu - następnym razem - komentarz z linkiem wylatuje ;)