Stalinizm jako okrutna groteska. Nowa powieść najbardziej hrabalowskiego z polskich pisarzy!
Opowieść o mieszkańcach pewnego domu. Tych sprzed wojny, którzy go zbudowali, marząc, że będzie dla nich schronieniem do końca życia, z okresu wojennego i tych z czasów PRL. Jego mieszkańcy doświadczyli zmiennych kolei losu: zbrodni i miłości, podłości i szlachetności, chwil szczęścia i samotności. Usiłowali przetrwać w świecie, który był nieprzewidywalny, czasami balansując na granicy tragifarsy i absurdu. A dom trwał razem z nimi….
Kiedy tylko przeczytałam opis książki
„Patriotów 41” poczułam się zachęcona. Gdy książka przyszła, obie z Mamą
stoczyłyśmy o nią batalię. Zapowiada się świetnie, opis jest intrygujący i
obiecuję naprawdę genialną lekturę. Dlatego nikt się nie zdziwi, gdy sięgnęłam
po nią tak szybko. Nazwisko autora, niestety, nic mi nie mówiło, notka
biograficzna wymienia jego spore dokonania i dowodzi, że ma spory dorobek, jego
pracy przy serialu radiowym W Jezioranach
dodatkowo predestynują go do pisania książki właśnie w takim stylu.
„Patriotów 41” to opowieść o
mieszkańcach domu stojącego przy tytułowej ulicy. Przed wojną dom ten
wybudowali żydzi, którzy na stare lata mieli dosyć Warszawy i szukali
schronienia w podwarszawskich lasach o uzdrawiającym powietrzu. W Niemczech do
władzy dochodził Hitler, a oni cieszyli się odpoczynkiem. Przyszła, wojna,
holocaust, nad ulicę Patriotów nadciągnęły czarne chmury, ich dom znalazł się
na terenie getta, aż w końcu poprowadzono ich na stację kolejową. Wojna
dobiegła końca, przez dom przewijali się szabrownicy, aż w końcu zaczęli
pojawiać się lokatorzy, jak to po wojnie, z różnym bagażem doświadczeń,
szukający bliskich, nowej przyszłości, zapomnienia. Dom powoli się zapełniał.
Mieszkańcy stworzyli wspólnotę, barną jak witraż, składający się z różnych,
czasami skrajnie niepasujących do siebie kawałków, które summa summarum tworzą coś barwnego, oryginalnego.
Każdy
rozdział poświęcony jest poszczególnym lokatorom, to tak jakby
wprowadzenie do tematu. Jest Mamcia, która wierzy, że jej syn jest w Anglii,
nie traci nadziei, pogody ducha i chęci pomocy innym, jest ubek z awansu
społecznego, była gwiazda teatru, pracownik biura meldunkowego, są pracownicy
PKP, nauczyciel rosyjskiego. Cały spoełeczny przekrój. Każda z tych osób ma
swoją tajemnicę, historię. Rozwinięcie ich losów mamy w dalszej części książki,
jedni będą pojawiać się częściej, inni rzadziej, ale każdy z nich jest
potraktowany indywidualnie, z uwagą i w sposób mistrzowski opisany. Brawo.
Na początku po głowie chodziło mi
porównanie do serialu Alternatywy 4,
ale szybko mi przeszło, bo jednak ten serial to była satyra na tamte czasy, ta
książka jest głębsza, przypomina mi jeden z moich ukochanych seriali Dom.
W tej powieści mamy podobny klimat, akcja jest skoncentrowana wokół budynku,
przez który przewijają się różni mieszkańcy, dookoła trwa dziejowa zawierucha,
socjalizm, stalinizm, odwilż, relatywizm wszechwładza MO i UB. Absurd miesza
się ze wzruszeniem. Chyba najbardziej wzruszającym rozdziałem jest Wrzosowisko dosłownie wyciska łzy z oczu, porusza…
jest piękne w smutku.
Ta książka nie jest obszerna, ale
bogactwo treści wynagradza, to że zbyt długo się nią nie nacieszymy. Autor ma
świetne pióro, pisze dowcipnie, lekko, niekiedy kpiąco, a jednocześnie potrafi
dotknąć spraw ważnych, tak że popłyną nam z oczy łzy.
Doskonała książka, dla czytelnika w
każdym wieku. Książka która pokazuje losy ludzi, na tle lat powojennych w
Polsce. Naprawdę wspaniała!!
Zaintrygowała mnie ta książka, poszukam i przeczytam:)
OdpowiedzUsuńSama z siebie to bym raczej po nią nie sięgnęła, ale... kto wie...
OdpowiedzUsuńTy to wiesz, jak narobić ochoty;)
OdpowiedzUsuńIdealna książka dla mnie. Biorę w ciemno każda książkę, która opowiada o czasach powojennych, PRLu :)
OdpowiedzUsuńNamówiłaś mnie:) lecę szukać tej książki;))
OdpowiedzUsuńZapiszę sobie na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak - wielkie TAK dla nowej pozycji Ławrynowicza.
OdpowiedzUsuńOdkąd, jako dziecię podstawówkowe przeczytałam "Kapitana Cara", uwielbiam jego pisarstwo.
Kurczę, ten "Kapitan Car", czytany potem jeszcze parokrotnie, za każdym razem odbierany był przeze mnie trochę inaczej. Uwielbiam tę książkę.
Myślę, że i ta przeczyta się sama. Narobiłaś mi jeszcze większej ochoty swoją recenzją, dzięki! :)